Studia czy samoedukacja? Inne spojrzenie na edukacyjną ścieżkę
Nigdy w życiu bym nie pomyślał, że jako umysł wyjątkowo ścisły i analityczny poświęcę swoje życie nauce humanistycznej. Jak to się stało, że mimo studiów z zarządzania zająłem się psychologią? Ile w dzisiejszym świecie znaczy tytuł magistra i dlaczego powinniśmy uwolnić się od schematycznego myślenia o naszej ścieżce edukacji?
Ten artykuł jest przeznaczony dla osób, które:
- wybierają się na studia,
- obecnie studiują,
- już ukończyły studia.
Na każdym etapie ten tekst pomoże Ci zrozumieć w jakiej jesteś sytuacji i jak możesz podjąć odpowiednie dla siebie decyzje o dalszej ścieżce edukacyjnej i zawodowej.
Moja droga samoedukacji
W szkole średniej świetnie radziłem sobie z matematyką. Rozwiązywanie równań sprawiało mi autentyczną przyjemność, a po sprawdzianach było mi głupio, gdy otrzymywałem najlepszy wynik w klasie.
Było dla mnie oczywiste, że moim przeznaczeniem jest ścisły kierunek studiów. Zresztą nie tylko dla mnie, moi rodzice i nauczyciele również zdążyli przywiązać się do tej szufladki.
W końcu miałem “ścisły umysł”.
Ta etykieta przyczepiła się do mnie wyjątkowo mocno i nawet do głowy by mi nie przyszło, aby rozważyć nauki humanistyczne. Co prawda w drugiej klasie liceum zafascynowała mnie psychologia, jednak jeszcze wtedy traktowałem to jako coś nowego, ciekawego. Było jeszcze za wcześnie, aby myśleć o tej dziedzinie jako poważnej konkurencji dla matematyki.
Zacząłem więc studia na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Kierunek - zarządzanie i marketing. Na początku - dużo przestarzałej wiedzy, sporo suchej teorii, statystyka i finanse, które okazały się dla mnie dużym wyzwaniem. Mnóstwo nauki. Poprawka z makroekonomii. Fakt, że byłem wtedy zakochany (bynajmniej nie w liczbach, ale w Marysi, mojej obecnej żonie) uczynił to wszystko dużo łatwiejszym.
Później już było tylko lepiej, bo na kolejnych etapach nauki sporo się zmieniło - wspaniali wykładowcy, fascynująca wiedza o psychologii biznesu, mnóstwo kreatywnej praktyki i pobudzających znajomości.
Gdzieś na drugim roku studiów zdecydowałem, że będę robić w życiu to, co kocham.
Psychologia, ludzki mózg, rozwój osobisty i edukacja były moją pasją od około 3 lat. Nie miałem wątpliwości, że chciałem temu poświęcić każdy następny dzień. Zacząłem więc równolegle swoje własne studia. Czytałem całe mnóstwo książek i zdobywałem wiedzę, którą być może powinienem zdobywać na psychologicznych studiach. Założyłem tego bloga i zacząłem dzielić się zdobytą wiedzą i przemyśleniami.
Gdy rozwijałem swoją działalność jako coach oraz trener i organizator warsztatów z rozwoju osobistego miewałem wątpliwości - czy nie powinienem mieć dyplomu magistra psychologii? Nie chciałem być psychologiem, ale chciałem zajmować się psychologią. Chciałem znaleźć swój własny sposób na pomaganie ludziom w radzeniu sobie ze swoim życiem. Czy ludzie mi zaufają? Co, jak ktoś podważy moje doświadczenie i mój autorytet?
Na szczęście wątpliwości nie miały wystarczającej siły, aby zatrzymać ogień, który palił się w moim sercu.
Zdecydowałem się kontynuować studia z zarządzania bez rozpoczynania studiów psychologicznych. Mogłem sobie na to pozwolić, ponieważ potrzebowałem psychologii jako ważnego wsparcia w mojej pracy, a nie jako obowiązkowej podstawy (która jest potrzebna, gdy chcemy być psychologiem z zawodu).
Wady i zalety samoedukacji
Pójście ścieżką samoedukacji w tej dziedzinie miało swoje wady i zalety. Dlaczego?
1. Program nauczania. Z jednej strony, nie miałem bezpośredniego dostępu do gotowego, przemyślanego programu edukacji psychologicznej. Musiałem włożyć wysiłek w zdobycie odpowiedniej literatury i w ułożenie procesu nauki w jakiś sensowny proces.
Z drugiej strony nie musiałem iść tą samą drogą, którą idą setki i tysiące studentów psychologii. Zdaję sobie sprawę z tego, że pierwsze lata na tego typu studiach stanowią pewien fundament i to normalne, że wszyscy uczą się tego samego. Później są specjalizacje i każdy wybiera odpowiedni dla siebie kierunek, ale to wciąż ograniczona liczba z góry narzuconych, ustalonych ścieżek.
W efekcie wielu absolwentów psychologii w żaden sposób nie wyróżniają się unikalną wiedzą i doświadczeniem (oczywiście nie dotyczy to studentów, którzy aktywnie poszerzają swoje zainteresowania - niestety tych jest zdecydowana mniejszość). A szkoda, bo spektrum ludzkich osobowości i zaburzeń mentalnych jest tak bardzo zróżnicowane, jak wiele jest ludzi na świecie.
Brak tej różnorodności wśród specjalistów sprawia, że czasami trudno jest znaleźć osobę lub metodę, która pomoże nam poradzić sobie z tym, co nas gryzie.
Plusem mojej sytuacji był fakt, że mogłem samodzielnie dobierać sobie program samo-nauczania. Mogłem wybrać te koncepcje i teorie, o których na studiach z psychologii w ogóle nie ma mowy. Jednym z przykładów jest teoria subosobowości, której poświęciłem w swojej książce cały rozdział i która stała się podstawą dla mojej ulubionej metody pracy indywidualnej.
Podobnie było z moimi studiami z zarządzania. Dopiero, gdy skończyłem studia i miałem więcej czasu na rozwój w zakresie rozwijania swojej firmy, poznałem mnóstwo wartościowych i odkrywczych koncepcji dotyczących zarządzania firmą, o których nigdy nie usłyszałem na uczelnianych wykładach.
Są też kierunki studiów, w ramach których program nauczania jest wręcz szkodliwy dla młodych adeptów danej dziedziny.
Dobrym przykładem tego mogą być niektóre uczelnie prowadzące studia z pedagogiki. Znam kilku studentów, według których ich studia mają w dużej mierze na celu wtłoczyć do głów przyszłych nauczycieli zasady obecnego, beznadziejnego systemu edukacji. Zamiast uczyć o tym jak działa psychika dzieci i czego one naprawdę potrzebują w świetle najnowszych badań, uczy się tam o tym, w jaki sposób niszczyć ich osobowość za pomocą przestarzałych metod dydaktycznych. Na szczęście są również studia pedagogiczne przepełnione dobrymi i wartościowymi ideami.
2. Aktualna wiedza. Wymagana na studiach literatura nie jest aktualizowana na bieżąco i na wielu kierunkach ludzie uczą się z książek sprzed wielu, wielu lat. Najnowsze badania często są pomijane i absolwenci opuszczają mury uczelni z przestarzałą wiedzą. Podobnie jest z psychologią, przynajmniej na większości znanych mi uczelni. Neuronauki przeżywają rozkwit i praktycznie każdego dnia dowiadujemy się czegoś nowego o ludzkiej psychice.
To samo tyczy się ekonomii i zarządzania.
Na pierwszym i drugim roku musiałem uczyć się na pamięć przestarzałych koncepcji, które niewiele mają wspólnego z tym jak działają innowacyjne firmy w dzisiejszym świecie. Nikt nie opowiedział nam na przykład o koncepcji samozarządzania czy turkusowych firmach, w których nie ma hierarchii czy tradycyjnie rozumianego szefa.
Oczywiście nie oznacza to, że “stare” książki są złe.
Jest wśród nich mnóstwo perełek. Sam bardzo sobie cenię pracę Fritza Perlsa, twórcy psychologii i terapii Gestalt, którą sformułował już w latach 50’. Wiele takich książek stało się fundamentem tego, jak dzisiaj rozumiem ludzką psychikę. Nie zmienia to jednak faktu, że bez aktualnej wiedzy nasze zrozumienie człowieka jest bardzo ograniczone. Ucząc się psychologii samodzielnie miałem więc wolność w dobieraniu materiałów merytorycznych - zarówno tych, które budują podstawy tej dziedziny, jak i tych, które w obecnych czasach zmieniają nasze spojrzenie na nią.
3. Interdyscyplinarność. Mocno wierzę w to, że zgłębianie różnych dziedzin życia jest podstawą ludzkiej inteligencji. Oddzielanie od siebie poszczególnych przedmiotów w szkołach jest błędem, bo gdy nie widzimy jak na przykład biologia łączy się z psychologią, mamy bardzo ograniczoną perspektywę i trudno jest nam zrozumieć istotę tego, jak działa ludzka psychika.
W moim przypadku biegłość w matematyce również okazała się niezwykle przydatna. Matematyka uczy logicznego myślenia, a gdy przyjrzymy się bliżej mechanizmom leżącym u podstaw naszej psychiki - logiczne myślenie bardzo ułatwia ich zrozumienie.
Wiedza na temat zarządzania i biznesu pozwala mi natomiast tworzyć i realizować projekty, dzięki którym mogę wprowadzać moje idee związane ze światem psychologii w rzeczywistość. Świat potrzebuje teraz interdyscyplinarnych umysłów i warto, abyś rozważył łączenie wiedzy i umiejętności, które niekoniecznie na pierwszy rzut oka muszą do siebie idealnie pasować.
Zbyt często ograniczamy się do wiedzy z dziedziny, która jest zgodna z naszą ścieżką edukacji. Gdy studiujemy, wymaga się od nas poświęcania mnóstwa czasu na tę jedną dziedzinę i brakuje nam przestrzeni do odkrywania innych nauk.
Są jeszcze dwie rzeczy, które uznałbym za wady wybranej przeze mnie ścieżki. Po pierwsze, nie miałem bezpośredniego dostępu do wiedzy autorytetów w tej dziedzinie (dotyczy tylko dobrych uczelni). Po drugie, nie miałem bieżącego kontaktu z innymi studentami, dla których psychologia jest interesująca. Na szczęście udało mi się te braki zastąpić w inny sposób. Z autorytetami rozmawiałem na warsztatach o tej tematyce, a ludzi zainteresowanych ludzkim umysłem poznawałem na organizowanych przeze mnie spotkaniach i mini-szkoleniach.
Ktoś mógłby zapytać - jaką mamy pewność, że studiując samodzielnie, wybierzemy odpowiednie, rzetelne materiały? Nie mamy. Napiszę o tym więcej w dalszej części artykułu.
Ktoś inny mógłby zapytać - czy żałuję tego, że przez 5 lat studiowałem coś, czym ostatecznie się nie zająłem? Nigdy w życiu. Moje studia były wspaniałym doświadczeniem. Nauczyłem się mnóstwa rzeczy, które stosuję w swojej codziennej pracy. Wiedza na temat psychologii biznesu, marketingu i zarządzania przedsiębiorstwem pozwoliły mi zbudować świetnie funkcjonującą firmę (Life Architect) i dotrzeć ze swoim przekazem do setek tysięcy ludzi.
Studiowanie dwóch dziedzin równolegle dało mi unikalne połączenie umiejętności, dzięki którym mogę spełniać się w swojej pracy.
O czym świadczy tytuł magistra?
Przenieśmy się w czasie o parę lat do przodu. Obecnie zatrudniam 8 osób i regularnie odbywam rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami na staż lub pełnoetatową pracę w Life Architect. Co dla mnie, jako dla pracodawcy, oznacza tytuł magistra?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, pozwól że zadam inne pytanie - o czym świadczy oraz o czym nie świadczy fakt, że ukończyłeś studia?
To, o czym piszę piszę poniżej nie dotyczy wszystkich zawodów i kierunków studiów. W niektórych przypadkach ze względu na charakterystykę zawodu studia są absolutnie konieczne i samoedukacja nie byłaby wystarczająca. Przykładem mogą być studia medyczne i zawód lekarza.
Chciałbym jeszcze dodać, że celem tego artykułu nie jest zachęcanie przyszłych lub obecnych studentów do rezygnowania ze studiów. Wręcz przeciwnie, jego celem jest zachęcenie do podejmowania świadomych, dobrych dla siebie decyzji. W dalszej części artykułu opowiem o tym, w jaki sposób podjąć decyzję o tym, jaką ścieżkę edukacji dla siebie wybrać.
Zacznijmy od tego, o czym zwykle świadczy posiadanie tytułu “magistra”:
- O tym, że chodziłeś na zajęcia (przynajmniej częściowo), trochę się uczyłeś i zdałeś egzaminy oraz napisałeś pracę magisterską.
I to by było na tyle. NIC WIĘCEJ. Całe reszta to tylko zestaw wyuczonych skojarzeń i społecznie kultywowanych założeń, które równie dobrze mogą okazać się zupełnie błędne.
Żeby było jasne - nie chodzi mi o to, że wszyscy robią na studiach tylko i wyłącznie to, o czym wspomniałem wyżej. Studia dają spore możliwości. Niestety wielu z nich nie korzysta ograniczając swoją uczelnianą przygodę do “odklepywania” zajęć. W związku z tym fakt, że studiowałeś, nie mówi Twojemu pracodawcy o tym, co tak naprawdę z tych studiów wyciągnąłeś.
O czym natomiast NIE świadczy fakt, że jesteś (lub będziesz) “magistrem”?
- Nie świadczy o tym, czy temat Twoich studiów był dla Ciebie interesujący, czy nie. Tak naprawdę nie wiadomo czy wybrana dziedzina jest czymś, czego lubisz się uczyć. Równie dobrze możesz mieć jej dość i uczysz się tylko po to, aby mieć w przyszłości dyplom i jakąś w miarę przyzwoitą pracę. Nie wiadomo, czy w swojej pracy będziesz poszerzał swoją wiedzę (a co jest absolutną koniecznością w dzisiejszym świecie), czy raczej będziesz się opierał na przestarzałej wiedzy akademickiej.
- Nie świadczy również o tym, czy miałeś dobre oceny czy może wręcz beznadziejne. Równie dobrze mogłeś przecież uczyć się tylko potrzebnego minimum, które po każdym egzaminie znikało z Twojej pamięci krótkotrwałej równie szybko, jak się tam pojawiło. Być może w trakcie ćwiczeń grupowych polegałeś na towarzyszach ze swojej grupy, podpisując się pod pracą zespołu swoim nazwiskiem. Znałem wiele osób, które ukończyły studia dokładnie w taki sposób.
- Nie świadczy o tym, że masz aktualną wiedzę. Pisałem już o tym wcześniej, ale powtórzę - w programach nauczania uczelni wyższych rzadko kiedy bierze się pod uwagę najnowsze badania z danej dziedziny (chyba, że mamy szczęście trafić na dobrego wykładowcę), a posiadanie tytułu “magistra” nie oznacza, że brakującą wiedzę zdobywaliśmy na własną rękę.
Biorąc to wszystko pod uwagę ktoś, kto nie był na studiach, a przez 5 ostatnich lat zgłębiał z pasją swoje zainteresowania, zdobywał wiedzę na tyle skutecznie, że szczęśliwie trafiała ona do pamięci długotrwałej oraz aktywnie działał i praktykował wszystko, czego się nauczył, może (choć nie musi) mieć istotną przewagę nad kimś, kto po prostu - był na studiach.
Bądźmy ze sobą szczerzy - to, że byłeś / jesteś / będziesz na studiach NIE ŚWIADCZY o tym, czy jesteś lub będziesz wartościowym pracownikiem.
Zaufanie pracodawcy / klientów
W jaki sposób możesz więc przekonać swojego pracodawcę lub swoich klientów, aby Ci zaufali? To ważne pytanie, bo jeśli poznasz na nie odpowiedź, będziesz mógł trafniej odpowiedzieć na pytanie “czy studia są dla mnie?”.
Opowiem Ci, jak wygląda to u mnie. Przede wszystkim, w ogóle nie skupiam się na tym, aby kogokolwiek do czegokolwiek przekonywać. Zamiast tego, kieruję całą swoją uwagę na rozwój swoich własnych kompetencji i na to, aby robić to, co robię, najlepiej, jak potrafię.
Już się przyzwyczaiłem do tego, że osoby decydujące się na współpracę ze mną prawie nigdy nie pytają mnie o moje wykształcenie. To nie ma dla nich znaczenia, ponieważ większość z nich, zanim zapisała się na sesję coachingową lub warsztat, poświęciła czas na to, aby poznać moją pracę. Moja wiedza, moje podejście oraz moje metody pracy są dostępne na wyciągnięcie ręki - za darmo, na tym blogu.
Fundamentem dla zaufania są więc realne umiejętności, etyka oraz efekty w mojej pracy, a nie pusta etykieta, papier czy błyszczące odznaczenie. Nie jestem psychologiem, a w przypadku innych form pomocy psychologicznej wystarczy mi konkretny certyfikat (np. akredytacja dla coacha) czy rzetelnie udokumentowane, wieloletnie doświadczenie w pracy z ludźmi.
Co ciekawe, nie spotkałem się jeszcze z tym, aby dla kogoś problemem był fakt, że nie ukończyłem studiów psychologicznych. Odpowiedź: “jestem magistrem ekonomii, a psychologię studiuję we własnym zaciszu domowym od ostatnich 10 lat” jest dla wszystkich w pełni satysfakcjonująca (nie zmienia to faktu, że chcę się dalej kształcić). Chcę zostać psychoterapeutą i mieć możliwość jeszcze głębszej pracy z ludźmi. Aby to robić, potrzebne mi jest odpowiednie wykształcenie (4-letnie studia) i z pełną świadomością chcę iść tą drogą).
To samo podejście towarzyszy mi gdy jako przedsiębiorca prowadzę rozmowy rekrutacyjne.
Zawsze zachowuję odpowiedni dystans do tego, co widzę w CV. Najważniejszy jest człowiek, który przede mną siedzi. Oczywiście tytuł magistra to coś, co mogę liczyć jako “plus”, jednak osoby bez tego tytułu w żadnym wypadku nie są na straconej pozycji. Ukończenie studiów przez kandydata na określone stanowisko jest dla mnie punktem odniesienia do rozmowy o zainteresowaniach, planach zawodowych i aktywności w czasie studiów. W ten sposób mogę dowiedzieć się, jak ktoś traktował ten czas i co faktycznie udało mu się z tej przygody wyciągnąć.
Niestety wciąż istnieje wielu pracodawców, dla których taki tytuł będzie wyznacznikiem “wartości” pracownika. Pytanie tylko, czy u takiego pracodawcy chcesz pracować. Jakiego wolałbyś mieć szefa - takiego, którego interesuje tylko to, czy ukończyłeś studia, czy takiego, który zwraca uwagę na Twoją osobowość i umiejętności?
Dlaczego masowo studiujemy?
Kluczem do mądrego wyboru swojej edukacyjnej ścieżki jest świadome spojrzenie na swoją obecną sytuację. Spojrzenie z perspektywy tego, czego tak w ogóle chcemy od naszej przyszłej kariery. Dopiero taka perspektywa pozwoli nam zdecydować, czy studia to coś dla nas, czy niekoniecznie.
Zacznijmy więc od tego, dlaczego w ogóle większość z nas decyduje się na studia? Najczęściej są to trzy powody:
1. Bo jest to dla nas naturalna kolej rzeczy. To ścieżka, którą w oczywisty sposób idą wszyscy. Jest to pewnego rodzaju owczy pęd - niektórym jest wręcz głupio się wyłamać z tego trendu. A często po prostu nie wiemy co innego mielibyśmy ze sobą zrobić.
2. Bo warto mieć dyplom, który jest potwierdzeniem wiedzy i kompetencji. To coś, czego zwykle oczekuje pracodawca, więc skoro chcemy mieć dobrą pracę to musimy mieć tytuł magistra / inżyniera / itp.
3. Bo wymagają tego od nas rodzice i inne bliskie nam osoby. Wywierają na nas presję, a niekiedy nawet szantażują nas emocjonalnie.
4. Bo naprawdę chcemy się czegoś nauczyć.
Z moich obserwacji wynika, że najsilniej wpływają na nas pierwsze trzy powody. Często podejmujemy przez to błędne decyzje, nie tylko co do tego czy faktycznie iść na studia czy nie, ale również jeśli chodzi o wybór konkretnego kierunku studiów.
Pierwszy powód zmusza nas do pójścia ścieżką edukacji, którą już rozpoczęliśmy (na przykład jeśli byliśmy w klasie biol./chem., mamy dość ograniczony wybór kierunków studiów związanych z tymi dziedzinami). Drugi powód sprawia, że nie przykładamy aż tak dużej wagi do wyboru, bo przecież potrzebujemy tylko dyplomu. Trzeci powód natomiast jest związany często z tym, jakie wyobrażenie na temat naszej przyszłości mają w głowach nasi rodzice i inne bliskie nam osoby.
Spróbujmy teraz rozprawić się ze wspomnianymi wyżej punktami.
1. Pierwszy powód w oczywisty sposób nie jest żadnym argumentem za tym, aby iść na studia. Jakiekolwiek życiowe wybory nie powinny być efektem owczego pędu, który pozbawia nas zdolności do świadomej refleksji i samoobserwacji. Wyłamanie się z masowego trendu może być początkowo trudne, ale ostatecznie przynosi nam wielką wolność i swobodę w decydowaniu o swoim własnym życiu.
2. Jak już wcześniej wspominałem, w dzisiejszych czasach sam dyplom tak naprawdę o niczym nie świadczy. Ważniejsze są Twoje realne umiejętności i zaangażowanie w to, co robisz. Ważna jest Twoja osobowość - to, czy jesteś osobą otwartą, komunikatywną, zmotywowaną, z dużą inicjatywą i chęcią rozwoju. W wielu miejscach pracy to kluczowe cechy osobowości.
Dlatego praca nad sobą i rozwijanie umiejętności psychospołecznych mogą (ale nie muszą, dużo zależy od konkretnego zawodu) mieć dużo większe znaczenie w rozwijaniu swojej kariery niż zdobywanie kolejnego, mało znaczącego papieru. Jedną z najbardziej cenionych przez pracodawców kompetencji pomoże Ci rozwinąć 15-dniowy kurs Uwolnij się od stresu.
3. Rodzinnym wpływom często ulegamy dlatego, że A) łatwiej jest nam posłuchać kogoś innego i zrzucić odpowiedzialność za ten wybór na niego, zamiast podjąć samodzielną, świadomą decyzję o sobie; B) traktujemy innych jako osoby, które lepiej niż my sami wiedzą, co jest dla nas dobre; C) pragniemy akceptacji naszych bliskich, a niezaspokojenie oczekiwań innych może sprawić, że zabraknie akceptacji z ich strony; D) rodzice stawiają nam ultimatum mówiąc, że zapewnią nam dach nad głową i kieszonkowe tylko wtedy, gdy będziemy studiować.
Jak możemy na to spojrzeć w inny sposób?
A) Decyzję ostatecznie i tak podejmujesz Ty. Na samym początku decydujesz o tym, czy wybierzesz swoją ścieżkę sam, czy może posłuchasz kogoś innego. W tym drugim przypadku pozbawiasz się kontroli nad swoim życiem. Dlatego zanim wybierzesz kierunek edukacyjnej ścieżki, zrób krok w tył i zastanów się, w jaki sposób chcesz poznać odpowiedzi na swoje pytania. Czy będziesz szukał odpowiedzi w sobie, czy u innych?
B) Nikt nie zna nas lepiej, niż my sami. Nikt nie ma dostępu do naszych pragnień, zapomnianych marzeń i osobistych preferencji. Rady i sugestie innych ludzi są jedynie ich własną projekcją tego, co w ich rozumieniu jest dobrą dla nas decyzją.
C) Brak akceptacji przy braku posłuszeństwa to zwykły szantaż emocjonalny, na który nie powinieneś się godzić. Jeśli ta osoba faktycznie przestanie Cię lubić po tym, jak pokażesz jej, że masz odwagę do bycia sobą, proponuję odpuścić sobie tę relację. W większości przypadków jednak odpuści fochy, gdy tylko zobaczy, że w ten podstępny sposób nie wpłynie na Twoją decyzję.
D) Tutaj konieczna jest rozmowa (czy raczej seria długich rozmów) z rodzicami, w trakcie których wytłumaczysz im od A do Z motywy swojej decyzji i przedstawisz im dokładny i sensowny plan swoich działań. Pomóż im zrozumieć, że to co robisz jest przemyślane i że to dobra droga dla Ciebie.
Z trzech wyżej opisanych powodów (owczy pęd, dyplom jako potwierdzenie kompetencji i bliscy), tylko ten środkowy jest warty uwagi, i to tylko w niektórych przypadkach. Jeśli charakter Twojego wymarzonego zawodu rzeczywiście tego wymaga i nie ma opcji, aby dostać dobrą pracę bez ukończonych studiów (gdy przykładowo chcesz zostać lekarzem lub inżynierem) - wtedy studia są bez wątpienia dobrą decyzją.
“Chcę się czegoś nauczyć”
We wszystkich pozostałych przypadkach, jedynym powodem, który Cię powinien interesować przy podejmowaniu decyzji o pójściu na studia jest powód nr. 4, który dotyczy naszej naturalnej motywacji do tego, aby się czegoś nauczyć. Pytanie więc brzmi, czy studia, o których myślisz, faktycznie pomogą Ci w rozwoju swojej wiedzy i umiejętności, czy Ci to jedynie utrudnią? To pytanie, na które znalezienie odpowiedzi nie jest takie proste.
Jeśli nie znasz jeszcze konkretnego kierunku rozwoju, który chciałbyś obrać, zawsze możesz skupić się na różnych dziedzinach i umiejętnościach, które czujesz, że mogą Ci być w przyszłości przydatne. Nie zmuszaj siebie na tym etapie do podejmowania decyzji o ścieżce kariery, jeśli jeszcze nie jesteś na to gotowy. Skup się na tym, co w danej chwili Cię naturalnie interesuje i tam skieruj całą swoją uwagę.
Studia mogą być świetnym sposobem na wniesienie swojego rozwoju na nowy poziom. Mogą być przestrzenią poznawania nowych ludzi, angażowania się w różne projekty i uczenia się wartościowych rzeczy od inspirujących ludzi.
Niestety mogą też być dla Ciebie hamulcem. Mogą być nudne i niepraktyczne. Mogą pożerać mnóstwo czasu, który mógłbyś poświęcić na dynamiczny rozwój osobisty i zawodowy.
Ma na to wpływ wiele czynników:
- Ludzie, którzy na danej uczelni pracują,
- Forma zajęć, które prowadzą,
- Wsparcie lub jego brak w znalezieniu miejsca na dobre praktyki,
- Opcje zaangażowania się w dodatkowe projekty i organizacje studenckie,
- To, na ile Ty sam wykorzystasz dostępne w trakcie studiów okazje.
Przed podjęciem decyzji o złożeniu papierów na daną uczelnię warto dowiedzieć się, jak to wygląda w rzeczywistości. Nie ma lepszej drogi do zrealizowania tego celu, niż rozmowa ze studentami z różnych grup, specjalności i kierunków. Jeśli nie chcesz wybrać się do budynku uczelni i zagadywać przypadkowych studentów, możesz równie dobrze znaleźć uczelniane grupy na Facebooku i zadać tam parę pytań. Im więcej informacji zdobędziesz, tym lepszą decyzję będziesz w stanie podjąć.
Nie-studiowanie
Jeśli nie czujesz, aby pójście na studia było dla Ciebie dobrą drogą, poważnie rozważ zrezygnowanie z tej opcji. To nic wielkiego. To nie jest tak bardzo odjechany pomysł, jak mogłoby się wydawać jeszcze kilkanaście lat temu. Możesz zagospodarować ten czas w bardzo mądry sposób i wycisnąć z niego wszystkie soki. Poza murami uczelni znajdziesz mnóstwo okazji do wartościowego rozwoju. Możesz między innymi:
- pojechać w krótszą lub dłuższą podróż (najlepsza szkoła życia, jaką możesz sobie wymarzyć),
- wybrać się na praktyki do kilku miejsc i dowiedzieć się, w jakiej pracy czujesz się najlepiej,
- przeczytać tony interesujących Cię książek,
- zaangażować się w działalność organizacji pozarządowych,
- zacząć prowadzić swojego bloga lub zrobić pierwsze kroki we własnym biznesie.
Dla wielu taka droga może wydawać się wręcz przerażająca, co zwykle wynika ze strachu przed koniecznością samodzielnego organizowania swojego czasu. Niestety nie wszyscy będą gotowi na świadome i sensowne planowanie tak ogromnej ilości wolnego czasu.
Dla innych jest to po prostu niemożliwe ze względów finansowych. Nie wszyscy rodzice będą skorzy do wspierania pomysłów, które leżą tak daleko poza ich własną strefą komfortu. Poza tym, poza murami uczelni nie masz dostępu do stypendiów, które mogą Ci pomóc opłacić czynsz za mieszkanie czy poradzić sobie z innymi kosztami codziennego życia.
Dlatego nie-studiowanie nie jest dla wszystkich.
Wybierz tę drogę tylko w sytuacji, w której wiesz, że możesz sobie na to pozwolić i naprawdę dobrze wykorzystasz te 5 lat. Że nie będzie to czas zmarnowany. Że zgromadzisz mnóstwo doświadczeń, które wypełnią Twoje serce wspomnieniami a umysł nowymi horyzontami. Które uczynią Cię wewnętrznie bogatym.
Żeby było to możliwe, będziesz potrzebował sporych pokładów motywacji do samodzielnej nauki, rozwoju i aktywnego działania. Jeśli jej nie masz, zastanów się, dlaczego Ci jej brakuje? Czy Twoją energię życiową blokuje Twoje myślenie? Niewyrażone emocje? Brak atrakcyjnego celu? Zastanów się, czego naprawdę chcesz od życia i dopiero potem zajmij się za decyzje związane ze ścieżką edukacji.
W innym przypadku lepiej będzie przerzucić organizację Twojej nauki na zewnątrz (na uczelnię) i faktycznie coś zrobić, zamiast spędzić 5 lat na graniu w gry komputerowe i oglądaniu seriali.
Co teraz?
1. Jako osoba, która dopiero wybiera się na studia (lub nie) - przeanalizuj swoją obecną sytuację (czy wiem, w jakim kierunku chcę się rozwijać? Czy wolę to robić sam, czy wolę, aby ktoś dał mi edukację w tym zakresie?) i pomyśl o planach, jakie masz wobec przyszłości.
Daj sobie czas na refleksję i skup się na tym, czego chcesz Ty sam. Podejmij decyzję o tym, czy iść na studia czy nie. Jeśli tak - jakie? Jeśli nie, jak zagospodarujesz ten czas?
2. Jako osoba, która już studiuje - nie przywiązuj się tak bardzo do tego, że Twój kierunek studiów determinuje to, co będziesz robić później. Może tak być, ale nie musi. Równie dobrze możesz wziąć ze sobą zestaw nowych umiejętności i wnieść go do zupełnie innej, nowej dziedziny. Możesz (tak jak ja) studiując jedno, samodzielnie uczyć się czegoś innego.
Możesz też zmienić studia, jeśli to konieczne. Nie bój się odważnych kroków, jeśli będą miały zbawienny wpływ na całą Twoją przyszłość. Przed Tobą kilkadziesiąt lat pracy i gwarantuję Ci, że będziesz dużo szczęśliwszy, jeśli nie będzie to dla Ciebie tylko praca, ale również przyjemność.
Aby zaplanować swoją dalszą drogę jeszcze w trakcie studiowania, koniecznie przeczytaj artykuł 7 sposobów na zaplanowanie ścieżki kariery na studiach lub rozpocznij 30-dniowy program planowania swojej przyszłości Life Architect BOX - Zaprojektuj swoje życie i działaj.
3. Jako osoba, która już jest po studiach - jeśli lubisz swoją pracę, gratuluję! Należysz do wyjątkowo małego procenta ludzi zawodowo szczęśliwych.
Jeśli nie, nie bój się zmian, niezależnie od tego, ile lat zainwestowałeś w edukację w określonym kierunku. Prawdopodobnie masz przed sobą jeszcze dobre paręnaście lub parędziesiąt lat pracy i szkoda byłoby marnować się w miejscu, w którym nie czujesz się dobrze.
Przygotowanie się do pracy w innej branży to kwestia od roku do trzech lat edukacji (nawet, gdybyś miał poświęcić na to tylko pół godziny dziennie lub dwie godziny tygodniowo). W wielu przypadkach taka edukacja nawet nie jest konieczna, bo Twoja komunikatywność, otwartość i chęć do rozwoju może sprawić, że świadomy pracodawca zatrudni Cię, inwestując w wieloletniego i wartościowego pracownika, który może się nauczyć wszystkiego. Osobowość jest ważniejsza od treści CV.
Na koniec mam jeszcze dla Ciebie kilka luźnych refleksji:
- Minusem studiów jest też to, że musisz wybrać swoją ścieżkę życiową na etapie, na którym możesz wcale nie wiedzieć co chcesz w życiu robić. W pewien sposób skazujesz się na daną ścieżkę (choć oczywiście nie jesteś skazany na nią, ale wiele osób tak to traktuje i w ich głowach niemożliwe jest skierowanie się na inną ścieżkę po wyborze kierunku studiów) co jest głupotą. Dlatego jeśli chcesz iść na studia to wybieraj nie tyle to co chcesz w życiu robić, ale to czego na dany moment chcesz się w życiu nauczyć. Rozważ też opcję zrobienia 3 lat licencjatu z czegoś, + 2 lat magistra z czegoś innego.
- Prawdą jest, że studiowanie daje Ci dużo większe możliwości niż tylko uczęszczanie na wykłady. Zaangażowanie w rozmaite projekty to prawdziwa szkoła życia (sam spędziłem rok w parlamencie studenckim), a organizacje studenckie często umożliwiają podróżowanie i poznawanie ciekawych ludzi.
Jednak nie jest to prawda, że bez studiów takich możliwości zupełnie nie ma. Na każdym etapie swojego życia możesz zostać wolontariuszem w organizacjach zajmujących się najróżniejszymi, ważnymi dla ludzi i świata sprawami. To niezwykle wzbogacające i pouczające doświadczenie. Możesz też pomagać znajomym w ich projektach i w ten sposób uczyć się w praktyce nowych umiejętności. Zaangażowanie to sposób myślenia i działania i to, czy zaczniesz uczyć się poprzez praktykę zależy tylko i wyłącznie od Ciebie, a nie od tego, czy ktoś zaoferuje Ci takie możliwości.
- Niezależnie od tego jaką ścieżkę edukacji wybierzesz, zawsze pamiętaj o samoedukacji. Jakiś czas temu stworzyłem o tym wpis na blogu, który jest zbiorem najróżniejszych miejsc w internecie, w których możesz znaleźć wartościowe, darmowe kursy. Dotyczą one tematyki języków obcych, informatyki, biznesu i tak naprawdę każdej dziedziny, którą możemy znaleźć w szkolnym czy uczelnianym programie. Zajrzyj do artykułu Samoedukacja w praktyce, czyli skąd czerpać wiedzę?
Mam nadzieję, że ta garść refleksji pomoże Ci podjąć świadomą i dobrą dla siebie decyzję o tym, co dalej z Twoją edukacyjną i zawodową ścieżką. Pamiętaj o tym, aby najpierw odciąć się od tego, co “powinno” się robić, a następnie zajrzeć w głąb siebie i znaleźć odpowiedź na pytanie - “co jest dla mnie dobre?”.
Podziel się w komentarzach swoimi doświadczeniami i przemyśleniami. Twoje refleksje bez wątpienia mogą się okazać bardzo pomocne dla tych, którzy stoją przed wyborami, które Ty już masz za sobą.