Proces kreatywny
Każdy człowiek na świecie jest nieskończenie kreatywny, większość ludzi jednak stała się mistrzem w tłumieniu tej naturalnej umiejętności naszego umysłu. Przez ostatnie kilka miesięcy miałem...
Każdy człowiek na świecie jest nieskończenie kreatywny, większość ludzi jednak stała się mistrzem w tłumieniu tej naturalnej umiejętności naszego umysłu. Przez ostatnie kilka miesięcy miałem okazję obserwować jak działa kreatywne myślenie u mnie i spostrzegłem kilka ciekawych zależności.
Okazuje się bowiem, że aby Twój umysł zaczął generować inspirujące idee musisz zapewnić mu odpowiednie do tego warunki. Gdy to zrobisz, kreatywność pojawi się sama – bez żadnego wysiłku podsuwając Ci pomysły, które są na wagę złota.
Do napisania tego wpisu zainspirowało mnie kilka pomysłów, które urosły w mojej głowie jak grzyby po deszczu po premierze nowego Life Architect. Przed premierą byłem cały czas silnie zaabsorbowany pracą nad zestawem i moja koncentracja była skupiona na tym jednym wyzwaniu. Gdy notes jest pełny kolejnych zadań do zrealizowania i wszystkie tyczą się jednego projektu, nie ma zbyt wiele miejsca na myślenie o innych aktywnościach – umysł przetwarza to, czym aktualnie się zajmuje.
Dlatego przez ostatnie 4 miesiące nie zauważyłem u siebie większej liczby pomysłów związanych z nowymi inicjatywami. No dobra, kilka ich było, choćby natychmiastowo wprowadzone w życie Eksperymenty. Zwykle jednak takich pomysłów mam więcej. Stąd wniosek numer jeden – jeśli jesteś silnie zaabsorbowany swoją pracą, Twój umysł zajmuje się głównie przetwarzaniem informacji z tego wycinka rzeczywistości. Trudno wtedy o pomysły z innej beczki.
Gdy ukończyłem Life Architect i było po premierze, miałem trochę więcej luzu dla myślenia o innych rzeczach. Dałem sobie więcej wolnego, pozwoliłem sobie na odkrywanie nowych, ciekawych miejsc w sieci jak i w rzeczywistości. I wygląda na to, że dawka świeżych zasobów i odprężony umysł zaczęły działać, bo nagle w mojej głowie zaczęły pojawiać się nowe idee.
Podobnie stało się rok temu, gdy wpadłem na pomysł utworzenia pierwszego zestawu Life Architect. Zanim jednak Ci o tym opowiem musisz wiedzieć jak wyglądało moje myślenie jeszcze wcześniej. Kiedyś bowiem traktowałem proces kreatywny trochę inaczej niż teraz. Zawsze uważałem, że kreatywność to kwestia mojego aktywnego działania – czyli muszę usiąść z kartką i kolorowymi pisakami i zacząć kombinować. Takie podejście pozwalało mi rozwijać istniejące pomysły w bardzo sprawny sposób, na przykład poprzez robienie map myśli czy notowania pomysłów rozwijających bazową ideę. Nigdy jednak w ten sposób nie wpadłem na coś przełomowego.
We wrześniu i październiku zeszłego roku byłem dość mocno zaabsorbowany prowadzeniem szkoleń – zarówno otwartych jak i szkoleń dla firm. Pod koniec tego okresu zrezygnowałem ze ścieżki bardzo aktywnego szkoleniowca (o czym zresztą pisałem w artykule Zmiana toru) i dałem sobie trochę przestrzeni do przemyślenia pewnych spraw. Zaistniały więc te same warunki co kilka dni temu – przestałem intensywnie skupiać się na konkretnym projekcie.
Wtedy jednak nie wystarczyło to do zmiany mojego paradygmatu kreatywności, w której macham pisakami aż coś sensownego pojawi się na papierze. W tym czasie bawiłem się trochę przekonaniami i jednym z nowych, które przygarnąłem do swojego sposobu patrzenia na rzeczywistość było:
„Jestem absolutnie kreatywnym człowiekiem”.
Spodobało mi się to przekonanie, a że przy okazji czytania pewnej książki zrozumiałem, że każda istota rzeczywiście taka jest – bardzo skutecznie wpasowało się w szeregi przydatnych mi przekonań. I to był strzał w dziesiątkę. Nawet nie wiesz, jak bardzo takie przekonanie zmienia Twoje kreatywne umiejętności. Najlepiej od razu to zapisz, żeby nie zapomnieć – „Jestem absolutnie kreatywnym człowiekiem”.
Do tego dodałbym przekonanie:
„Na świecie są jeszcze miliony rzeczy do wymyślenia”.
Gdybyś w to nie wierzył, byłbyś jak Charles H. Duell, kierownik Amerykańskiego Urzędu Patentowego, który w 1899 roku błyskotliwie stwierdził:
„Wszystko co mogło być wymyślone już zostało wymyślone”.
No cóż… szkoda, że nie wie jak bardzo się mylił.
© Petr Vaclavek - Więcej zdjęć na Fotolia.com
Mamy już więc maszynę, która działa płynnie (umysł nie jest przeciążony) i jest podłączona do prądu (przekonanie, które umożliwia proces kreatywny). Brakuje nam jednak w tej maszynie jakichś danych wejściowych, które mogłaby ona przetworzyć na kreatywne pomysły. Trzeba więc coś do niej wrzucić!
Tutaj pole do popisu jest ogromne. W samym Internecie są setki tekstów, filmów, obrazków, itp. Każdy kreatywny pomysł jest w jakiś sposób oparty na tym, co znasz – nic nie powstaje z nicości. Jeśli chcesz być kreatywny w oparciu o rutynę, to otrzymasz rutynowe pomysły. Wsadź do głowy trochę nowych rzeczy, a na pewno coś ciekawego się z nich wytrąci.
Ja to robię poprzez oglądanie intrygujących mnie filmów video w sieci, czytanie ciekawych tekstów, odwiedzanie kreatywnych miejsc w Internecie. Bardzo polecam również rozmowy z ludźmi – uzyskanie innego spojrzenia na daną sprawę czasami odblokuje pewne zakładki w głowie.
Nie chodzi tutaj o to, abyś pytał ludzi o pomysły, bo nie tędy droga. Henry Ford kiedyś powiedział:
„Gdybym na początku swojej kariery jako przedsiębiorcy zapytał klientów, czego chcą, wszyscy byliby zgodni: chcemy szybszych koni. Więc ich nie pytałem.”
Świetnie powiedziane – nie potrzebujesz badać rynku, aby wpaść na świetny pomysł na biznes. Możesz jednak rozmawiać z ludźmi, aby uzyskać perspektywy, które odróżniają się od Twojego sposobu patrzenia na świat.
Gdy więc po zmianie swojego zawodowego toru w sposób spontaniczny zaistniały te trzy elementy (przestrzeń umysłowa, przekonanie oraz dane wejściowe), w mojej głowie zaczęły pojawiać się pomysły – same z siebie. Nie był to żaden aktywny proces, nie robiłem tego świadomie. Czasami po prostu pojawiała się tak zwana „eureka!” i już (swoją drogą, nazwa „Neureka”, połączenie neurona i eureki również w ten sposób wpadła mi do głowy).
Od tego czasu zdarzało się to coraz częściej – zazwyczaj gdy szedłem spać. Też tak masz, że najlepsze pomysły pojawiają się w głowie przed snem? Kiedyś zanalizuję tą kwestię pod kątem zachodzących w tym czasie procesów umysłowych. Tak czy inaczej pomysły coraz częściej zaczęły do mnie „przychodzić”, bo inaczej tego nazwać nie mogę. Czy to przed snem, czy to podczas czytania książki, czy to oglądając video na youtube. Zaskakuje mnie fakt, że takie pomysły są najczęściej bardzo oryginalne i wiele z nich mam zapisane w notesie z planem na realizację w przyszłości.
Zeszłego października jednak to ten jeden konkretny pomysł bardzo wybił się na tle innych – i był to jeden z najważniejszych pomysłów w moim życiu. Idea Life Architecta powstała w mojej głowie w efekcie właśnie takiego „błysku” – po prostu wpadła mi do głowy (szkoda, że nie widzieliście mojej miny gdy to się stało. Nie mogłem spać pół nocy).
Co ciekawe, nigdy wcześniej nie widziałem tego typu produktu w sieci, nawet za granicą (teraz parę bym znalazł za oceanem, choć wciąż są to w większości e-produkty, nie zestawy w formie fizycznej). Wygląda na to, że mój umysł był wystarczająco otwarty i pełny innych inspiracji, aby stworzyć coś zupełnie nowego.
Wtedy, gdy już powstała przełomowa idea – złapałem za kolorowe pisaki i rozwinąłem ją na papierze, robiąc wielką burzę mózgów. To jest szlifowanie diamentu, który w formie surowej pojawia się w Twojej głowie w wyniku kreatywnego przebłysku. Kilka rad dotyczących takiego szlifowania znajdziesz w artykule Kreatywność. Ostatnim etapem jest oczywiście wprowadzenie idei w życie, bo nawet najlepszy pomysł nie jest nic wart gdy pozostaje samym pomysłem.
Tak wygląda proces kreatywny z mojej perspektywy. Gdy zadbasz o trzy najważniejsze elementy – zdrowe przekonanie o swojej kreatywności, wystarczająca ilość świeżych bodźców zewnętrznych oraz dużo wolnej przestrzeni dla umysłu – nawet się nie obejrzysz, a pomysły zaczną się pojawiać.
Teraz wiem, że nie jest to wynik żadnej niezwykłej umiejętności czy genu kreatywności – wystarczy, że po prostu się otworzysz. Każdy z nas to ma, bo każdy z nas jest twórcą.