Zagrożenia związane ze spożyciem psychodelików

Choć opisy zaskakujących efektów doświadczenia psychodelicznego bez wątpienia zachęcają do wybrania się w taką podróż, zagrożenia z nią związane mogą skutecznie studzić nasz entuzjazm. I dobrze, ponieważ spożywanie psychodelików niesie za sobą niebezpieczeństwa, których musisz być świadomy zanim zdecydujesz się na swoje pierwsze doświadczenie z tymi substancjami. 

Niniejszy artykuł jest częścią serii tekstów na temat psychodelików:

Ten artykuł jest drugim tekstem z serii na temat psychodelików:
1. Psychodeliki. Przyszłość psychoterapii?
2. Umysł w trakcie psychodelicznego doświadczenia
3. Zagrożenia związane ze spożyciem psychodelików
4. Terapia psychodeliczna
5. Jak się przygotować do doświadczenia psychodelicznego? (wkrótce)

W tym artykule przyjrzymy się dokładnie temu, co może pójść nie tak w trakcie podróży psychodelicznej, co badania mówią o bezpieczeństwie tych substancji dla naszego organizmu, kto nie powinien w ogóle myśleć o takich doświadczeniach i czym jest słynny "bad trip". 

Ten artykuł dotyczy wyłącznie klasycznych psychodelików. Choć to pojęcie w różnych kręgach może dotyczyć różnych substancji, chciałbym w moich tekstach przyjąć, że należą do nich takie psychodeliki jak LSD, magiczne grzybki (których aktywnym składnikiem jest psylocybina), ayahuasca (której aktywnym składnikiem jest DMT) oraz kaktus peyote i san pedro (których aktywnym składnikiem jest meskalina). Inne psychodeliki mogą mieć bardzo szerokie spektrum różnych efektów, które mogą tylko częściowo pokrywać się z treścią tego artykułu.

Czy psychodeliki są toksyczne dla ciała?

Zacznijmy od czysto fizycznego wpływu tych substancji na nasze ciało. Wiele osób zakłada, że skoro narkotyk jest tak bardzo nielegalny, to zapewne sieje on w naszym organizmie niemałe spustoszenie. Okazuje się jednak, że toksyczność psychodelików jest zaskakująco niska. 

David Nutt, brytyjski psychiatra i psychofarmakolog oraz profesor w Imperial College London w swojej książce "Drugs without the hot air” napisał: "Jest praktycznie niemożliwe, aby umrzeć z przedawkowania psychodelików; nie czynią one żadnej fizycznej szkody; są anty-uzależniające, gdyż powodują nagłą tolerancję, co oznacza, że gdy od razu weźmiesz kolejną dawkę, będzie ona mieć prawdopodobnie bardzo mały efekt.”[1] Kwestia dotycząca potencjału uzależnienia jest nieco bardziej skomplikowana, ale do tego wrócimy za chwilę.

Nutt był jednym z autorów badania, w którym zanalizowano szkody wyrządzane ludziom i społeczeństwu przez poszczególne substancje psychoaktywne. Wykazał, że LSD jest bezpieczniejszy od alkoholu i że alkohol jest bardziej szkodliwy dla społeczeństwa niż kokaina i heroina. Uznał też, że korzystanie z Ecstasy jest bezpieczniejsze niż jazda konno (czy mamy jakichś jeźdźców wśród czytelników?). Jego badanie zostało opublikowane w piśmie The Lancet. Z powodu wywołanych kontrowersji Nutt został zwolniony z posady dyrektora w Advisory Council on the Misuse of Drugs.

Po tych wydarzeniach, Nutt został dyrektorem DrugScience, niezależnego komitetu doradczego ds. narkotyków założonego z pomocą organizacji Centre for Crime and Justice Studies. Celem tego komitetu był przegląd i badanie dowodów naukowych dotyczących szkód wywołanych przez narkotyki, bez ingerencji polityki, która mogłaby wynikać z powiązań z organizacjami rządowymi.[2]

Jednym z najgłośniejszych badań było ocenienie przez komitet 20 różnych substancji z pomocą 16 kryteriów, takich jak wpływ narkotyku na fizyczne i psychiczne zdrowie użytkownika, szkody społeczne (np. przestępstwa), szkody wyrządzone środowisku czy koszty ekonomiczne.

Zanim rzucisz okiem na wykres, zastanów się przez chwilę - jakich 5 narkotyków uznałbyś za najbardziej niebezpieczne? Który z nich według Ciebie powinien znaleźć się na pierwszym miejscu?

Poniższy wykres jest efektem wspomnianego badania - przedstawia on szkodliwość najpopularniejszych w naszej kulturze substancji psychoaktywnych.[3] Na pierwszym miejscu mamy alkohol, na 6 tytoń, na 8 marihuanę, na 18 LSD a na 20 magiczne grzybki. Rodzi się pytanie - dlaczego alkohol jest legalny a LSD i grzybki nie? (odpowiedź na to pytanie pojawiła się w pierwszym artykule tej serii)

Choć na powyższym wykresie tabletka Ecstasy zajmuje dopiero 17 miejsce, istnieją doniesienia o neurotoksyczności tego narkotyku. Związane jest to między innymi z tym, że poza empatogenem MDMA (który jest głównym składnikiem tego słynnego imprezowego narkotyku) w takiej tabletce mogą być inne substancje, o których kupujący nie ma zielonego pojęcia. 

Ecstasy jest często używane na imprezach lub festiwalach i w tym kontekście pojawia się również ryzyko wystąpienia hipertermii (zbyt wysoka temperatura ciała) i hiponatremii (zaburzenie gospodarki wodnej). To bardzo rzadkie przypadki. W warunkach klinicznych nie występują one w ogóle, gdyż można je łatwo kontrolować. Tam pacjenci otrzymują też czyste MDMA, bez żadnych podejrzanych niespodzianek. 

Dlatego jak będziesz następnym razem w Berlinie rozważając odlot na imprezie z muzyką elektroniczną, zastanów się dwa razy zanim kupisz od ulicznego dilera małą kolorową tabletkę. Pamiętaj, że dobra i głośna muzyka sama w sobie zabierze Cię w odmienne stany świadomości.

Warto zwrócić również uwagę na doniesienia z Holandii, gdzie magiczne grzybki były przez wiele lat legalne (już nie są, teraz legalne są tylko trufle psylocybinowe… które od grzybków wiele się nie różnią). Okazuje się, że "zarówno European Monitoring Center for Drugs and Drug Addiction (EMCDDA), jak i służba zdrowia w Holandii, gdzie setki tysięcy porcji grzybków psylocybinowych jest legalnie sprzedawanych w sklepach co roku, meldują, że poważne szkody związane z psychodelikami są ekstremalnie rzadkie.”[4]

Co ciekawe, nie znamy nawet śmiertelnej dawki psylocybiny czy LSD (podczas gdy tego typu dawki dla wielu leków dostępnych w aptece są nam doskonale znane). Najmniejsza aktywna dawka dla LSD to 50 mikrogramów (to dawka, która powoduje jakikolwiek efekt). Zgodnie z oceną jednego z ekspertów, śmiertelna dawka może wynosić 1000 razy więcej niż ta najmniejsza (w przypadku heroiny śmiertelna dawka jest tylko 5 razy większa niż najmniejsza, która daje efekt).[5] 

Uzależnienie

Klasyczne psychodeliki są substancjami, które mają niski potencjał bycia nadużywanymi. Pod względem biologicznym nie są uzależniające, ale człowiek może uzależnić się od wszystkiego, co w jakiś sposób zmienia nasz stan świadomości (włącznie z mediami społecznościowymi, kawą czy hazardem).

Niska szansa na uzależnienie wynika przede wszystkim z tego, że doświadczenie psychodeliczne jest tak głębokie i poruszające, że zdecydowanej większości osób nie przyjdzie do głowy, aby spróbować tego ponownie przez wiele miesięcy (lub nawet lat). Ilość materiału psychologicznego, który wypływa z naszej podświadomości na powierzchnię sprawia, że potrzebujemy czasu, aby to doświadczenie zintegrować - innymi słowy poukładać sobie w głowie lub po prostu "przetrawić”. 

Ponadto, te doświadczenia nie zawsze są komfortowe (o czym niebawem dowiesz się więcej) i nie jest to jedna z tych rzeczy, którą robi się dla przyjemności (ci, którzy próbują, często przekonują się, że był to błąd).

Kluczowy tutaj jest również fakt, że ponowne spożycie substancji w krótkim czasie po poprzedniej "podróży” ma znacznie mniejszy efekt. Rosnąca tolerancja naszego organizmu sprawia, że aby doświadczyć tego samego efektu w najbliższych dniach, musiałbyś wziąć znacznie więcej danej substancji. Spożywanie narkotyku nałogowo byłoby więc wręcz niemożliwe.

Co ciekawe, gdy zwierzęta mają wybór (dwa dozowniki, jeden z LSD, drugi z wodą), nie spożyją psychodeliku więcej niż raz. 

Oczywiście to nie znaczy, że od ceremonii z ayahuascą czy imprezowego spożywania Ecstasy nie można się uzależnić (słyszałem o jednostkach, które piły ayahuascę więcej niż 100 razy…). Jak wiadomo, w dzisiejszym świecie uzależniamy się od niemal wszystkiego i jeśli czujemy się źle ze sobą, droga do uzależnienia jest bardzo prosta. Zjawisko szybko rosnącej tolerancji sprawia, że od psychodelików trudno się uzależnić, na pewno znacznie trudniej niż od alkoholu, papierosów czy słodyczy (czy rozważamy delegalizację słodyczy?). 

Oczywiście dotyczy to czystych psychodelików, a nie niezidentyfikowanych narkotyków, o których uliczny dealer zapewnia, że to prawdziwe LSD. 

Warto zwrócić uwagę, że uzależniające może być popularne ostatnio mikrodozowanie psychodelików ("microdosing"), czyli spożywanie bardzo małych dawek LSD czy magicznych grzybków. Taka praktyka sprawia, że czujemy się w ciągu dnia bardziej skoncentrowani, mamy lepsze samopoczucie, nasza kreatywność jest większa.

Wiele osób stosujących taką strategię wspierania swojej kondycji mentalnej mikrodawkuje psychodeliki tak często jak co drugi lub trzeci dzień, co może być związane z ucieczką przed nudą, zmęczeniem czy trudnymi emocjami. Choć wiele relacji na temat mikrodozowania jest bardzo optymistycznych (również w radzeniu sobie z depresją), wciąż mamy za mało badań i zalecałbym tutaj dużą ostrożność.

Czy wiesz, co bierzesz?

No właśnie. Ryzyko kupienia czegoś, co nie jest tym, tym, czego się spodziewamy, jest największym zagrożeniem aktywnego eksplorowania doświadczeń psychodelicznych.

Opisana wyżej niska toksyczność i brak potencjału uzależnienia dotyczy tylko i wyłącznie psychodelików w czystej formie, niezmieszanej z innymi potencjalnie szkodliwymi substancjami. Dlatego kupowanie tego typu narkotyków w kraju, w którym jest to nielegalne, zawsze będzie wiązać się z pewnym ryzykiem - nigdy nie wiesz, co tak naprawdę kupujesz i czy dealer przypadkiem nie dodał tam jakiejś niespodzianki. 

Problem ten jest nieodłącznym elementem prohibicji - tak długo, jak sprzedaż narkotyków jest nielegalna, rząd nie ma możliwości kontrolowania tego, jakie substancje są spożywane przez społeczeństwo. Legalizacja oznaczałaby, że ludzie mieliby dostęp do wyłącznie sprawdzonych i czystych substancji, przy okazji mogąc się przebadać i sprawdzić, czy są w nich pewne predyspozycje wykluczające tego typu doświadczenia.

W internecie można z łatwością zamówić zestawy do testowania psychodelików. Są one w stanie określić, czy substancja, którą masz zamiar spożyć, to właśnie to, czego się spodziewasz. Na pewno nie są one idealne i nie zawsze będą w 100% dokładne, ale wyruszanie w psychodeliczną podróż z substancją kupioną nielegalnie, bez pewności o jej składzie jest co najmniej niemądre.

Załóżmy, że chcemy spróbować psychodeliku i wiemy, że mamy najwyższej jakości substancję z pewnego i zaufanego źródła. Co może pójść nie tak, z czysto psychologicznego punktu widzenia?

"Bad trip”, czyli zła podróż

Wyobraź sobie, że Twoje największe lęki materializują się przed Twoimi oczami, a Ty zapominasz, że wzięłaś psychodelik i jesteś absolutnie przekonana, że to, co widzisz, jest prawdziwe i że za moment zostaniesz przez to całkowicie pochłonięta…

Jeśli boisz się doświadczać strachu, to psychodeliki nie są dla Ciebie. Możesz być bowiem pewien, że uczucie silnego lęku pojawi się prędzej czy później w Twoich podróżach. To naturalne - lęk jest jednym z najbardziej pierwotnych uczuć ludzkich, a w trakcie doświadczenia psychodelicznego nurkujemy w najgłębsze zakamarki naszej podświadomości. 

Co tak właściwie może się wydarzyć?

Scenariuszy takiej złej podróży może być tak wiele, jak wiele jest rozmaitych lęków w głowach ludzi na całym świecie. Poniżej tylko kilka przykładów tego, czego możemy doświadczyć podczas "złej” podróży:

  • Doświadczając zjawiska rozpadu ego możemy być przekonani, że umieramy. Nie na zasadzie "moje ego się rozpływa, super, czuję się jakbym umierał”. Mam na myśli autentyczne przekonanie, że coś poszło nie tak, i właśnie UMIERAMY (możemy zupełnie nie pamiętać o tym, że wzięliśmy narkotyk!). Nie muszę chyba pisać, że gdy nie ma obok osoby, która by nas zapewniła, że jesteśmy pod wpływem substancji i że ten wpływ niedługo minie, takie doświadczenie może być całkiem przerażające.  
  • Często podczas podróży psychodelicznej tracimy kontakt z ciałem, co może wiązać się z utratą poczucia naszego "Ja”. Możemy tego doświadczać dryfując w bezkresnej przestrzeni kosmicznej, w której dodatkowo przestaje istnieć pojęcie czasu. W pewnym momencie możemy dojść do wniosku, że jesteśmy w tej przestrzeni zupełnie sami i że będziemy tej samotności doświadczać w nieskończoność. Może przy tym pojawić się głęboki strach, że z tego powodu zaraz oszalejemy. 
  • Możemy też mieć pełnowymiarowe doświadczenie tego, czego boimy się najbardziej w świecie. Przykładowo, jeśli mamy lęk przed małymi pomieszczeniami, możemy zostać przeniesieni do niezwykle ciasnego miejsca, w którym nie ma okien i powietrza. Posiadanie wsparcia na tym etapie mogłoby poprowadzić do uwolnienia się od tej fobii raz na zawsze (nasza podświadomość może bowiem podsuwać nam takie doświadczenie jako coś, co jest w nas jeszcze "nierozwiązane”), ale bez takiego wsparcia może to być dla nas wręcz traumatyczne doświadczenie.

Wizja takich doświadczeń może skutecznie odstraszyć potencjalnych „psychonautów”, i dobrze. Psychodeliki nie są dla każdego.

Co ciekawe, osoby, które mają za sobą doświadczenia z psychodelikami często mówią, że nie ma czegoś takiego jak "zła podróż”, jest tylko "trudna podróż”. 

W wielu sytuacjach to prawda, ponieważ często to te najtrudniejsze doświadczenia są tymi najbardziej terapeutycznymi, uwalniającymi. Przekroczenie jednej ze swoich psychologicznych barier, spotkanie się twarzą w twarz z największym lękiem czy odwiedzenie dawno zapomnianej traumy mogą przyczynić się do uzdrowienia tego, co nam ciąży i co wpływa destrukcyjnie na nasze codzienne życie.

Jednak aby taka trudna podróż faktycznie była po prostu trudna, a nie przerażająca czy destabilizująca, muszą być spełnione pewne warunki. Musimy przede wszystkim czuć się bezpiecznie i mieć obok siebie wsparcie kogoś, kto WIE, w jaki sposób nas wesprzeć w trudnych chwilach. Taka osoba będzie wiedzieć, co dokładnie zrobić, aby pomóc nam w przejściu przez trudny moment naszej podróży. 

Gdy natomiast nie jesteśmy odpowiednio przygotowani, bierzemy psychodelik w miejscu, w którym nie czujemy się bezpiecznie i komfortowo, lub nie mamy obok siebie kogoś, kto wie jak nas wspierać, możemy przeżyć coś, co sprawi, że będziemy słono żałować naszej decyzji o wybraniu się w taką podróż.

Grupa badaczy z uniwersytetu Johns Hopkins przeprowadziła internetową ankietę, w której udział wzięły 1993 osoby mające trudne doświadczenia z magicznymi grzybkami. Dla 39% ankietowanych doświadczenia te były wśród 5 najtrudniejszych doświadczeń życiowych. 11% zrelacjonowało, że ich zachowanie stanowiło zagrożenie dla nich samych lub dla innych, 2,6% zachowało się w sposób agresywny, a 2,7% zdecydowało się sięgnąć po pomoc medyczną w trakcie trudnego doświadczenia. 7,6% szukało natomiast wsparcia psychologicznego już po zakończonej podróży psychodelicznej. 

Warto tutaj podkreślić, że ankietowani to były wyłącznie osoby, którym taki "bad trip” się przytrafił. Na statystyki na pewno wpływ miał też fakt, że jedynie 2,1% ankietowanych zjadło magiczne grzybki w otoczeniu przypominającym bezpieczny gabinet psychoterapeutyczny (co w każdym badaniu jest nieodłączną częścią procesu leczenia).[6]

Autor ilustracji: Robin Clarijs 

Chciałbym też zaznaczyć, że przy odpowiednim przygotowaniu do tego doświadczenia możemy bardzo znacząco zminimalizować ryzyko takiego doświadczenia. Gdy dodatkowo jest z nami ktoś, kto naprawdę wie, co robi - szanse na destabilizujące doświadczenie są nikłe. Jednak psychodeliki są potężnymi substancjami i nie należy ich lekceważyć - nigdy nie możemy przewidzieć, co "wypłynie” na powierzchnię naszej świadomości.

W ostatnim artykule opowiem o tym, co zrobić, aby naprawdę dobrze przygotować się do takiego doświadczenia i co zrobić, aby zmniejszyć ryzyko złej podróży (taki artykuł powstanie nie po to, aby promować spożywanie psychodelików, ale żeby pomóc osobom, która i tak to zrobią, zminimalizować potencjalne szkody).

Lawina emocji z przeszłości

Fakt, że nasze najgłębsze zranienia są dobrze ukryte przez ciężko pracujące mechanizmy obronne, ma swój głęboki sens. Nie powinniśmy bowiem uzyskiwać dostępu do czegoś, czego nie jesteśmy gotowi unieść na własnych barkach.

Dla wielu osób doświadczenie psychodeliczne będzie okazją do tego, aby zanurkować w traumy z dzieciństwa, od razu je przy tym uwalniając, uzdrawiając. Niewyobrażalny ładunek miłości i poczucia bezpieczeństwa jakiego możemy doświadczyć w trakcie takiej podróży skutecznie leczy rany dla tych, którzy stosują psychodeliki mając profesjonalne wsparcie terapeuty.

Niestety brak odpowiedniego wsparcia w trakcie, jak również po doświadczeniu psychodelicznym, może sprawić, że otworzymy puszkę pandory. Z głęboko schowanej skrzyni podświadomości wydostaną się emocje, których nie uda nam się jeszcze uzdrowić, a które teraz będą przytłaczać nas swoją bliską obecnością. 

Taką sytuację świetnie opisuje komentarz Marleny, który znalazł się pod pierwszym artykułem tej serii:

"Czekam niecierpliwie na artykuł o tym, jak radzić sobie z trudnym doświadczeniem po zażyciu psychodelików.

Sama interesuję się psychodelikami od około 8 lat. Namiętnie czytałam Grofa czy Ricka Strassmana, do pierwszego doświadczenia z LSD przygotowywałam się dwa lata. W końcu przyszedł moment, w którym byłam gotowa i wraz z przyjacielem wzięłam LSD.

I było wspaniale. Rozpuściłam się, swoje ja, wymieniłam energię z wszechświatem, poczułam moc kobiecej i męskiej energii, harmonię wszystkiego. Ciężko to opisać.

Po wielu latach postanowiłam spróbować znów. I choć byłam po trudnym rozstaniu, czułam się już lepiej, głównie dzięki IFS.

Niestety, to doświadczenie z LSD było inne. Moje ego było silne. Poczucie odrzucenia, którego ostatnio doświadczyłam trzymało mnie w umyśle. Po tym wszystkim, mimo doświadczenia wielu wizji, zostałam z niezwykle przytłaczającym poczuciem smutku, winy i wyrzutów sumienia. LSD pozwoliło mi doświadczyć moich traum, niedojrzałości, lęków i braku samoakceptacji z taką siłą, że do tej chwili nie mogę się z tego podnieść.

I być może, gdybym podczas terapii IFS dochodziła do tego wszystkiego powoli, nie przygniotłoby mnie to tak wielkim ciężarem psychicznym, który czuję wręcz fizycznie. I co teraz? Jak radzić sobie z takim doświadczeniem? Jak podnieść się po jednym tripie, który zwalił na kogoś lata traum w jednej chwili?

Najgorsze jest to, że nie bardzo jest z kim o tym rozmawiać. To wciąż temat tabu. Może istnieją jakieś koła dyskusyjne na ten temat?”

Wielokrotnie na powierzchnię wypływają traumy, o których nie mieliśmy zielonego pojęcia. Ładunek bólu wynikający z traumatycznego doświadczenia był na tyle silny, że abyśmy byli w stanie funkcjonować w codziennym życiu, nasza psychika musiała się w pełni odciąć od tamtych wspomnień. 

Jak pokazuje przykład Marleny, takie doświadczenia mogą nas spotkać dopiero za którymś razem. Podczas pierwszego doświadczenia z psychodelikami nic może nie wskazywać na to, że przy następnej okazji wyłowimy takie skarby z przeszłości. Jeśli nie jesteśmy gotowi na te emocje i są one dla nas zbyt przytłaczające, możemy doświadczyć najróżniejszych mechanizmów obronnych naszej psychiki - dysocjacji, derealizacji, odrętwienia. To te części nas, które dla naszego dobra odcinają nas od trudnych emocji, które wypłynęły na powierzchnię. Bez odpowiedniego wsparcia te symptomy mogą pozostać z nami dłużej niż tylko kilka dni po psychodelicznej podróży.

Choć nie są częste, takie sytuacje mogą się zdarzyć. Właśnie dlatego uważam, że po każdym doświadczeniu powinniśmy przejść przez proces tzw. „psychodelicznej integracji”. Zawsze z psychologiem lub psychoterapeutą, który specjalizuje się w tego typu doświadczeniach. Integracja to wsparcie psychologiczne nakierowane na przepracowanie i poukładanie sobie w głowie wszystkiego, co wypłynęło na powierzchnię naszej świadomości podczas doświadczenia psychodelicznego.

Chciałbym tu zaznaczyć, że takie sytuacje (otwieranie skrzyni z głęboko zakopanymi emocjami) nie są pożądane gdy nie jesteśmy w psychoterapii i nie mamy kogoś, kto prowadzi nas przez ten trudny proces. Jednak jeśli bierzemy psychodeliki po to, aby wesprzeć terapię, w której już jesteśmy, dotarcie do traumatycznych doświadczeń, o których zapomnieliśmy, jest jak najbardziej potrzebne i to naturalne, że takie wspomnienia mogą nas czasem "przygnieść”. 

Mając u boku specjalistę, który w następnych dniach i tygodniach będzie towarzyszyć nam w uzdrawianiu emocjonalnych ran, będziemy mieć poczucie bezpieczeństwa i pewność, że te rany się zagoją a my zrobimy kluczowy krok w pracy nad sobą.

Nie dla wszystkich takie wsparcie będzie konieczne, ale wiele osób bez niego może nie poradzić sobie z ciężarem emocji, które wydostały się z piwnicy naszej podświadomości. Dla jednych integracja polegająca na rozmowach z bliskimi, prowadzeniu dziennika emocji czy pobyciu na łonie natury wystarczy, dla innych konieczny może być trwający miesiącami lub nawet latami proces prowadzony przez profesjonalistę. 

To ważne, aby takiego wsparcia udzielała osoba, która rozumie istotę tego typu doświadczeń (a najlepiej, jeśli sama ma doświadczenia z psychodelikami). Na zachodzie liczba osób oferujących takie usługi dynamicznie rośnie. Dla osób posługujących się językiem angielskim polecam zajrzeć na stronę organizacji MAPS (Multidisciplinary Association for Psychedelic Studies), na której można znaleźć listę terapeutów zajmujących się psychodeliczną integracją (również takich, których pracują online): Psychedelic Integration List - MAPS

Więcej o psychodelicznej integracji napiszę w następnym artykule, którego tematyką będzie psychoterapia wspierana psychodelikami.

Idealnie pasuje tutaj cytat Sama Harrisa, neurobiologa i filozofa, który napisał wiele wartościowych książek na temat działania ludzkiej świadomości:

"Zwiedziłem oba krańce psychodelicznego kontinuum. Pozytywne doświadczenia okazały się o wiele bardziej niezwykłe niż kiedykolwiek mógłbym sobie wyobrazić i których nie potrafię teraz wiernie odtworzyć. To chemicznie wydobyte pokłady piękna, których sztuka nie jest w stanie uchwycić i wobec których piękno natury jest zwykłym symulakrum. Jedno to bycie zafascynowanym widokiem gigantycznej sekwoi oraz zdumionym szczegółami jej historii i aspektami biologicznymi. Zupełnie czymś innym jest spędzenie z nią odczuwalnej wieczności w pozbawionej ego duchowej bliskości. Pozytywne doświadczenie psychodeliczne często ujawnia, jak z niezwykłą lekkością człowiek potrafi istnieć we wszechświecie - dla większości z nas, zwykła świadomość nie oferuje więcej niż przebłysku tych głębokich możliwości. Jednak tak jak wysokie są szczyty, tak niskie mogą być doliny. Moje złe doświadczenia były bez wątpienia najbardziej okropnymi godzinami, jakich kiedykolwiek doświadczyłem. Absolutnie trafnie tworzyły pojęcie piekła jako metafory, jeśli nie miejsca docelowego. Jak nic innego, te potworne doznania mogą jednak stać się źródłem współczucia. Sądzę, że niemożliwym jest zrozumienie, jak to jest cierpieć z powodu choroby psychicznej - bez choćby przelotnego dotknięcia jej granic."

Historia zaburzeń psychicznych

Istotne zagrożenie substancji psychodelicznych leży w możliwości „przebudzenia” zaburzenia psychicznego, do którego dana osoba miała już wcześniej skłonności. Są pewne doniesienia, że doświadczenie psychodeliczne może "włączyć” uśpioną w nas chorobę. 

Dotyczy to tylko osób, które mają predyspozycje do takich zaburzeń. Zakłada się, że takie zaburzenie i tak prędzej czy później wypłynęłoby na powierzchnię psychiki. W tej sytuacji psychodelik może po prostu przyspieszyć ten proces. Nie mamy jednak stuprocentowej pewności, czy w każdym przypadku wydarzyłoby się to niezależnie od doświadczenia psychodelicznego.

W dzisiejszych czasach, w trakcie badań nad psychodelikami takie sytuacje w ogóle nie mają miejsca, ponieważ osoby, które spełniają kryteria zaburzeń psychotycznych (schizofrenia, zaburzenia schizotypowe, choroba afektywna dwubiegunowa czy zaburzenia schizoafektywne) są wykluczane. Wyklucza się również tych, których krewni mają w swojej historii tego typu choroby psychiczne. Odsiew takich osób jest dość rygorystyczny, co zapewnia pacjentom bezpieczeństwo w trakcie eksperymentów.

W czasach, gdy badania nad psychodelikami nie miały jeszcze tak surowych standardów, takie przypadki się zdarzały (rzadko, ale jednak). Przykładowo, Sidney Cohen, psychiatra z Los Angeles badający w latach 60’ LSD w kontekście terapeutycznym opisał tylko jeden przypadek reakcji psychotycznej trwającej dłużej niż 48 godzin wśród 1200 badanych osób.[7] Była to osoba, której bliźniak miał schizofrenię. Pojawiały się też próby samobójcze, ale ich częstotliwość była podobna (około 1 osoba na 1000 badanych). 

To poziom bezpieczeństwa wciąż nieporównywalny do alkoholu, który przyczynia się do śmierci 2,8 miliona ludzi rocznie na świecie.[8]

Wspomniany już w poprzednich artykułach Ben Sessa, doktor psychiatrii z Bristolu i autor książki "Renesans psychodeliczny” ujmuje to tak:

"Ogólnie rzecz biorąc psychodelików – wliczając w to MDMA – powinny unikać wszystkie osoby, które w przeszłości doświadczyły zaburzeń psychicznych albo miały tego rodzaju przypadki w swojej rodzinie. Przykładem może być schizofrenia albo choroba afektywna dwubiegunowa. Z badań należy wykluczyć również wszystkich ludzi cierpiących na dolegliwości fizyczne, które mogłyby zwiększyć fizjologiczne niebezpieczeństwa związane z przyjmowaniem MDMA. Mam tu na myśli chociażby poważne choroby serca, wątroby i nerek. Psychodelików powinny unikać również kobiety w ciąży i osoby ze skłonnościami samobójczymi. Niektórzy ludzie zainteresowani udziałem w terapii z użyciem MDMA przyjmują leki SSRI. Przed dopuszczeniem ich do badań należy pomóc im w odstawieniu tych środków, ponieważ osłabiają one skuteczność efektów wywoływanych przez MDMA.”[9]

Jeśli rozważasz wybranie się w psychodeliczną podróż, potraktuj to zagrożenie całkiem serio i sprawdź, czy nie ma żadnych przesłanek ku temu, że lepiej abyś zrezygnował z takiego doświadczenia. 

Flashbacki

Flashbacki (niestety nie mamy odpowiednika tego słowa w języku polskim) to spontaniczne, krótkotrwałe nawroty zmian percepcji, które mogą pojawiać się tygodniami lub nawet miesiącami po doświadczeniu psychodelicznym.

To czysto wizualne zjawiska - drobne zmiany w tym, jak postrzegamy światło, czy pewne zniekształcenia w naszym polu widzenia, które przypominają efekt halucynogenu. Trudno określić jak wiele osób doświadcza flashbacków. Większość relacji mówi o doświadczeniach, które są bardzo krótkie, rzadkie i trwają maksymalnie jeden lub dwa dni po spożyciu psychodeliku.

Dla niektórych mogą one trwać nieco dłużej - w jednym z badań przeprowadzonych w 2011 roku zapytano o to 2500 osób, które używały psychodelików. Okazało się, że 4,2% tej grupy zdecydowało się sięgnąć po pomoc w związku z powracającymi flashbackami.[10]

Osoby doświadczające takich regularnych nawrotów mogą otrzymać diagnozę HPPD ("Hallucinogen Persisting Perception Disorder”). John Halpern, psychiatra który pracował na Harvardzie, poświęcił sporo czasu na zgłębienie tego zjawiska. Przyjrzał się on ludziom, którzy doświadczają zaburzeń pasujących do tej diagnozy i wyróżnił dwa rodzaje tego typu doświadczeń. Pierwszy (HPPD Type-1) to krótkotrwałe zmiany w percepcji, które nie są w żaden sposób niepokojące. W żaden sposób nie wpływają one na życie codzienne, po pewnym czasie ich intensywność spada, a w końcu znikają zupełnie. Drugi (HPPD Type-2) to rzadsza forma flashbacków, które mogą być znacznie bardziej stresujące. To ciągle nawracające, nie dające się kontrolować zmiany w widzeniu, które mogą być niebezpieczne np. gdy prowadzimy pojazdy. Zdarzają się one raz na 50,000 przypadków wśród osób, które biorą psychodeliki (0,002% osób spożywających te substancje doświadcza takich zaburzeń).[11]

Co ciekawe, HPPD jest również obecne u ludzi, którzy nigdy nie mieli kontaktu z psychodelikami. Wygląda na to, że pojawiające się od czasu do czasu wizualne zmiany percepcji są powszechne u ludzi (zwłaszcza u osób z nerwicą). Wywiady ze 120 osobami, które narzekały na nawracające wizualne symptomy (Stany Zjednoczone) pokazały, że tylko 5% z nich miały doświadczenia z psychodelikami.[12]

Wciąż nie jest więc do końca jasne jakie jest powiązanie pomiędzy psychodelikami a potencjalnymi flashbackami i w jakim stopniu są one efektem ubocznym wywołanym przez doświadczenie psychodeliczne.

Podsumowanie

Po raz kolejny powtórzę - psychodeliki nie są substancjami rekreacyjnymi i nie powinny być używane do uzyskania "odlotu”, "fazy”, czy ekstatycznej przyjemności. Choć to bez wątpienia bardzo atrakcyjne cechy takiej podróży, są one tylko miłym dodatkiem do doświadczenia, które może przybrać bardzo niespodziewany obrót.

Choć psychodeliki są bezpieczne dla naszego organizmu, przy nieodpowiednim przygotowaniu mogą wywołać niepożądane skutki psychologiczne - trudne doświadczenia, które mogą wywołać uczucie potężnego lęku czy wręcz paniki. Mogą też wyłowić z naszej podświadomości traumatyczne wspomnienia, którym jeszcze nie jesteśmy gotowi stawić czoła. 

Jednocześnie większość tych trudnych doświadczeń jest nieodłącznym elementem naszego procesu wracania do pełni emocjonalnego zdrowia i przy odpowiednim wsparciu psychoterapeuty mogą stać się one dla nas milowym krokiem na drodze naszego osobistego i duchowego rozwoju. 

Autor ilustracji: Sarah Wells

Decyzję o pracy z psychodelikiem trzeba dobrze przemyśleć i warto dać sobie na to nie kilka dni, nawet nie kilka tygodni, ale kilka miesięcy. Konieczne jest zgłębienie wiedzy na temat tych substancji, rozważenie potencjalnych zagrożeń i skonsultowanie tego z osobami, które wiedzą na ten temat więcej. 

Kluczowe jest przygotowanie się do takiego doświadczenia w postaci sesji psychoterapii zarówno przed, jak i po zażyciu substancji. Integracja psychodeliczna powinna trwać dłużej niż kilka dni po tej podróży w nieznane. Dla niektórych to może oznaczać kilka tygodni pracy nad integracją doświadczenia, a dla innych nawet kilka miesięcy (lub lat!).

Warto też pozwolić sobie na to, aby stwierdzić: "To nie dla mnie”. Bez poczucia straty i bez surowej samokrytyki, że się "stchórzyło”. Często powiedzenie "nie” świadczy o dużej odwadze i świadomości siebie, a także o zdolności do zadbania o siebie. Psychodeliki naprawdę nie są dobre dla wszystkich i jest wiele innych dróg do tego, aby zgłębić meandry swojej podświadomości. 

Dla wielu młodych osób przyzwolenie sobie na odpuszczenie takiego doświadczenia jest paradoksalnie trudniejsze, gdy substancja jest nielegalna. Efekt niedostępności i „zakazanego owocu” czyni ją bardziej atrakcyjną.

Nielegalność przyczynia się więc do bezmyślnego spożywania psychodelików, również przez osoby, które nie powinny ich spożywać. Tabu i dezinformacja na temat narkotyków sprawia, że dla osób ciekawych odmiennych stanów świadomości trudne jest dotarcie do rzetelnych informacji, dzięki którym mogłyby one uniknąć zrobienia sobie krzywdy. 

Redukcja potencjalnych szkód jest jednym z celów serii artykułów, którą właśnie czytasz. Uważam, że gdybyśmy byli uczeni o tym w szkołach, młodzież nie miałaby tak silnej potrzeby próbowania wszystkiego, co się da (ta chęć często wynika z efektu niedostępności). Natomiast Ci, którzy by się na to decydowali, wiedzieliby jak odpowiednio się do tego przygotować i w jakich sytuacjach lepiej odpuścić.

Gdyby psychodeliki były legalne i dostępne tylko „na receptę” dla osób naprawdę potrzebujących tego typu terapii (jak również dla osób zdrowych, które nie mają żadnych przeciwwskazań do tego typu doświadczeń), potencjalne szkody wyrządzone ignorancją i brakiem przygotowania mogłyby być niemal całkowicie wyeliminowane. Rygorystyczny odsiew gwarantowałby bezpieczeństwo osób, dla których psychodeliki mogą być nieodpowiednie.

Zagrożenia związane z tymi substancjami bez wątpienia wymagają uwagi i kolejnych badań, tak abyśmy mogli zapewnić wszystkim zainteresowanym bezpieczne i owocne doświadczenia, dzięki którym powrót do pełni zdrowia będzie jak najszybszy.

Jestem bardzo ciekaw, co o tym wszystkim myślisz - podziel się w komentarzach swoimi odczuciami na temat tego artykułu. Mile widziane są wszystkie głosy, zarówno te entuzjastyczne, jak i sceptyczne. Daj też znać, jeśli masz swoje doświadczenia związane z efektami ubocznymi psychodelików. 

W następnym artykule poruszę temat terapii psychodelicznej. Dowiesz się, jak osoba jest przygotowywana do takiej podróży, na czym polega psychodeliczna integracja i jak zostać psychodelicznym psychoterapeutą. 

A jeśli chcesz więcej poczytać o zagrożeniach psychodelików, bardzo polecam artykuł, z którego czerpałem sporo inspiracji pisząc mój tekst: What do we know about the risks of psychedelics? ("Co wiemy na temat zagrożeń psychodelików?")

Na koniec zostawiam Was z jeszcze jednym cytatem wspomnianego już wcześniej Sama Harrisa: 

"Mam nadzieję, że moje córki będą tak samo jak ja rozkoszowały się poranną filiżanką kawy albo herbaty. Jeśli jako osoby dorosłe zechcą pić alkohol, będę im doradzał ostrożność. (…) Od tytoniu powinny stronić, jako rodzic zrobię co będę mógł, żeby zniechęcić do tej używki. Nie muszę chyba dodawać, że gdyby któraś z moich córek zasmakowała w metaamfetaminie albo heroinie, już chyba nigdy nie zasnąłbym spokojnie. Ale jeśli choć raz w życiu nie spróbują psychodelików, takich jak psylocybina czy LSD, będę się zastanawiał, czy aby nie ominął ich jeden z najważniejszych rytuałów przejścia, jakich może dostąpić człowiek".

Przypisy

1. Nutt 2012 pg. 254
2. David Nutt (2010-01-15), The best scientific advice on drugs,The Guardian. London. Retrieved April 2, 2010.
3. Nutt, D. J. ; King, L. A.; Phillips, L. D. (2010), Drug harms in the UK: a multicriteria decision analysis”,The Lancet, *376*(9752): 1558–1565.
4. EMCDDA, 2011; CAM, 2007
5. Gable 2004 and 2006
6. Michael Pollan, What do we know about the risks of psychedelics?
7. Michael Pollan, What do we know about the risks of psychedelics?
8. Robert Preidt, Alcohol Helps Kill 2.8 Million People Globally Each Year
9. Maciej Lorenc, Psychiatra tłumaczy, czym jest psychodeliczny renesans
10. Abnormal visual experiences in individuals with histories of hallucinogen use: A web-based questionnaire - ScienceDirect
11. We’re Starting to Understand How Psychedelic Flashbacks Work
12. Michael Pollan, What do we know about the risks of psychedelics?

Napisz komentarz