W poszukiwaniu pasji. Historia 2

Pora na kolejny tekst z serii “W poszukiwaniu pasji”. Ostatni artykuł cieszy się sporą popularnością i wygląda na to, że taka inspiracja płynąca ze zmagań samych Czytelników jest strzałem w dziesiątkę.

Pora na kolejny tekst z serii “W poszukiwaniu pasji”. Ostatni artykuł cieszy się sporą popularnością i wygląda na to, że taka inspiracja płynąca ze zmagań samych Czytelników jest strzałem w dziesiątkę.

Tym razem swoją historię opowie Marcin Nalborczyk, który w swoim repertuarze doświadczeń ma między innymi lot szybowcem. Szukając swojej pasji obrał strategię, która według niego pozwoli mu dalej konsekwentnie próbować swoich sił w najróżniejszych dziedzinach zawodowych. Zapraszam do czytania i dyskusji!

Akwizytor z pasją

Mój problem polegał na tym, że od zawsze czułem, że pasuje mi prawie WSZYSTKO i jednocześnie NIC na 100%. Zero zdecydowania przy wyborze gimnazjum, liceum, kierunku studiów. Byłem można powiedzieć uniwersalny. Żadnego specjalnego pociągu w określonym kierunku. Strasznie frustrujące uczucie. Moją radą jest ciągłe próbowanie nowych rzeczy. Odgrywanie roli poszukiwacza, gdzie skarbem jest ukryta pasja. Tak właśnie działam. Szukam.

Proces poszukiwania dość naiwnie rozpocząłem od przeanalizowania słowniczka zawodów, jakie człowiek może wykonywać. Drogą eliminacji doszedłem do kilkunastu stanowisk. Jednym z nich był zawód zawodowego pilota. Podobała mi się wizja, wyobrażenie czy idea jakkolwiek sobie to ktoś zechce nazwać. Prestiż z tym związany, doza adrenaliny, oryginalność na rynku pracy, pewien posmak elitarności. Jak mogłem zdecydować czy to właśnie jest dla mnie „to”? Kurs na śmigłowiec 300.000zł, kurs na samoloty linii lotniczych 150.000zł, kurs na małe samoloty kilkadziesiąt tysięcy złotych. Perspektywy sprawdzenia cholernie odległe i prawie nieosiągalne.

Wpadłem na pewien pomysł. Wykupiłem w najbliższym aeroklubie 1h przelotu szybowcem za 250zl. Mówiąc prostolinijnie przez połowe przelotu myślałem, że się porzygam. Przez kolejne 2h po przelocie odzyskiwałem pełną zdolność do normalnego funkcjonowania. Co mi to dało? Opłacało się za 250zł mieć takie ponure doświadczenie? Ano te marne 250zł sprawiły, że JUŻ wiedziałem iż jednak nie chce zostać pilotem! Klasyczny przykład w którym wyobraźnia uderza w twardy mur zwany rzeczywistością. Gdybym nie skorzystał z tego przelotu, pewnie do tej pory siedziałbym nad książkami, kuł teorie i latał na symulatorze. Co śmieszniejsze zanim postanowiłem wykupić 1h na szybowcu, cały ten asortyment miałem już zakupiony i powoli zaczynałem „teoretyzować”. Po paru dniach od przelotu wszystkie rzeczy błogosławioną drogą allegro znalazły innych właścicieli. Podsumowując: krok naprzód w odnajdywaniu „tego czegoś” lub jak w tym przypadku było eliminowaniu tego, czym na pewno to nie jest.

Kiedy podjarałem się dość poważnie filmem dokumentalnym „Steep”, chciałem sprawdzić się w narciarstwie. Jako że lubię kontakt z ludźmi, postanowiłem, że będzie to licencja instruktora narciarstwa. Nadal borykam się z pierwszym stopniem, ale co z tego?! Wiem, że robię coś, aby się przekonać w realnych odczuciach. Wg mnie żadna, nie wiadomo jak bardzo intensywna wizualizacja tego nie zastąpi. Wczuwanie się w sytuacje, wyobrażanie otaczających dźwięków, wizualizacja otoczenia i siebie w nim - nijak się mają do realnych bodźców. Ten element poszukiwań staram się cały czas kontynuować, aby ostatecznie się przekonać. Mam z tego sporo frajdy :)

Następny element moich poszukiwań miał te same korzenie co poprzedni. Po oglądnięciu filmu „Guardian” postanowiłem sprawdzić swoich sił jako ratownik wodny. Film absolutnie mnie zainspirował. Narażać własne życie „so others may live”. Wydaje mi się to niesamowicie szlachetne i ubogacające dusze. Od tamtej pory mam niesamowite parcie w tym kierunku. Regularnie, co drugi dzień, jeździłem na basen. Po 2 miesiącach takiego treningu przystąpiłem do kursu. Praktycznie mam już licencje Młodszego Ratownika. Wiem, że jest to niewiele jak na razie, ale plany obejmują w tym roku dalszy stopień, a następnie rozszerzenia na morze/jezioro/rzekę. Poza tym zawsze od czegoś trzeba zacząć. Nikt nie rodzi się mistrzem w danej dziedzinie. Do mistrzostwa wytrwale dochodzi się latami ciężkiej i systematycznej pracy.

Wizji i pomysłów, które chciałbym realizować jest bardzo wiele. Jest jednak pewien szkopuł. Myślę, że każdy tutaj się ze mną zgodzi. Na to wszystko potrzebne są FUNDUSZE. Nikt za darmo nie polata na lotni, nie poskacze na spadochronie, nie wyjedzie do klasztoru w Tybecie, żeby zgłębiać własne duchowe „ja”, nie będzie mógł brać udziału w samochodowych rajdach itp. itd.

Stąd doszedłem do wniosku, że dla mnie najlepszym rozwiązaniem będzie wybranie branży, w której najszybciej będę w stanie osiągnąć niezależność finansową, tj. żyć pasywnym dochodem z procentów zgromadzone kapitału. Tzw. status rentiera. Wybrałem finanse i inwestycje. Świat finansowy oferuje wręcz niewyobrażalne możliwości naprawdę baaardzo szybkiego zysku. Skąd kapitał na inwestycje?

Żeby jeszcze bardziej to przyspieszyć obstawiłem zawód znienawidzonego akwizytora. Znienawidzonego, ponieważ większość szczuje go psami. Wg mnie daje on jednak coś czego nie daje „luźna” (?) praca na etacie. Efekty w postaci zarobków są adekwatne do poświęconego czasu i zaangażowania. Mi to pasuje nawet jeżeli przyjdzie mi się borykać z ludzką niechęcią czy uprzedzeniem. Co więcej, jakiś dureń z marginesu społecznego mógłby w tym dostrzec nawet kolejny bonus - wzmacnianie charakteru i cierpliwości. Takim optymistycznym durniem jestem właśnie ja :)

Tak więc wg mnie niezależność finansowa jest tutaj kapitalnym kluczem do rozwiązania problemu. Dodatkowo osiągając takową, człowiek nigdy nie będzie już patrzył przez pryzmat pieniądza. Będzie mógł oddać się temu, co da mu naturalne szczęście i radość. Czymkolwiek to nie będzie.

Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie aby podczas dążenia do owej niezależności nadal próbować i szukać. Jak ktoś kiedyś mądrze powiedział „pieniądze są efektem ubocznym życia pasją”. Nadal zastanawiasz się, czy warto szukać?

Pozdrawiam ciepło!

Co sądzisz o ścieżce Marcina? Jeśli masz jakieś sugestie, gratulacje lub motywujące słowa dla niego – pisz w komentarzach!

Napisz komentarz