Miłość wolna, miłość uzależniona

Duża część związków to relacja dwóch uzależnionych od siebie ludzi. Ludzi, którzy całkiem dosłownie - nie mogą bez siebie żyć. Dlaczego w naszych intymnych relacjach tak łatwo uzależniamy się od naszego partnera? Dlaczego tak bardzo potrzebujemy tej drugiej osoby, że myśl o rozstaniu jest dla nas jak wizja końca świata?

Ten artykuł zaczniemy w dość nietypowy sposób. Podzielę się z Tobą fragmentem najlepszej książki o relacjach, jaką kiedykolwiek miałem okazję przeczytać. To książka “You’re the one you’ve been waiting for” (“Jesteś tym, na kogo czekałeś”). To książka Richarda Schwartza, twórcy terapii IFS (więcej o tej metodzie przeczytasz tutaj).

Książka jest obecnie w procesie tłumaczenia i zostanie wydana w języku polskim w okolicy maja 2019, natomiast dzięki uprzejmości wydawcy mogę się z Wami podzielić tym bezcennym fragmentem już teraz. To tekst o metaforze magicznej kuchni, który będzie stanowić idealne wprowadzenie do dalszej części artykułu

Metafora Magicznej Kuchni

"Wyobraź sobie, że odziedziczyłaś od swoich rodziców Magiczną Kuchnię, w której możesz znaleźć każdy rodzaj i każdą ilość pożywienia. Ponieważ rodzice karmili cię bezwarunkowo, nauczyłaś się traktować tak samo swoje dzieci. Są więc szczęśliwe, bo uwielbiają twoje jedzenie. Jest ono tak pożywne i zaspokajające, że dzieci ani się nie przejadają, ani nie mają ochoty na słodycze, czy inne rodzaje śmieciowego jedzenia.

Nigdy nie wykorzystujesz jedzenia, aby je karać czy motywować, w rezultacie twoje dzieci wierzą, że zasługują na to, by być dobrze odżywiane, już choćby dlatego że są twoimi dziećmi. Nie kłócą się, bo każde z nich wie, że pożywienia starczy dla wszystkich. Również swoim przyjaciołom, sąsiadom i wszystkim, którzy są głodni, dajesz jeść bez ograniczeń, dla samej tylko przyjemności dzielenia się. Wiesz, że nie musisz gromadzić pożywienia, bo twoje zasoby nigdy się nie kończą.

Pewnego dnia do twoich drzwi puka jakiś człowiek i oferuje twoim dzieciom stały dostęp do pizzy i cukierków, jeśli z uczuciem się o niego zatroszczą. Ponieważ ty i twoje dzieci jesteście najedzeni, a w dodatku widzisz, że ów człowiek nie dba zbyt dobrze o własne dzieci, odpowiadasz: „Nie, dziękuję, mamy mnóstwo własnego jedzenia”.

Innego dnia do twoich drzwi puka kolejny człowiek. Jest podobny do ciebie: ma wiele dzieci, które szczodrze karmi, a one są szczęśliwe i zadowolone. Pociąga go jedzenie z twojej Magicznej Kuchni, ale go nie potrzebuje, bo sam lubi gotować i ma sporo własnego pożywienia. Jego dzieci uwielbiają bawić się z twoimi i chciałyby zamieszkać w twoim domu. Jednak wiedzą też, że on zadba o nie, niezależnie od tego, co się stanie z tobą, ufają więc jego decyzji w kwestii tego, gdzie zamieszkać.

Zapraszasz go do siebie i jesteś zachwycona, jak bardzo nawzajem lubicie to, co dla siebie gotujecie. Wszystkie dzieci delektują się różnorodnością potraw, które teraz powstają w twojej kuchni.

A teraz wyobraź sobie, że mieszkasz w innym domu. Jesteś bardzo biedna i masz mało jedzenia dla swoich dzieci. Ponieważ ciągle chodzą głodne, najmłodsze i najsłabsze z twoich dzieci nieustannie płaczą i proszą cię, abyś znalazła im kogoś, kto je nakarmi. Ich rozpacz doprowadza cię do szaleństwa, więc zamykasz je w piwnicy, żeby w końcu przestały cię irytować i przypominać o swojej udręce. Takiego radzenia sobie z kłopotliwymi dziećmi nauczyli cię rodzice.

Choć usilnie starasz się ignorować szlochy swych najmłodszych dzieci, wciąż słyszysz je przez piwniczne mury. Naglący charakter ich potrzeb jest niczym nieustanne kłucie z tyłu głowy. Niektóre ze starszych dzieci straciły już zaufanie, że w ogóle umiesz zadbać o rodzinę.

Podejmują się zadań przeznaczonych dla dorosłych, nalegają, byś się bardziej postarała, próbują też opanować lub uspokoić pozostałe dzieci w piwnicy, jednocześnie starając się znaleźć jakieś jedzenie. Jako że te starsze dzieci nie mają odpowiednich narzędzi, by sprostać tym zadaniom, stają się bezwzględne i chcą wszystko kontrolować. Ciągle krytykują twoje nawyki w pracy i jej jakość, i zużywają ogromne zasoby energii, aby zapanować nad dziećmi w piwnicy.

Kiedy więc do twoich drzwi zbliża się ów facet z pizzą i cukierkami, dzieci z piwnicy z wyprzedzeniem wyczuwają zapach jedzenia. Wariują z radości na myśl o tym, że ktoś je może nakarmić i przywrócić z wygnania. Ubóstwiają Cukierkowego Faceta i są gotowe zrobić wszystko, aby go zadowolić. Ty i starsze dzieci jesteście głodni, wycieńczeni; duże wrażenie robi na was to, jak bardzo ów gość uszczęśliwia maluchy z piwnicy. Bardzo mocno kusi was możliwość, że nie trzeba się będzie już więcej nimi zajmować, jeśli pozwolicie, by przylgnęły do kogoś innego.

W rezultacie, mimo pewnych obaw dotyczących wymagań tego człowieka i niskiej jakości jego pożywienia, ty i starsze dzieci zgadzacie się zadbać o jego emocjonalne potrzeby w zamian za regularne posiłki. Okazuje się, że od czasu do czasu mężczyzna bywa agresywny, ale młodsze dzieci wciąż boją się głodu i powrotu do piwnicy. Jednocześnie, coraz bardziej skąpi pizzy i cukierków, podczas gdy maluchy zdążyły się już od nich uzależnić. Za każdym razem, gdy rozpoczynasz rozmowę o pozbyciu się go, dzieci nie dają ci dojść do głosu.

Wyobraź sobie teraz, że jedzenie z tej historii to w rzeczywistości miłość, a dzieci to różne części ciebie. Jeśli identyfikujesz się z pierwszym rodzicem, który posiada magiczną kuchnię, nie potrzebujesz czytać tej książki dalej. A to dlatego że kiedy kochasz i akceptujesz swoje części bezwarunkowo – po prostu dlatego, że one w tobie istnieją – nie będą ich pociągać fałszywe obietnice różnych ludzi.

A kiedy znajdziesz właściwego partnera, twoje części nie będą tak bardzo zależne, wymagające, zapobiegawcze czy podatne na zranienie, by nieustannie robić sceny czy skłaniać cię do tolerowania przemocy. Zamiast tego każda z nich na swój indywidualny sposób będzie kochała twojego partnera, wzbogacając tym samym twoje doświadczenie intymności. Będą też czuły się pewnie, wiedząc, że nawet jeśli zostaną przez niego zranione, ty ich nie opuścisz i wszystkim się zajmiesz.

Jednakże, jeśli jesteś taka jak większość osób w naszej kulturze, to nauczyłaś się od swych rodziców i rówieśników zsyłać na wygnanie niektóre części siebie. Tak więc piwnica twojej psyche pełna jest głodnych miłości i wrażliwych na zranienie wewnętrznych dzieci. Ponieważ dostają od ciebie tak niewiele, obsesyjnie będą szukać kogoś, kto – jak to sobie wyobrażają – je uratuje.

W tej desperacji uczynią cię ślepą na wady tej osoby. Najprawdopodobniej skłonią cię do wyboru Pana Niewłaściwego, po czym, ponieważ są tak bardzo potrzebujące i wrażliwe, zmuszą cię do pozostania z tą osobą zbyt długo, albo będą przewrażliwione na rzekome zranienia z jego strony, albo też spróbują kontrolować to, jak bardzo może się on zbliżyć do ciebie i innych ludzi."

Nieuniknione rozczarowanie

Daj sobie teraz chwilę na refleksję. Czy kochasz wszystkie swoje dzieci i karmisz je obficie, czy głodne i spragnione jedzenia są zamykane w piwnicy, gdzie krzyczą jeszcze głośniej o uwagę?

Mam wielką nadzieję, że jesteś jedną z tych nielicznych osób, które posiadają w sobie taką magiczną kuchnię, pełną miłości do wszystkich, nawet tych najbardziej zranionych części ciebie. Jeśli jednak tak nie jest, nic się nie przejmuj. Z tego artykułu dowiesz się, w jaki sposób przestać skupiać się na tym, aby uzyskać opiekę dla tych części od innych ludzi i zaopiekować się nimi samodzielnie. Tak, aby nie być uzależnionym od partnera i tworzyć zdrowe i świadome relacje.

W wyniku społecznego programowania i tego, czego się nauczyliśmy od naszych rodziców, najczęściej nie wierzymy, że sami możemy otrzymać od siebie tego, czego potrzebujemy. Jesteśmy karmieni wizją świata, w którym znalezienie tej “drugiej połówki” jest kluczowe, aby znaleźć szczęście. Filmy romantyczne wylewające się z ekranów kin i telewizji bezlitośnie wkładają nam do głowy obraz zakochanych od pierwszego wejrzenia osób, dla których samotność zawsze oznaczała życiową porażkę.

Skupiamy się więc na tym, aby znaleźć ulgę dla naszego cierpienia w świecie zewnętrznym, zamiast samodzielnie zająć się tym, co nas boli. Wchodzimy w relacje, w których nasz wymarzony partner swoją obecnością ma pomóc nam zakopać dręczące nas uczucie samotności, a swoją miłością ma udowodnić nam, że jednak jesteśmy coś warci.

Niestety taka strategia przynosi efekty tylko tymczasowo. Jak pisze Schwartz, “Twój partner nie jest w stanie w nieskończoność sprawiać, że będziesz czuć się dobrze. Twoje rozczarowanie będzie w pewnym momencie nieuniknione.” Prędzej czy później wydarzy się coś, co zmusi nas do skonfrontowania się z trudną prawdą - on/ona nie jest w stanie wypełnić moich własnych dziur emocjonalnych.

Być może on zacznie spędzać więcej czasu ze swoimi kolegami, zmuszając Ciebie do spotkania się ze swoim strachem przed samotnością.

Być może ona przestanie patrzeć na Ciebie jak w obrazek i obudzi się ta część Ciebie, która tak bardzo potrzebuje być podziwiana.

Być może on zapomni o schowaniu swoich skarpetek, a w Tobie wyzwoli się złość, której podłożem jest silna potrzeba kontroli napędzana przez poczucie bezradności.

Zachowania i reakcje naszych partnerów bezustannie budzą w nas to, co jeszcze pozostało do uzdrowienia.

3 koła ratunkowe

Gdy tego typu sytuacje zaczynają dziać się coraz częściej - gdy nasi partnerzy lub nasze partnerki przestają zaspokajać nasze potrzeby - robimy, co w naszej mocy, aby nasze emocjonalne rany mogły w dalszym ciągu być zaklejone plastrem ulgi i spokoju. Zwykle sprowadza się to do trzech możliwości:

  1. Próbujemy nakłonić naszego partnera do tego, aby się zmienił. Krytykujemy, zawstydzamy, negocjujemy, prosimy, żądamy aby stał się tą osobą, którą był wcześniej - lub tą, której obraz sami stworzyliśmy w swojej głowie.
  2. Robimy to samo, tylko względem siebie. Skreślamy siebie na rzecz partnera, dostosowujemy się do tego, czego myślimy, że nasz partner oczekuje. Oczywiście ma to destrukcyjne konsekwencje, ponieważ negujemy to, kim jesteśmy naprawdę i prawdopodobnie zrodzi to w nas frustrację, którą później skierujemy na drugą osobę.
  3. Zamykamy swoje serce na naszego partnera i A) szukamy kogoś innego, B) odcinamy się od cierpienia i pustki i zostajemy w obecnej relacji (raz po raz słysząc od naszego partnera słowa w stylu “Ty nic nie czujesz, jesteś jak bryła lodu!”), C) odcinamy się od tych uczuć i decydujemy się żyć w samotności.

Pewnie już teraz widzisz, że żadna z tych opcji nie jest szczególnie atrakcyjna. Jaką więc mamy alternatywę?

Skierowanie swojej uwagi do wewnątrz, zamiast skupiania się na tym, aby to druga osoba była naszym zbawieniem. Innymi słowy - stara, dobra praca nad sobą.

Nie oszukujmy się - to nie jest łatwe. Bez ciągłego utwierdzania w przekonaniu, że jesteśmy wyjątkowi i cudowni, wielu z nas do pewnego stopnia będzie doświadczać uczucia bezwartościowości, samotności czy pustki.

Jednak jeśli chcemy z naszym partnerem mieć głęboko duchową i silną więź, musimy zapłacić za to pewną cenę. Musimy poświęcić czas na to, aby zbudować dla siebie taką magiczną kuchnię. Miejsce w sobie, z którego będziemy mogli zaopiekować się naszymi zranionymi częściami.

Potrzebujemy nauczyć się karmić nasze części swoją własną miłością, tak aby miłość innych była cudownym dodatkiem, a nie narkotykiem, bez którego nie umiemy funkcjonować.

Oczywiście nie chodzi tutaj o to, aby być w 100% samowystarczalnym. Nikt nie jest. Jesteśmy stworzeni do tego, aby żyć w relacjach, związkach, społecznościach. Taka jest nasza natura. Twój partner nadal może być dla Ciebie wartościowym wsparciem i nie wyobrażam sobie, aby w mojej relacji było inaczej.

Jednak gdy uwalniasz swojego partnera od presji dbania o Twoje własne emocjonalne rany (i gdy uwalniasz go od Twojej złości, gdy on tego nie robi), stanie się on Twoim towarzyszem, partnerem, kochankiem, którego potrzebujesz.

Będzie nim, ponieważ on sam tego chce i widzi w tym ogromną wartość, a nie dlatego, że czuje, że jeśli tego nie zrobi - to zostanie przez Ciebie odrzucony. Jeśli jesteś gotowa, aby dzielić z nim odpowiedzialność za dbanie o to, co masz w sobie jeszcze niepoukładane, możesz otrzymać od niego bardzo dużo.

Co to znaczy “dzielić odpowiedzialność”? To znaczy, że masz pełne prawo do tego, aby żyjąc w związku poprosić swojego partnera o to, aby nie robił rzeczy, które sprawiają, że zalewają Cię Twoje własne, nieprzepracowane jeszcze emocje (a także, aby robił te rzeczy, które pomagają Ci zadbać o swoje potrzeby). Oczywiście ze świadomością i akceptacją tego, że on może nie zgodzić się na to, aby tę prośbę spełnić.

Aby nie być uzależnionym od tego co myśli lub robi Twój partner, ważne jest, abyś samodzielnie dbał o swoje emocjonalne zranienia, gdy te rany ponownie się otworzą. Bądź tym głównym opiekunem tych najbardziej potrzebujących części Twojej osobowości i traktuj swojego partnera jako kogoś, kto może (ale nie musi!) być dla Ciebie w tym wsparciem.

Można to podsumować stwierdzeniem, że nie będziesz umiał nikogo kochać, dopóki nie pokochasz sam siebie.

W naszej kulturze funkcjonuje to trochę jako truizm. Sporo książek o tym mówi, ale mało kto uczy, jak to właściwie zrobić. Oczywiście jest to temat rzeka i nie jest moim celem, aby dać Ci takie rozwiązania w tym artykule. Więcej informacji na ten temat na pewno znajdziesz we wspomnianej książce lub w moim kursie online “Pewność siebie w relacjach”, który tą książką był w dużej mierze inspirowany.

Aby jednak zostawić Ciebie z kilkoma praktycznymi inspiracjami, poniżej dzielę się 9 pomysłami na to, co robić w swojej relacji, aby uwolnić swojego partnera od obowiązku niesienia Twoich własnych ciężarów.

9 sposobów na miłość wolną od uzależnienia

Nie wszystkie z wymienionych sposobów muszą Ci odpowiadać, nie wszystkie muszą być adekwatne dla Ciebie na etapie, na którym jesteś w swojej relacji. Zachęcam jednak do wypróbowania każdego z nich. Choć na pierwszy rzut oka niektóre mogą wydawać się wyzwaniem, w praktyce są łatwiejsze, niż mogłoby się wydawać.

Każdy z tych sposobów z całą pewnością pozytywnie wpłynie na to, jak funkcjonujesz w swoim związku, jak czuje się Twój partner lub Twoja partnerka oraz jak rozwija się więź, która jest między Wami.

  1. Przede wszystkim, zwolnij swojego partnera od odpowiedzialności za to, jak się czujesz. Uznaj, że to jest Twoje własne zadanie, aby zadbać o swoje emocje i o wszystko, co się dzieje w Tobie. Nawet, gdy to ON Cię wkurzy, gdy to ON Cię zrani, gdy to ON o Tobie zapomni - pamiętaj, że to w TOBIE żyją emocje, które tak silnie zareagowały i jest to Twoją odpowiedzialnością, aby się nimi zaopiekować. Jednocześnie, gdy coś takiego się wydarzy...
  2. Rozmawiaj ze swoim partnerem o trudnych emocjach, których doświadczasz. Opowiedz mu o traumach, które przeżyłaś w dzieciństwie. Podziel się tym, co jest dla Ciebie najtrudniejsze. Pozwoli mu to lepiej zrozumieć Ciebie i Twoje zachowania. Ważne, abyście oboje wiedzieli, że Wasze czasami ekstremalne i trudne reakcje nie są winą drugiej osoby, ale wynikają z wnętrza każdego z Was. Rozmawianie o naszych ranach prawdopodobnie przyczyni się do tego, że będziecie mieć wobec siebie więcej wyrozumiałości.
  3. Staraj się nie ranić słowami drugiej osoby, nawet jeśli Wasza kłótnia rozwinęła się do niewyobrażalnych rozmiarów. Każde raniące słowo uderza w te najbardziej wrażliwe części nas, co z kolei wzmacnia nasze mechanizmy obronne. Im silniejsze mechanizmy obronne, tym większa szansa na zaostrzenie konfliktu.
  4. Jeśli mimo wszystko stanie się tak, że wzajemnie siebie zranicie czynami lub słowami - dajcie sobie trochę czasu dla siebie (osobno) i zastanówcie się nad tym, co Was pokierowało do takiego, a nie innego zachowania. Przeproś swoją partnerkę, przeproś swojego partnera. Wytłumacz, co w Tobie było powodem takiego, a nie innego zachowania. Cuda czyni tutaj NVC (Porozumienie bez przemocy) - język miłości.
  5. Gdy Twój partner zachowuje się tak, jakby nie dbał o Ciebie lub przestał Cię kochać - pamiętaj, że to tylko jedna z części jego osobowości ma taki stosunek do Ciebie. To zupełnie naturalne, że w jednej osobie mogą istnieć części, które mają w sobie mnóstwo miłości, dobroci i życzliwości, jak również te, którym zdarza się czuć nienawiść, złość i niechęć.
  6. Jeśli boisz się o swoją relację i czujesz, że Twoje potrzeby nie są zaspokajane, nie wymuszaj na partnerze drobnych wyrzeczeń i kompromisów, tak aby stał się osobą, którą chcesz, aby był. To stopniowo i powoli sprawi, że on przestanie być sobą. Będąc ofiarą takiego wpływu być może chętnie będzie robił to, czego od niego oczekujesz, bo będzie chciał, abyś była szczęśliwa. Wkrótce jednak nie będzie już tą osobą, w której się pierwotnie zakochałaś.
  7. Z drugiej strony, nie skreślaj siebie na rzecz partnera. Nie dostosowuj się do tego, czego według Ciebie on oczekuje. Zamiast tego postaw na szczerą rozmowę o potrzebach i oczekiwaniach, dzięki której wspólnie zobaczycie, czy warto kontynuować tę relację.
  8. Jeśli rozstanie jest nieuniknione, miej świadomość tego, że Twoje przerażenie jest związane ze strachem, że Twoje wewnętrzne dzieci nie będą teraz miały żadnego pożywienia (miłości). To nie musi być prawda, ponieważ możesz nauczyć się nawiązywać kontakt z tym miejscem w Tobie, w którym tej miłości jest pod dostatkiem, po to, aby móc nią wykarmić wszystkie potrzebujące tego kawałki siebie.
  9. Wydrukuj ten artykuł i podaruj go swojemu partnerowi z dopiskiem, że chcesz z nim o tym porozmawiać w najbliższych dniach. Zapytaj go, co o tym sądzi oraz czy jest otwarty na to, aby zacząć wprowadzać opisane tu idee w życie.

Na koniec, pamiętaj, że każdy związek jest wyzwaniem. Każdy związek wymaga tego, aby konfrontować się z tymi najtrudniejszymi częściami siebie. Ma to swoje plusy - nie ma lepszego sposobu na odkrywanie siebie i pracowanie nad sobą, niż intymna relacja.

Możesz więc traktować swojego partnera jako Twojego najcudowniejszego nauczyciela. Nauczyciela, który w nie zawsze łatwy sposób będzie pokazywać Ci te miejsca w Tobie, które nie są jeszcze uzdrowione.

Życzę Ci powodzenia w tworzeniu bliskich i pełnych autentycznej miłości relacji. A jeśli masz 3 minuty i widzisz w sobie gotowość, aby podzielić się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami w tym temacie - pozostaw proszę swój komentarz pod artykułem.