Wstyd. Jak działa i jak go uwolnić?

Carl Jung kiedyś powiedział, że wstyd to emocja, która zjada naszą duszę. Nie ma wątpliwości - to jeden z największych emocjonalnych ciężarów, jaki możemy nosić. Głęboko zakorzeniony w naszym poczuciu tożsamości niszczy nasze poczucie własnej wartości i odsuwa nas od innych ludzi. Z tego artykułu dowiesz się, jak działa wstyd i jak zacząć sobie z nim radzić.

Płaszcz, który na sobie nosisz

Wyobraź sobie, że masz 5 lat. Jesteś lekkim, pełnym zaufania i radości dzieckiem, które dopiero uczy się, jak żyć w tym świecie.

Twoja beztroska i spontaniczność sprawiają, że biegasz wokół, skaczesz, tańczysz. Jesteś w swoim świecie, bawisz się, robisz to, co do Ciebie należy - podążasz za swoimi instynktami i pragnieniami. Niestety Twoja energia to chwilami za dużo dla ludzi wokół Ciebie. Twoi rodzice są już nią zmęczeni, boją się też, że przeszkadzasz innym ludziom - sąsiadom, zakochanym, którzy przy stoliku obok w restauracji mają randkę, ludziom spacerującym w parku.

W pewnym momencie postanawiają więc założyć Ci płaszcz. Szary, brudny płaszcz, który w swoich kieszeniach ma kilka kamyków. Niby nic ciężkiego, ale jednak nieprzyjemnie jest mieć na sobie coś takiego. Masz w nim mniejszą mobilność ruchów. Już nie jest Ci tak łatwo skakać, tańczyć i biegać. Płaszcz ogranicza Twoją zdolność ruchową, z czego rodzice są zadowoleni - nie zrobisz już bowiem nic, co by ich zaskoczyło. Łatwiej jest im kontrolować Twoje ruchy.

Powoli przyzwyczajasz się do tego płaszcza, a za każdym razem gdy próbujesz oddawać się ulubionym zabawom, gdy robisz coś po swojemu (wbrew tego, co wypada, a czego nie wypada robić) - gdy rodzicom się to nie podoba, wkładają do kieszeni Twojego płaszcza kolejne, ciężkie kamyki.

Mijają lata, a Ty tak bardzo przyzwyczajasz się do swojego płaszcza, że zupełnie zapominasz o tym, że ten płaszcz kiedyś został Ci założony. W pewnym momencie zaczynasz go po prostu traktować jako część siebie. Jesteś tak bardzo przyzwyczajony do tego ciężaru, że jesteś przekonany, że to część Twojej tożsamości. Płaszcz wręcz zrósł się z Tobą, stał się kawałkiem Ciebie, a kamienie, którymi wypchane są wszystkie kieszenie, tworzą nieznośny ciężar, który również jest częścią Ciebie.

Nosisz na sobie ten ciężar, a przecież tak bardzo chciałbyś znowu być lekki, radosny i spontaniczny. Tak bardzo chciałbyś pozwolić sobie na bycie sobą, bez żadnych obciążeń. Brak poczucia wolności i swobody zaczyna Ci doskwierać, a to powoduje powoli narastającą frustrację. Rośnie w Tobie złość skierowana na siebie. “Okropny jestem!” - mówisz sobie, myśląc o brudnym i podartym już płaszczu, który na sobie masz. “Głęboko we mnie jest coś, co jest odrażające…” - mówisz do siebie, myśląc o ciężkich, ukrytych głęboko w kieszeniach kamieniach.

Z jednej strony - czujesz przytłaczający ciężar, który odbiera Ci radość życia i myślisz, że ten ciężar jest częścią Twojej tożsamości. Z drugiej strony krytykujesz siebie za to, że to nosisz, wkładając tym samym kolejne kamienie do kieszeni swojego płaszcza.

“Nie zasługuję na miłość”
“Coś jest ze mną nie tak”
“Jestem zepsuty”
“Jestem niewystarczająco dobry”

Nieuświadomione, rodzinne dziedzictwo

Ten płaszcz to wstyd, który jest nieodłączną częścią naszej kultury. Nosimy go niemal wszyscy. U większości z nas jest on tak dobrze ukryty, że mogłoby się wydawać, że w ogóle go tam nie ma. Nasze mechanizmy obronne radzą sobie bowiem świetnie w organizowaniu naszego życia w taki sposób, aby uczucie wstydu przypadkiem nie wypłynęło na powierzchnię, przytłaczając nas swoim ciężarem.

Płaszcz wstydu można zdjąć, ponieważ nie jest to uczucie, które jest z nami od momentu urodzenia. Jest to brzemię, które jest nabyte, wyuczone. Często przekazywane z pokolenia na pokolenie, jako nieuświadomione rodzinne dziedzictwo.

Nie oznacza to, że uczucie wstydu jest bezużyteczne. Nie ma niepotrzebnych emocji. Wstyd pełni ważną rolę i jest nią konformizm - dopasowywanie się do norm społecznych. Pomaga nam zadbać o naszą potrzebę przynależności i pozwala nam unikać odrzucenia. Wstyd jest jak wewnętrzne jury, które ocenia każde nasze zachowanie w świecie zewnętrznym. Gdy te oceny są niskie, jest to sygnał dla nas, aby następnym razem takich zachowań unikać, ponieważ możemy zostać negatywnie ocenieni przez ludzi wokół nas.

Warto tutaj rozróżnić wstyd od poczucia winy. Poczucie winy to emocja, która podpowiada nam, że coś zrobiliśmy źle. Wskazuje więc na konkretne zachowanie. Wstyd natomiast dotyczy naszej tożsamości - podpowiada nam, że to my jesteśmy źli. Zawiera ogólną, negatywną ocenę naszej własnej wartości.

Choć wstyd z założenia ogranicza ekspresję naszej prawdziwej natury, jego szczypta nie jest wysokim kosztem możliwości życia w naszym społeczeństwie. To właśnie umiejętność łączenia się w grupy sprawiła, że nasz gatunek zaszedł tak daleko.

Niestety to, czego dzisiaj doświadczamy w naszej kulturze to plaga chronicznego wstydu. Ta niezwykle obciążająca wersja tego uczucia jest głównym powodem samobójstw, których liczba z roku na rok rośnie. W mniej ekstremalnej wersji jest źródłem najróżniejszych destrukcyjnych zachowań, które są częścią naszej codzienności. Może powodować pracoholizm, silny strach przed porażką, fobię społeczną, nerwicę lub rozmaite uzależnienia.

Jakie są mechanizmy stojące za uczuciem wstydu i co zrobić, aby zdjąć ten ciężki płaszcz?

Narzędzie kontroli

“Dobre dziewczynki się nie złoszczą”
“Jesteś rozpuszczony”
“Nie bądź beksą”
“Dorośnij”
“Jesteś niegrzeczny”
“Nie zachowuj się jak dziecko”
“Inne dzieci nie zachowują się tak, jak Ty”

Dla większości dzieci powyższe stwierdzenia są codziennością. Są one jednym z najskuteczniejszych narzędzi kontroli dla każdego rodzica.

W jaki sposób wstyd pozwala kontrolować dzieci? Uczucie bycia niekochanym jest jednym z najtrudniejszych doświadczeń, jakich dziecko może doświadczyć. Kiedyś lęk przed odrzuceniem pełnił rolę strategii przetrwania, ponieważ dziecko, które było mniej lub bardziej niechciane przez rodziców w wielu przypadkach było skazane na śmierć. Przykładowo, gdy leki nie były tak powszechnie dostępne, a o ich otrzymanie konkurowało kilkoro chorych dzieci, nie było innego wyjścia - któreś z nich pozostawało bez pomocy.

Ten strach nadal płynie w naszej krwi i dlatego dzieci zrobią wszystko, aby tylko spełnić oczekiwania rodzica i otrzymać akceptację i miłość.

Dla rodziców stosowanie takiej taktyki jest wygodne i skuteczne (i dość naturalne - w końcu w większości przypadków sami słyszeliśmy te stwierdzenia kierowane pod swoim adresem przez całe własne dzieciństwo). Niestety mało który rodzic zdaje sobie sprawę z tego, że dziecko traktuje takie “wywoływacze wstydu” jako niepodważalną prawdę na ich temat.

Tak właśnie powstają głęboko osadzone w naszej psychice przekonania.

“Jestem gorsza od innych dziewczyn”
“Nie staram się wystarczająco dobrze”
“Powinienem się za siebie wstydzić"
“Nie zasługuję na dobre życie"

Taki “prezent” zostanie z dzieckiem na lata, i jeśli w pewnym momencie nie przyjrzy się mu tak, jak Ty przyglądasz się sobie czytając ten artykuł, będzie żyło w tym ciężkim i brudnym płaszczu, być może aż do końca swoich dni.

Więcej o tym, jak wstyd obciąża dzieci przeczytasz w tym artykule. 

Strategie radzenia sobie ze wstydem, czyli wewnętrzny krytyk w akcji

Najtrudniejsze w tym wszystkim jest to, że nawet gdy już wyprowadzimy się z domu rodzinnego i nie mamy styczności z rodzicami na co dzień, wciąż otrzymujemy zawstydzające i poniżające komunikaty - tylko, że teraz już od samego siebie. Jest za to odpowiedzialny mechanizm introjekcji (wg. Encyklopedii PWN introjekcja to “włączanie do obszaru własnego „ja” myśli, ocen i motywów postępowania innych ludzi, bez wyraźnego uświadamiania sobie tego faktu.”).

Dlaczego tak się dzieje? Nosząc w sobie tak wielki bagaż wstydu, zrobimy wszystko, aby nie dopuścić do sytuacji, w której słowa czy zachowania innych ponownie obudzą nasz wstyd. Celowo nie piszę ”wywołają”, ponieważ w zdecydowanej większości przypadków gdzieś głęboko w nas taki wstyd już sobie mieszka, zamrożony w naszym ciele.

Powstał on zapewne w wyniku pełnych dobrych intencji działań naszych rodziców. W dorosłym życiu przykra uwaga kolegi z pracy lub krytyczna wypowiedź szefa sama w sobie w wielu przypadkach nie miałaby wystarczającej mocy, aby zranić nas w tak dotkliwy sposób. A jednak dla niektórych z nas każda taka uwaga jest tak bolesna, jak nóż wbijany w serce.

Dzieje się tak dlatego, że sytuacja w świecie zewnętrznym budzi do życia pewną wrażliwą i zranioną część naszej osobowości - która już od dawna tam i tak jest. Obudzone emocje “wypływają na powierzchnię” a my najczęściej nie mamy pojęcia, jak wiele to uczucie ma wspólnego z naszymi przeszłymi doświadczeniami.

Odczuwanie takiego pobudzonego wstydu jest niezwykle toksyczne dla naszego codziennego funkcjonowania, dlatego potrzebujemy mechanizmów obronnych, które pomogą nam utrzymać to uczucie głęboko w piwnicy podświadomości. Strategii, które w ogóle zapobiegną tego typu sytuacjom.

To, jakie mechanizmy obronne się u nas wykształcą zależy często od tego, jakich strategii radzenia sobie z trudami życia nauczymy się od naszych rodziców. Skoro więc rodzice nas krytykowali, zawstydzali i poniżali (po to, abyśmy byli “grzeczni” i zachowali się ”odpowiednio”), najczęściej to właśnie krytykowanie, zawstydzanie i poniżanie - samego siebie - będzie dla nas najłatwiejszym sposobem na radzenie sobie ze wstydem.

Chwileczkę... Zawstydzamy siebie po to, aby uniknąć uczucia wstydu? Przecież to nie ma sensu. Na pierwszy rzut oka - faktycznie, nie ma! Zwróć natomiast uwagę na to, że ta strategia ma swoją logikę:

  1. Skoro zostałem nauczony, że mój sposób bycia jest w wielu sytuacjach nie akceptowalny dla innych ludzi, oraz...
  2. ...wiem, że moje nieodpowiednie zachowanie przy innych może wywołać u mnie uczucie wstydu (bo inni mogą mnie krytycznie ocenić)...

...gdy będę kontrolować, krytykować i zawstydzać samego siebie, będzie mi łatwiej unikać zachowań, które mogą być przez innych negatywnie ocenione - unikając w ten sposób większego wstydu.

Przykładowo:

  • Gdy powiem do siebie “lepiej się nie odzywaj, bo przecież i tak nie powiesz nic mądrego”, unikam ryzyka powiedzenia czegoś, co inni mogą ocenić jako “głupie”.
  • Gdy powiem do siebie “masz krzywe nogi i jesteś najgorszym tancerzem, jakiego znam”, unikam ryzyka ośmieszenia się na parkiecie.
  • Gdy powiem do siebie “nawet nie próbuj pójść na tą rozmowę kwalifikacyjną, odrzucą cię jak tylko zobaczą twoją twarz”, unikam ryzyka bycia odrzuconym w procesie rekrutacji.

Wszystkie te wewnętrzne “wywoływacze wstydu” chronią mnie przed… większym wstydem. Problem w tym, że gdy sam siebie poniżam, nie pozostaje to bez konsekwencji w moim świecie wewnętrznym. Ta część mnie, która nosi ten ciężki płaszcz wstydu, jest obciążana kolejnymi kamieniami, które czynią go jeszcze trudniejszym do uniesienia.

Więcej o mechanizmach obronnych przeczytasz w artykule Twój przyjaciel Ego.

Rosnący ładunek trudnych do zniesienia emocji wywołuje w nas mechanizmy psychiczne mające na celu złagodzenie doświadczanego bólu. Często są to uzależnienia, które pozwalają nam poczuć ulgę i na chwilę zapomnieć o cierpieniu. Niejednokrotnie to właśnie wstyd (często w połączeniu z innymi emocjonalnymi ciężarami) leży u źródła uzależnień od alkoholu, narkotyków czy pornografii (niektórzy psychoterapeuci twierdzą nawet, że każda uzależniona osoba doświadcza toksycznego wstydu).

Opisana wyżej dynamika jest kluczowa do zrozumienia tego, jak działa wstyd. To nabyty, emocjonalny ciężar, który sami pogłębiamy, tak naprawdę chcąc go uniknąć. Jedna część naszej osobowości ten wstyd nosi, inna część nas ten wstyd pogłębia, krytykując nas na różne sposoby, a jeszcze inna część nas szuka ulgi i uwolnienia od rosnącego ładunku trudnych emocji.

W związku z tym “zawstydzanie” i poniżanie to strategie mające na celu regulowanie naszego własnego wstydu. Robimy to oczywiście nie tylko w naszym świecie wewnętrznym (krytykując samego siebie), ale również zewnętrznym. Krytykowanie innych ludzi również pomaga nam poczuć się lepiej.

Zasada jest prosta:

"Robię sobie to, co zrobiono mi. Robię innym to, co robię sobie." - TONI HERBAINE-BLANK

Nie trzeba daleko szukać, aby zobaczyć całe mnóstwo przykładów tego, jak ludzie się wzajemnie poniżają w dzisiejszym świecie. Wystarczy spędzić kilka minut w internecie. Uprzedzenia, rasizm, poczucie wyższości, nienawiść - wszędzie tego pełno. Źródłem takich zachowań jest wewnętrzne cierpienie, od którego krytykujący chce uciec, uderzając w innych ludzi. Pomaga to tylko bardzo krótkoterminowo i nie leczy ciężaru, który w sobie nosimy.

Ze wstydem radzimy też sobie na inne, niekoniecznie konstruktywne sposoby:

  • Zadowalacz. Robimy wszystko, aby inni ludzie byli zawsze zadowoleni. Pomagamy, wyręczamy, zostajemy po godzinach, zaniedbujemy siebie dla innych - wszystko po to, aby zapobiec ewentualnej krytyce, która może pobudzić wstyd, który w sobie nosimy;
  • Pracoholik. Pracujemy ponad nasze możliwości i dążymy do osiągania kolejnych sukcesów za wszelką cenę, aby udowodnić sobie i innym swoją wartość. Każda porażka to ryzyko skonfrontowania się z myślą, że być może to, kim jesteśmy, nie jest wystarczające;
  • Przegrany. Unikamy realizowania naszych celów, ponieważ każde działanie powoduje ryzyko porażki. Pozostajemy sobie więc w naszym bezpiecznym świecie, dbając o to, aby nie robić nic, co może się nie udać;
  • Domator. Stajemy się domatorami i unikamy spotkać z ludźmi, ponieważ każda interakcja może wywołać w nas falę wstydu. Każda rozmowa jest okazją do tego, aby powiedzieć coś głupiego - coś, co zostanie negatywnie ocenione przez innych (oczywiście nie oznacza to, że każdy domator nim jest z takiego właśnie powodu).

Różnorodność i skala mechanizmów obronnych tylko podkreśla to, jak ważnym i krzywdzącym ciężarem jest uczucie wstydu. Często cała konstrukcja naszej osobowości jest zorganizowana wokół unikania uczucia wstydu, które kryje się w tych najbardziej wrażliwych zakamarkach naszej podświadomości.

Działania mające na celu uwalnianie tego uczucia mogą więc przyczynić się do przejścia przez znaczącą transformację, która wręcz może zmienić sposób w jaki żyjemy, myślimy o sobie i tworzymy relacje z innymi.

Jak więc sobie poradzić ze wstydem?

Uwalnianie wstydu

Zanim porozmawiamy o tym, jak pracować nad wstydem, przypomnijmy sobie jedną rzecz. Wszystkie te przekonania, które masz na swój temat - “Nie jestem wystarczająco dobry”, “Jestem bezwartościowy”, “Nie zasługuję na miłość”, i tak dalej - to rzeczy, które usłyszeliśmy od innych. To ludzie (zwykle rodzice i opiekuni), którzy chcieli mieć nad nami większą kontrolę, używali tych stwierdzeń, abyśmy założyli na siebie ciężki płaszcz wstydu i stali się bardziej posłuszni. I choć czasami może się wydawać, że “coś z nami jest nie w porządku” to prawdziwy opis tego, jacy jesteśmy od urodzenia, pracując nad wstydem musimy pamiętać o tym, że jest to fikcja, która przez lata stała się naszą rzeczywistością.

Oczywiście ta wiedza sama w sobie nie wystarczy. Wstyd jest często głęboko zakorzeniony w naszym sposobie myślenia i bycia. Wiemy jednak co trzeba zrobić, aby uwolnić się od tego ciężaru. Słowa klucze to tutaj relacja, zaufanie, mówienie o słabościach i współczucie. Przyjrzyjmy się temu bliżej.

Psychoterapeutka i autorka modelu terapii par “Intimacy from the Inside Out” Toni Herbaine-Blank uważa, że wstyd jest “a-relacyjny”. Oznacza to, że gdy doświadczamy wstydu, odsuwamy się od ludzi. Nie jesteśmy zainteresowani wchodzeniem w głębsze relacje. Chronimy siebie poprzez skupianie się na sobie i odcinanie się od świata zewnętrznego. Ukrywamy nasz wstyd (co jest dla niego tylko i wyłącznie żyzną glebą i przestrzenią do wzrostu).

Czasami na powierzchni sprawiamy wrażenie chcących być w relacji - są to jednak pozory, utrzymujemy bowiem taką relację na bardzo powierzchownym poziomie. Boimy się zranienia, nie pozwalamy sobie więc na otwarcie naszego serca.

W związku z tym, antidotum na nasz wstyd to pójście w przeciwnym kierunku. Gdy zbliżamy się do innych ludzi i zaczynamy mówić o tym, co jest dla nas trudne, wstyd “topnieje”.

Brene Brown, autorka książek o wstydzie powiedziała, że:

“Jeśli możemy podzielić się naszą historią z kimś, kto odpowie empatią i zrozumieniem, wstyd nie może tego przetrwać.”

Gdy zaczniemy mówić o naszym wstydzie w przestrzeni pełnej zaufania, zrozumienia i współczucia, zaczynamy widzieć, że zasługujemy na miłość innych nawet wtedy, gdy nosimy w sobie cały ten bagaż trudnych emocji. Zaczynamy doświadczać tego, że możemy być w bliskiej relacji z innymi niezależnie od tego, jak o sobie myślimy.

Otwarte mówienie o swoim wstydzie nie jest łatwe i widzę dwie tego przyczyny:

1. Po pierwsze, wielu z nas nie ma wśród swoich bliskich osób, które mogą nas wysłuchać z otwartym sercem, zrozumieniem i współczuciem, a bez oceniania czy brania do siebie tego, co powiedzieliśmy.
2. Po drugie, nawet gdy już znajdziemy takie osoby, zanim wydusimy z siebie pierwsze słowa o naszych słabościach, będziemy musieli się przebić przez ścianę mechanizmów obronnych - tych części naszej osobowości, które za wszelką cenę będą chciały nas od tego odwieźć.

Znalezienie w sobie gotowości na otwarte mówienie o tym, czego tak bardzo się wstydzimy, dla wielu z nas może trwać tygodnie, miesiące, a nawet lata.

Jednak uważam, że znalezienie takiej bezpiecznej przestrzeni dla siebie to najważniejszy krok w pracy nad wstydem. Jeśli jest to, co z czym się zmagasz, serdecznie polecam Ci mój kurs "Trudne relacje, dobre relacje" podczas, którego poznasz metody uzdrawiania trudnych relacji i zaprosisz do nich głębokie zaufanie, zdrową bliskość i wzajemne zrozumienie.

Dla wielu najlepszym pomysłem będzie wybranie się na psychoterapię, na której po wypracowaniu z terapeutą relacji pełnej zaufania, poczujemy się gotowi do odkrycia siebie. Podobną rolę może pełnić terapia grupowa, na której gdy przyjdzie nasz czas, opowiemy swoją historię i wypowiemy na głos rzeczy, których najbardziej się do tej pory baliśmy wypowiedzieć.

Badania pokazują, że zdolność do opowiedzenia swojej historii, w sposób szczery i otwarty, pozwala nam na uzdrowienie wstydu, który w sobie nosimy. Pozwala nam to na zrozumienie, że wszyscy jesteśmy tacy sami i zmagamy się z tymi samymi problemami. To wyjście z dotychczasowej izolacji, doświadczenie połączenia z innymi i pozwolenie sobie na otrzymanie empatii i współczucia od innych jest uzdrawiające.

“Gdy czujemy się słyszani i mile widziani przez innych ludzi, mamy szansę odzyskać poczucie przynależności. Ten fundament bycia widzianym i zrozumianym pomaga każdemy z nas stać się bardziej tym, kim mamy być. W tym procesie przynależności i stawania się sobą robimy jeden ważny krok w kierunku uzdrawiania wstydu i odzyskiwania swojej pełni.” – DR. ARIELLE SCHWARTZ 

Ważne jest to, abyśmy czuli, że osoba lub grupa, z którą dzielimy się naszą historią, to ludzie, przy których czujemy się naprawdę bezpiecznie. Zmuszanie siebie do mówienia o swoich słabościach przy kimś, komu nie możemy zaufać co do tego, czy wysłucha nas z uważnością, otwartym sercem i współczuciem, będzie po pierwsze dużo trudniejsze (u wielu wręcz niemożliwe), a po drugie wiąże się z dużym ryzykiem. Bycie negatywnie ocenionym w takiej sytuacji może znacząco pogłębić nasz wstyd i zamknąć nas jeszcze bardziej na mówienie o swoich uczuciach.

Na szczęście w pracy nad wstydem nie jesteśmy zależni tylko od rozmów z innymi ludźmi. Sami mamy również dużo pracy do wykonania. Brene Brown używa trafnej metafory - aby uwolnić się od wstydu, musimy najpierw wejść do naszego wewnętrznego “bagna” pełnego uciążliwych emocji. Jednak nie chodzi o to, aby do tego bagna wejść i tam pozostać. Chodzi o to, aby założyć porządne kalosze, a następnie przejść przez to bagno i znaleźć drogę do wyjścia.

Dodam, że wejście do tego bagienka wcale nie oznacza zanurzanie się w trudnych emocjach. Dobre kalosze sprawiają, że jesteśmy wstanie iść do przodu przez to bagno, nie zatapiając się w nim. Nie potrzebujemy przeżywać na nowo tych wszystkich ciężarów, aby się od nich uwolnić.

To, czego potrzebujemy, to umiejętności spojrzenia na wszystko, czego w sobie nie lubimy, ze współczuciem. Tego uczy między innymi filozofia buddyjska, która nie rozróżnia współczucia kierowanego do siebie od tego kierowanego do innych ludzi. Wszystko zaczyna się od nas i samowspółczucie jest jak uzdrawiająca energia, która rozświetli każdą ciemność, którą w sobie nosimy. Więcej o tym możesz poczytać w artykule Samoszacunek, czyli o szacunku do siebie.

Obie te drogi łączą się w jedną. Gdy otrzymuję współczucie od innych, łatwiej jest mi spojrzeć na siebie z dobrocią i życzliwością. Gdy uczę się kierować tą miłość do samego siebie, łatwiej jest mi otworzyć się na współczucie innych.

Wpuszczam więc do siebie coraz więcej tego światła, stopniowo uzmysławiając sobie, że w samym środku mojej egzystencji, tak naprawdę - wszystko jest ze mną w porządku.

Jestem godny miłości i akceptacji.
Wystarczam, taki, jaki jestem.
Zasługuję na szczęście i dobre życie.