8-godzinna medytacja
Kilka dni temu postanowiłem zrobić eksperyment. 8-godzin czystej medytacji z kilkoma krótkimi przerwami. Prowadziła mnie ciekawość tego, jak takie doświadczenie wpłynie na sposób działania mojego umysłu. Z tego artykułu dowiesz się, co dokładnie działo się w mojej głowie przez te 8 godzin.
Do eksperymentu podchodziłem bez żadnych konkretnych oczekiwań, bo wiem, że jakiekolwiek oczekiwania mogą zanieczyścić samo doświadczenie.
Moja relacja składa się tylko i wyłącznie z opisu tego, co doświadczyłem - bez żadnych teorii, opinii, filozofii czy wskazówek.
Założenia były proste:
- medytacja uważności, czyli skupianie się na wszystkim, co się dzieje wokół (dźwięki, przedmioty, ciało);
- bloki medytacji po ok. 1,5 godziny i około 30 minut przerwy;
- medytacja na siedząco, czasami podczas prostych, domowych czynności;
- notatnik, dzięki któremu czasami można spisać spostrzeżenia lub jakieś natrętne myśli;
- dużo wody, lekkie jedzenie (brain food): orzechy, owoce, itp.
Wystartowałem koło 10, skończyłem po 18. Oto, co zapisałem po zakończeniu medytacji:
1. Nie było łatwo. To zupełnie inny kaliber niż codzienna, 20-minutowa medytacja. Utrzymywanie umysłu w stanie tak wysokiej świadomości przez kilka godzin z rzędu jest dużym wyzwaniem i przyznam, że nie spodziewałem się tego. Mimo to początek medytacji był niezwykle przyjemny, dominowało poczucie ulgi, odpoczynku od myślenia.
2. Najróżniejsze myśli pojawiały się regularnie, od czasu do czasu. Początkowo łatwo było mi od razu to odnotować (kilka sekund) i wrócić do obserwacji/uważności, jednak im później, tym dłuższe były „odloty” w świat myśli (kilkanaście sekund). Wydaje mi się, że głównym powodem tego było…
3. Zmęczenie, które dało mi w kość od 4 godziny wzwyż. Mimo że cały proces był wspaniały, orzeźwiający, oczyszczający, w pewnym momencie zacząłem odczuwać zmęczenie medytacją. Tak, jakby umysł miał już dość aktywności, do której nie jest przyzwyczajony w takim wymiarze. Pojawiła się senność. Kilka razy pozwoliłem sobie na mikro-drzemki (trwający kilka sekund płytki sen), który „dodawał mi sił”. W pewnym momencie poczułem potrzebę położenia się na dłużej i przez 15 minut spałem. Uznałem, że nie ma sensu walczyć z tym - skoro mój mózg potrzebował snu, warto było go posłuchać. Po tej drzemce wróciła mi energia do dalszej medytacji.
4. Kluczowa jest postawa. W wielu książkach i artykułach można znaleźć informacje o postawie siedzącej z prostym kręgosłupem. Taka postawa pobudza obszary mózgu odpowiedzialne za jego aktywność i sprawia, że mniej chce nam się spać. Trudno mi było usiedzieć po turecku przez całe 8 godzin, ale faktycznie postawa z wyprostowanymi plecami (nie na siłę) pomagała.
5. Im dalej w medytację, tym głębsza się ona stawała. Co to znaczy głębsza medytacja? W sposób bardziej intensywny doznawałem stanu obecności i świadomości. W sposób wyraźniejszy odczuwałem tu i teraz. Przenikał mnie większy spokój. To niesamowite doświadczenie, bo nagle Twój umysł zaczyna działać inaczej niż na co dzień. Trochę dziwnie się czułem, jak przed bitą godzinę lub dwie nie myślałem praktycznie o niczym (poza pałętającymi się myślami tu i tam).
6. Po jakimś czasie postanowiłem sprawdzić na ile ten stan uda mi się utrzymać podczas wykonywania czynności (np. sprzątanie, zmywanie naczyń, kąpiel pod prysznicem, spacer na powietrzu). Udało się, choć medytacja w takiej formie jest płytsza i łatwiej można zapomnieć o utrzymywaniu świadomości (łatwiej można odpłynąć z myślami). Gdy medytujesz na siedząco, skupiasz się na głębi tego doświadczenia, tutaj część Twojej uwagi idzie na czynność. Warto jest medytować w trakcie robienia czegoś, ale jeśli chcesz w 100% skupić się na medytacji, polecam bezczynność.
7. Przez ostatnie 2 godziny medytacji miałem silną, wewnętrzną potrzebę zrobienia czegoś. Jakiegoś ruchu, aktywności. Nie wynikało to z myśli typu „ale nuda, zróbmy coś”, takich myśli w ogóle nie było. Czułem natomiast dziwną potrzebę ruszenia się. Być może wynikało to z tego, że na co dzień działam bez przerwy i taki okres nic nie robienia był dla mojego mózgu nowością.
8. W chwilach zmęczenia tym stanem umysłu najbardziej pomagała mi koncentracja na oddechu i na dźwiękach. Wsłuchiwanie się w dźwięki wycisza dialogi wewnętrzne i zatrzymuje procesy myślowe.
9. Po medytacji czułem się spokojniejszy niż kiedykolwiek przedtem. Przenikało mnie bardzo głębokie poczucie spokoju wewnętrznego. W głowie cisza, tylko pojedyncze spokojne myśli. Samodzielnie mogłem dobrać każdą myśl, którą chciałem utrzymywać w swojej głowie.
10. To, co było dla mnie bardzo ciekawe w pierwszych kilku godzinach po medytacji - ponowne wejście w ten stan było bardzo łatwe, wręcz naturalne - tak samo jak podniesienie ręki do góry. „Przestawienie” umysłu na stan pełnej obecności w tu i teraz było jak włączenie światła w ciemnym pokoju. Klik i już.
11. Po medytacji uderzyło mnie głębokie poczucie wewnętrznego RESETU. Wszystkie myśli, sprawy, zmartwienia, cały chaos myślenia, który był w mojej głowie przed medytacją - zniknął w 100%. Wow. Czułem się, jakbym zaczynał od zera. Nabrałem ogromnego dystansu do spraw, które miałem na głowie i miałem poczucie, że wszystko jest takie proste i lekkie.
Wieczorem byłem zaskakująco zmęczony. Wcześniej myślałem, że taka medytacja da mi tak dużo energii i że nie będę mógł zasnąć. Wręcz przeciwnie - spałem jak zabity, a rano obudziłem się z niezwykle odświeżonym umysłem.
Z perspektywy czasu wydaje mi się, że zmęczenie, które napotkałem podczas medytacji było zupełnie naturalne - taki długi czas medytacji jest dużym wysiłkiem dla mózgu, bo wymaga utrzymywania odpowiedniego sposobu funkcjonowania mózgu przez dłuższy czas. Jestem pewien, że lepsza „rozgrzewka” na parę dni przed zminimalizowałaby to zmęczenie.
Normalnie medytuję 20 minut dziennie (nie codziennie), więc był to spory przeskok. Gdybym przez dwa dni medytował po 1 godzinę, potem jeszcze dwa dni po 2 godziny, przejście byłoby bardziej płynne.
Efekty po 1 dniu? Wejście w stan medytacji nadal było dla mnie naturalne i łatwe. Medytacja znacznie głębsza i wyraźniejsza. Dialogi wewnętrzne były spokojniejsze i było ich mniej. Trajkoczący umysł powoli zaczął wracać, a pojawiające myśli dziwnie irytować - tak, jakby umysł mówił „bez was było tak fajnie”. Pojawiało się dużo kreatywnych myśli i pomysłów, które raczej nie "wyklułyby" się w innych warunkach.
Gdy to piszę, od mojego 8-godzinnego eksperymentu minęło 5 dni. Umysł stopniowo wracał do starego sposobu funkcjonowania, ale dzięki codziennej medytacji (20 minut) niektóre efekty się utrzymały. Nadal wejście w stan obecności jest dla mnie niezwykle łatwe i jest kwestią „przestawienia” czegoś w głowie (choć ta łatwość oczywiście jest trochę mniejsza niż np. w dzień po eksperymencie).
Stan medytacji jest nadal głęboki i intensywny. Odczuwam większy spokój, a o stresie czy innych destruktywnych emocjach nie ma w ogóle mowy. Łatwiej jest mi kontrolować swoje myśli.
Z przyjemnością powtórzę ten eksperyment za jakiś czas, jeszcze lepiej się do niego przygotowując. Dłuższa medytacja pozwala osiągnąć zupełnie nowy poziom głębi tej praktyki i umożliwia naszemu umysłowi wejść na nowy poziom funkcjonowania. Jeśli chciałbyś poznać praktyczne sposoby na rozpoczęcie i pogłębienie własnej praktyki medytacji, zapoznaj się z 5-dniowym kursem Medytacja dla początkujących. Każdego dnia wprowadzi Cię on w nowe metody i przeprowadzi przez kolejne rodzaje medytacji, abyś mógł odnaleźć te najbardziej zgodne z Tobą.
Mam nadzieję, że moje doświadczenia zainspirują Cię do podobnych eksperymentów, bo w ten sposób uczymy się o sobie najwięcej. Tamten dzień nauczył mnie o medytacji więcej niż jakakolwiek książka.
Pamiętaj, że moje doświadczenie może być inne od Twojego. Dlatego, zamiast czytania - doświadczaj, zamiast myślenia - rób. Jeśli chcesz mnie zapytać o coś, o czym nie wspomniałem w powyższym tekście - zadaj pytanie w komentarzach.
Jeśli jesteś początkujący w medytacji a potrzebujesz praktycznych wskazówek, zajrzyj do tych artykułów: