Umysł w trakcie doświadczenia psychodelicznego
Psychodeliki sprawiają, że doświadczamy świat - zarówno zewnętrzny, jak i ten wewnętrzny - w zupełnie odmienny sposób. Dotychczasowe prawa rządzące naszą psychiką przestają mieć jakiekolwiek znaczenie i to, co było do tej pory głęboko przed nami ukryte, teraz staje się dostępne na wyciągnięcie ręki. Jak dokładnie wygląda taka podróż? Co się dzieje w głowie osoby, która spożyła LSD lub magiczne grzybki? W tym artykule opiszę psychologiczne i neuropsychologiczne aspekty doświadczenia psychodelicznego.
Ten artykuł jest drugim tekstem z serii na temat psychodelików:
- Psychodeliki. Przyszłość psychoterapii?
- Umysł w trakcie psychodelicznego doświadczenia
- Zagrożenia związane ze spożyciem psychodelików
- Terapia psychodeliczna
- Jak się przygotować do doświadczenia psychodelicznego?
+ Dodatek: nagranie 2-godzinnej rozmowy "Psychoterapia wspierana psychodelikami", w której gościłem na zaproszenie Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego.
Zwykły "odlot"?
Po publikacji pierwszego artykułu i przeczytaniu komentarzy zauważyłem, że dla niektórych wizja spożywania takich substancji, jak psychodeliki, nie jest niczym więcej jak po prostu "odlotem". Doświadczeniem, które ze zgłębianiem siebie lub leczeniem nie może mieć zbyt wiele wspólnego.
Pisanie na temat psychodelicznych podróży jest dużym wyzwaniem, ponieważ są to doświadczenia, które niezwykle trudno jest ubrać w słowa. Nawet najbardziej wytrawni pisarze nie są w stanie przekazać choćby namiastki tego, co się z nami dzieje po spożyciu psychodeliku. To nie jest bowiem tylko zwykły "odlot", wielka ekstaza czy wrażenie kontaktu z bogiem czy kosmosem. Te doświadczenia są tak głębokie i potężne, że na długo pozostawiają w nas wyraźny ślad.
Podczas spotkania z LSD czy magicznymi grzybkami możemy przeżyć swoje narodziny lub swoją śmierć (całym sobą czując, jakby to się działo naprawdę), możemy doświadczyć jak to jest, gdy nie istnieje nasze "ja" i gdy nasza świadomość obejmuje całość istnienia, możemy też po raz pierwszy od wielu lat naprawdę poczuć głęboką miłość o siebie i do wszystkich istot żyjących.
Nie bez powodu tak wiele osób spożywających psychodeliki podczas badań jeszcze lata po swojej podróży z przekonaniem twierdzi, że było to jedno z najbardziej znaczących doświadczeń w ich życiu. Doświadczenia psychodeliczne dają nam do myślenia, ale nie na jeden wieczór, tylko na wiele następnych tygodni. Sprawiają, że zaczynamy podważać nasz dotychczasowy światopogląd i sposób, w jaki żyliśmy. Mogą pomóc nam otworzyć swoje serce na siebie, naszych najbliższych i na świat natury. Te przeżycia są dalekie od zwykłego narkotykowego "odlotu", to pełnowymiarowe mistyczne doświadczenia, które mogą zmienić to, jak myślimy o sobie i o otaczającym nas świecie.
W tym artykule przyjrzymy się bliżej temu, co się z nami dzieje po spożyciu tego typu substancji. Opowiem Ci o mojej pierwszej podróży psychodelicznej, omówimy sobie najbardziej powszechne zjawiska psychologiczne występujące podczas takich doświadczeń i dowiemy się, co o tym wszystkim sądzi neuropsychologia i nauki o mózgu.
Pierwotnie to również w tym artykule planowałem opisać zjawisko "bad tripu" i innych zagrożeń związanych ze spożywaniem tych substancji, ale ta kwestia jest na tyle ważna, że zasługuje na osobny tekst. Dlatego o niebezpieczeństwach podróży psychodelicznych napiszę w następnym artykule.
Moja pierwsza podróż
Odkąd dowiedziałem się o psychodelikach, myśl o tym, jak to jest doświadczyć czegoś tak odmiennego od naszej codziennej świadomości, ukryła się gdzieś z tyłu mojej głowy i dawała o sobie znać od czasu do czasu. Nie miałem potrzeby doświadczenia "odlotu" czy oddania się ekstazie z czysto hedonistycznych pobudek. Czułem najzwyklejszą w świecie ciekawość napędzaną moją pasją do zgłębiania tajemnic ludzkiej psychiki. Gdy czytałem relacje o głębi wglądu, jaki można uzyskać dzięki tym substancjom, narastało we mnie przekonanie, że jest to coś, czego prędzej czy później spróbuję. Nie spieszyłem się ze zorganizowaniem takiej możliwości - byłem przekonany, że przyjdzie na to odpowiedni czas.
Zdecydowałem się opisać tutaj moje pierwsze doświadczenie z psychodelikami. Chcę jednak zaznaczyć, że to są tego typu doświadczenia, które jest bardzo trudno wyrazić słowami. Sam akt wyrażania ich za pomocą języka obdziera je z niemal wszystkiego, czym są.
Trafnie ujął to w swojej książce Michael Pollan - to trochę tak, jakby jaskiniowiec znalazł się nagle na środku Manhattanu, po czym wróciłby do swojej jaskini - nawet gdyby umiał mówić, nie byłby w stanie przedstawić swojego doświadczenia tak, aby jego słuchacze mieli jakieś sensowne pojęcie tego, o czym on mówi. Bill Richards, psychoterapeuta mający ogromne doświadczenie w prowadzeniu ludzi w psychodelicznym doświadczeniu powiedział o tym w ten sposób: "Mamy pięć kredek, podczas gdy potrzebujemy 50 tysięcy różnych odcieni."[1]
Jednocześnie „jakiś” obraz psychodelicznych doświadczeń oparty o relację osób, które spróbowały tych substancji, jest wciąż lepszy, niż żaden.
Na świecie nie ma wielu miejsc, w których można legalnie spożywać psychodeliki. Jednym z nich jest Holandia, słynna z legalizacji marihuany. Okazuje się, że w pełni legalnie można też tam kupić trufle psylocybinowe. Trufle są tym, co jest pod ziemią, podczas gdy grzybki są owocami grzybni rosnącymi nad ziemią. Ich działanie jest bardzo podobne do magicznych grzybków.
Podczas jednej z moich wycieczek do Holandii poczułem, że jestem gotów, aby tego spróbować. W jednym ze sklepów (tzw. "smart shop") kupiłem trufle psylocybinowe (w pełni legalne w tym kraju) i przeznaczyłem na to doświadczenie cały dzień, nie planując sobie żadnych innych aktywności i prosząc bliską mi osobę, aby była w tym czasie przy mnie. Mając już dość sporą wiedzę na temat tego, jak przygotować się do takiej podróży, uważnie wziąłem pod uwagę wszystko, co istotne. Nie będę o tym szerzej tutaj pisać, bo to temat, któremu poświęcę osobny artykuł.
Wyczytałem, że aby zminimalizować dyskomfort związany z nie najlepszym smakiem trufli warto jest pociąć je na małe kawałki i zmieszać z roztopioną czekoladą. Wydawało się to dla mnie sensownym rozwiązaniem, dlatego właśnie w taki sposób rozpocząłem moje pierwsze psychodeliczne doświadczenie. Czekolada faktycznie pomogła, choć i tak dało się wyraźnie odczuć mdły i ciężki smak trufli.
Gdy ten etap miałem za sobą, pozostało mi tylko czekać. Trochę medytacji, nieco jogi, trochę słuchania muzyki i refleksja nad moimi oczekiwaniami i lękami.
40 minut
Po 40 minutach zaczęły pojawiać się pierwsze efekty. Były to wrażenia cielesne, odczucia, które nie były szczególnie przyjemne. Dziwne wrażenie w zębach, ciężkie ciało, lekkie mdłości, wrażenie pewnego niepokoju. Stosunkowo szybko miałem ochotę się położyć. Dyskomfort w ciele trwał jeszcze przez jakiś czas, ale powoli zacząłem się z nim oswajać.
Moja ulubiona muzyka lecąca z głośników zaczęła brzmieć inaczej - znacznie głębiej, wyraźniej. Miałem wrażenie, że otacza mnie zewsząd i że mnie przenika. Słyszałem każdy instrument z osobna. Nigdy wcześniej nie słyszałem w niej tyle piękna. Po pewnym czasie zacząłem mieć wrażenie, że staję się tą muzyką - granica pomiędzy mną a tymi dźwiękami przestała istnieć, każdą melodię czułem całym sobą.
1 godzina i 20 minut
W pewnym momencie firanki zaczęły falować - na początku myślałem, że okno jest uchylone. Przez 5 minut zastanawiałem się, czy to wiatr, czy "efekty specjalne". Okazało się, że okno nie było otwarte. Teraz już wszystko wokół delikatnie falowało.
Jednocześnie moje ciało zaczęło się… rozpływać. Trudno jest to opisać słowami - czułem się trochę tak, jakbym był kostką lodu, która roztapia się i tworzy kałużę wody. Wraz z tym przyszło uczucie połączenia - nagle wszystko, co mnie otaczało, przestało być obce, oddzielone ode mnie. Gdy spojrzałem na rosnącą w doniczce roślinę dostrzegłem jej ogromne piękno - zobaczyłem żyjącą w niej inteligencję. Wpatrując się w tę roślinę poczułem, że moje serce otwiera się jak wielka brama, która do tej pory była zaledwie uchylona. Poczułem przypływ wielkiej miłości do świata natury i zachwyt tym, że jestem jego częścią. Pomyślałem o moich bliskich i poczułem wręcz przytłaczające uczucie miłości i wdzięczności za to, że są w moim życiu.
1 godzina i 40 minut
Zamknąłem swoje oczy i założyłem opaskę na oczy. Byłem pod ogromnym wrażeniem tego, jak bardzo inaczej mogę doświadczać siebie i swojego ciała, muzyki i tego, co widzę wokół. Ten sposób odbierania rzeczywistości był tak inny, że cały czas towarzyszyło mi uczucie zachwytu.
Wraz z zamknięciem oczu moja uwaga naturalnie skierowała się do środka. Nie musiałem myśleć o tym, na czym się skupić, czy czemu się bliżej przyjrzeć… czułem, że jestem prowadzony za rękę. Podążam w dokładnie te miejsca w sobie, które powinienem odwiedzić.
Pierwszy obraz, jaki do mnie przyszedł, był obrazem moich rodziców. Zacząłem płakać, ale nie był to zwykły płacz, był to płacz obfity, głośny i niekończący się. Czułem w sobie wielki ból - żal do siebie o to, że w obliczu tego jak wiele oni mi dali, ja nie czuję się wystarczająco wdzięczny za to poświęcenie i tej wdzięczności nie wyrażam. Było mi przykro, że pozwoliłem sobie na to, aby się od nich nieco oddalić, nie pokazując im jak ważnymi są dla mnie osobami. Było mi też przykro, że świat jest tak piękny i wszyscy możemy być tak bardzo szczęśliwi, a oni żyją ze swoimi zmartwieniami, stresami i problemami. Poczułem chęć pomocy im, dania im tego, co mogę im dać w podziękowaniu za to, kim jestem (i że w ogóle jestem).
Choć nie było ich obok, teraz czułem się jakbym był tak blisko nich, jak nie byłem od wielu, wielu lat. Płacz trwał około 15 minut i był głęboko oczyszczający. Połączyłem się z tak głęboko ukrytą częścią siebie, że byłem aż zaskoczony, że to było możliwe. Zmęczony płaczem, poczułem ogromny spokój w sobie i ponownie odnalazłem piękno muzyki, która cały czas była przy mnie. Płynąłem z dźwiękami czując stale przepływającą przeze mnie miłość.
2 godziny i 20 minut +
W trakcie tych kilku godzin przychodziły do mnie i odchodziły różne emocje, wspomnienia, myśli, które okazywały się najczęściej nierozwiązanymi sprawami z przeszłości. Nie wybierałem świadomie tego, co się pojawiało - z góry założyłem, że jestem otwarty na wszystko, co do mnie przyjdzie. W jednym momencie mogłem czuć przeogromne szczęście związane z tym, że żyję, aby za kilka minut płakać czując ogromny ból będący wynikiem współczucia do jednej z bliskich mi osób. Wszystkie te doświadczenia były mi potrzebne, wszystkie te emocje były dla mnie ważne. Zaglądałem w miejsca, które zostały dawno zapomniane, a które musiały zostać odwiedzone, abym mógł pójść dalej na swojej ścieżce duchowego rozwoju.
Przez cały czas trwania tego doświadczenia nie opuszczało mnie uczucie, że dzieje się dla mnie coś naprawdę ważnego i wyjątkowego. Miałem nieodparte wrażenie, że jestem w jakiejś przedziwnej podróży. Wiedziałem, że te wszystkie emocje i wewnętrzne spotkania będą miały na mnie duży wpływ.
Ilość trufli psylocybinowych, które zjadłem, nie była spora. Doświadczenie było głębokie i jak wtedy pomyślałem - potężne. Wciąż jednak część mnie miała nadzieję na coś więcej - po tym, jak naczytałem się o niesamowitych wizjach, kolorach, spotkaniach z kreacjami naszego umysłu, rozpływaniu się ego i dotknięciu boskości, byłem nieco rozczarowany, że nie było mi dane doświadczyć tych elementów psychodelicznej podróży. Z drugiej strony wiedziałem, że przed zanurkowaniem głębiej warto zacząć od mniejszej dawki, tak aby zobaczyć, jak moje ciało reaguje na taką substancję. To mądry i bezpieczny krok i świadomość tego pomogła mi w poradzeniu sobie z moim rozczarowaniem. Wraz z akceptacją zacząłem jeszcze bardziej doceniać wyjątkowość wszystkiego, co było częścią tego pierwszego doświadczenia.
Po kilku godzinach efekty psylocybiny zaczęły łagodnieć - powoli wracałem do mojego naturalnego stanu świadomości. Miałem nieodparte wrażenie, jakbym wracał z jakiejś długiej, epickiej podróży. W mojej głowie pojawiało się wiele przemyśleń, przyszedł czas na układanie sobie wszystkiego tego, co się tego dnia wydarzyło.
Dzień po
Następnego dnia obudziłem się w świetnym samopoczuciu, z delikatnym "kacem", jeśli można to tak nazwać. Doświadczałem też efektu tak zwanej "poświaty" (afterglow), czyli pewnej pozostałości po psychodelicznym doświadczeniu. Wciąż pozostawało ze mną uczucie łączności, zachwytu pięknem natury, bliskości ze sobą, otwartego serca.
Te efekty powoli odpływały w następnych dniach, ale to co przepracowałem, emocje, z którymi się spotkałem, rzeczy, o których się dowiedziałem na swój temat - to wszystko ze mną zostało na zawsze. Terapeutyczne efekty tego doświadczenia były dla mnie bezcenne i miałem głębokie odczucie, że zrobiłem dla siebie coś ważnego.
Psychologia psychodelicznego doświadczenia
Słowo "psychodeliczny" oznacza "ukazujący umysł" (z ang. "mind manifesting". Pojęcie to pochodzi z greckiego - "psyche" oznacza umysł, a "delos" oznacza ukazujący).[2]
To całkiem dosłowne tłumaczenie, doświadczenia tego typu pokazują nam bowiem te obszary naszej podświadomości, które do tej pory były dla nas zupełnie niedostępne.
Spektrum efektów, których ja doświadczyłem podczas mojej pierwszej podróży to tylko mała część tego, co może wydarzyć się wewnątrz nas po spożyciu magicznych grzybków czy LSD. Im większa dawka spożywanej substancji, tym bardziej rzeczy robią się jak nie z tego świata.
Głosy na temat tego, na ile to, czego doświadczamy jest prawdziwe, a na ile jest to wytwór naszej wyobraźni, są podzielone. Gdy czytamy lub słuchamy o takim doświadczeniu, ta druga opcja wydaje się być oczywista. Jednak gdy sami tam nurkujemy, już nie jesteśmy co do tego tacy przekonani. Tego typu doświadczenia mają to do siebie, że większość osób ma głębokie poczucie dotknięcia czegoś bardzo prawdziwego, czasami wręcz prawdziwszego niż nasz codzienny sposób odbierania rzeczywistości.
Amerykański psycholog i filozof William James (zmarły w 1910 roku) określił to jako "noetic quality of psychedelic experience", co oznacza poczucie pewności, że dotknęło się pewnej głębokiej prawdy: "Dla osoby, która ich doświadcza, mistyczne doświadczenia sprawiają wrażenie stanów wiedzy… To iluminacje, objawienia pełne znaczenia i ważności… i z reguły niosą ze sobą interesujące poczucie autorytetu." W jednym z badań aż 69% badanych stwierdziło, że ich duchowe i mistyczne doświadczenia będące częścią psychodelicznej podróży sprawiało wrażenie "bardziej prawdziwego niż ich zwykłe doświadczanie rzeczywistości".[3]
Rozpuszczanie ego (ego dissolution)
Jednym z najbardziej znaczących dla głębokich efektów terapeutycznych zjawisk jest rozpuszczanie ego, czyli utrata poczucia Ja. Podczas doświadczenia psychodelicznego możesz zupełnie stracić kontakt z ciałem. W pewnym sensie… przestajesz być osobą. Stajesz się świadomością bez początku i końca, lub używając określenia często wymienianego przez badaczy - doświadczasz oceanicznej bezgraniczności. Dla wielu osób to najbardziej mistyczny, duchowy element ich podróży. Połączenie z bogiem, z naturą wszystkich rzeczy, ze Wszechświatem. Piękne uczucie bycia jednością ze wszystkim, co istnieje.
Często w momencie, gdy zbliżamy się do momentu "rozpadu" ego, czujemy strach, wręcz przerażenie. Poczucie Ja, które było naszą bezpieczną przystanią przez całe nasze życie, nagle zaczyna zanikać. Dla wielu osób jest to jednoznaczne z umieraniem - i dokładnie tak jest to doświadczane podczas psychodelicznego doświadczenia. Niektórzy nawet mogą być święcie przekonani, że coś poszło nie tak i właśnie umierają.
Bez wsparcia osoby, która wie jak nam pomóc w tym trudnym momencie podróży, możemy wpaść w panikę, z której nie będziemy w stanie sami tak szybko wyjść. To jedno z zagrożeń psychodelicznej podróży (więcej napiszę o takich sytuacjach w następnym tekście). Gdy mamy kogoś zaufanego obok, będzie nam dużo łatwiej odpuścić i popłynąć z nurtem doświadczenia. Zaufanie procesowi i skok w nieznane prowadzą do wielkiego uwolnienia i połączenia z „oceanem świadomości”.
Ten konkretny efekt psychodelicznej podróży wydaje się być tym kluczowym w kontekście badań z osobami chorymi na raka, które dostały diagnozę, zgodnie z którą zostało im już niewiele czasu. Jedno z takich badań zostało przeprowadzone przez Rolanda Griffiths’a na John Hopkins University w 2016 roku. Badani otrzymali wysoką dawkę psylocybiny. Po swoim doświadczeniu duża większość badanych odczuła znaczący spadek depresji i stresu związanego ze zbliżającym się końcem. Po 6 miesiącach te zmiany nadal się utrzymywały - około 80% badanych twierdziło, że strach przed śmiercią spadł w znaczącym stopniu, a w jego miejsce pojawiła się akceptacja i spokój.[4]
Choć może się to wydawać nierealne, wielu z nich powiedziało, że tamtego dnia zobaczyli jak to jest umierać i doświadczyli tego, co się dzieje po śmierci. Że śmierć to nie jest koniec. Badaczka psychodelików Katherine MacLean ujęła to tak: "Doświadczenie psychodeliczne na wysokiej dawce jest jak przećwiczenie śmierci. Tracisz wszystko, co uważasz za prawdziwe, puszczając swoje ego i swoje ciało, i ten proces może być podobny do umierania."
Z kolei w 1972 Stan Grof i Bill Richards napisali, że LSD może wywołać doświadczenie "kosmicznej jedności". Dzięki temu śmierć "zamiast być postrzegana jako absolutny koniec wszystkiego i krok w nicość, jawi się nagle jako przejście w inny rodzaj egzystencji… Idea możliwej kontynuacji świadomości poza fizyczną śmiercią staje się znacznie łatwiejsza do przyjęcia niż jej przeciwieństwo."[5]
Na ile to doświadczenie kosmicznej jedności, kontaktu z bogiem czy połączenia z oceanem świadomości jest prawdziwe, a na ile jest to wytwór naszej wyobraźni, tego nie wiemy. Badania jednak pokazują, że to doświadczenie ma znaczący i długoterminowo uzdrawiający wpływ na naszą psychikę. Ponadto, jak sugeruje Michael Pollan, autor książki "How to change your mind", tak samo nie możemy być pewni, czy nasza codzienna świadomość jest "autentyczna". Tu również polegamy na subiektywnym doświadczaniu.
Wizje
Często doświadczenie psychodeliczne jest bardzo wizualną podróżą, podczas której widzimy niesamowite, szczegółowe i kolorowe kształty geometryczne (tzw. fraktale). Możemy też spotkać się z różnymi postaciami, archetypami, "bytami", z którymi możemy wejść w dialog. Niejednokrotnie słyszymy od nich rozwiązania dla naszych najważniejszych problemów i wskazówki, które pozostają z nami na długo po tym, jak substancja opuści nasz organizm.
Podczas doświadczeń z ayahuascą często są to spotkania z kobietą, pełną dobroci matką, żeńską energią, która przez wielu jest postrzegana jako matka natura. W trakcie takiego doświadczenia jest ona przewodnikiem, często przekazującą ważne wskazówki zostające z nami na długo po powrocie do rzeczywistości.
Ciekawym efektem jest też synestezja - zdolność do zauważania dźwięków, słyszenia kolorów, czucia smaku muzyki, itp. Nasze zmysły potrafią rzeczy, które do tej pory nie były możliwe.
Tu też sprawy mogą przyjąć nieco mniej przyjemny obrót. Wizje mogą być przerażające - niektórzy widzą demony, piekło, odwiedzają straszne momenty w historii ludzkiej. Takie doświadczenie nie zawsze będzie piękne i cudowne. Musimy być przygotowani na to, że w niektórych momentach zobaczymy coś, co wywoła w nas głębokie odczucie lęku.
Identyfikacja ze światem natury lub innymi osobami
Jednym z powszechnych doświadczeń są też wizje, w których wchodzimy w ciało innych ludzi - możemy mieć doświadczenie bycia kobietą (gdy jesteśmy mężczyzną) lub odwrotnie. Możemy wrócić do przeszłości i wcielić się w naszych przodków (np. stając się królem, rycerzem, albo więźniem w średniowiecznym więzieniu). Możemy wcielić się w jedno ze zwierząt (i czuć, jak to jest być tym zwierzęciem) lub stać się na kilka chwil drzewem.
Towarzyszy temu silne uczucie, że jest to naprawdę realne i trafne doświadczenie bycia istotą, z którą się identyfikujemy w trakcie takiej wizji. Zdaję sobie sprawę z tego, że dla osoby, która nigdy tego nie doświadczyła, brzmi to co najmniej dziwnie. Niemniej są to doświadczenia stale opisywane przez ludzi na całym świecie.
Nie bez powodu Albert Hoffman wspominał: "Zawsze rób to w naturze" odnosząc się do spożywania LSD. Uczucie jedności z roślinami, drzewami i zwierzętami jest tak głębokie i znaczące, że niejednokrotnie na zawsze zmienia nasze podejście do środowiska naturalnego. Niektórzy twierdzą, że upowszechnienie psychodelicznego doświadczenia mogłoby uratować naszą planetę z trwającego kryzysu.
Odwiedzanie traumatycznych wspomnień
Poza mistycznymi i duchowymi doświadczeniami często nurkujemy w swoją własną historię, dokopując się do głęboko ukrytych wspomnień. Co ciekawe, możemy się im przyjrzeć z nieco innej perspektywy - nie przeżywając ich jeszcze raz, ale patrząc na nie z poczuciem bezpieczeństwa i spokoju. To cecha charakterystyczna doświadczeń z MDMA, który jest "empatogenem" - substancją psychoaktywną, która wywołuje doświadczenia emocjonalnej otwartości, jedności i współczucia.
Między innymi dlatego MDMA tak dobrze sobie radzi z zespołem stresu pourazowego (PTSD). Przytłaczające i przerażające wspomnienia będące powodem zaburzenia nagle stają się niegroźne - jesteśmy w stanie przyjrzeć się im czując się jednocześnie głęboko bezpieczni, co przed spożyciem MDMA nie było nigdy możliwe. W badaniu przeprowadzonym przez MAPS (Multidisciplinary Association for Psychedelic Studies) 54% badanych nie spełniało kryteriów kwalifikujących do posiadania zespołu stresu pourazowego po dwóch sesjach z MDMA (w porównaniu do 23% w grupie kontrolnej).[6] To wyniki, które są wręcz niemożliwe do uzyskania w tak krótkim czasie za pomocą innych form terapii.
Zgodnie z wiadomością z 23 stycznia 2020 - Amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) przyznała dostęp do terapii MDMA niektórym pacjentom cierpiącym na PTSD jeszcze przed oficjalną rejestracją leku, która jest planowana na rok 2022.
Oczywiście psychologiczne uzdrawianie i uwalnianie trudnych emocji nie musi dotyczyć tylko traum z dzieciństwa. Taki proces może być związany z dowolną "niedomkniętą" sprawą z naszej przeszłości, która się za nami ciągnie. Osoba pod wpływem psychodeliku może zacząć intensywnie myśleć o swoich rodzicach, czując gotowość do głębokiego przebaczenia im. Może poczuć napływ wypieranej przez lata złości i potrzebę uwolnienia jej. Może też spotkać się ze swoim strachem przed śmiercią, rozważając zjawisko przemijania i oddając się filozoficznym rozmyślaniom, czego efektem będzie większa otwartość na czerpanie z życia garściami.
Choć w psychodeliczne doświadczenie możesz wejść z konkretną intencją (co daje spore szanse na to, że część lub całość procesu będzie związana z tym, co chcesz w sobie przepracować) często kierunek doświadczenia jest dla nas bardzo zaskakujący.
Odkrycia i objawienia
Bezpośrednim efektem wyżej opisanych psychologicznych efektów doświadczenia psychodelicznego są olśnienia, objawienia, ważne odkrycia. Zwykle są to prawdy, które są oczywiste, wręcz banalne. Często mieliśmy ich świadomość zanim zjedliśmy grzybki lub spożyliśmy LSD. Jednak czymś innym jest mieć czysto racjonalną wiedzę na jakiś temat, a czym innym jest doświadczać tej wiedzy na każdym poziomie naszego istnienia.
W to, co odkryliśmy podczas psychodelicznego doświadczenia zaczynamy wierzyć w taki sposób, w jaki nigdy do tej pory w to nie wierzyliśmy. To dlatego te objawienia mają na nas tak trwały wpływ, to dlatego tak bardzo zmieniają one nasze zachowanie. Często taka sytuacja ma miejsce w doświadczeniach osób uzależnionych od alkoholu czy papierosów. Zrozumienie, jak bardzo krzywdzimy swoje własne ciało tym nawykiem jest bardzo silnym i głębokim motywatorem, aby uwolnić się od uzależnienia.
Matt Johnson, profesor psychiatrii na John Hopkins University powiedział, że "pod wpływem psylocybiny ta wiedza nabiera nowej wagi, staje się czymś, co czujemy w trzewiach i w sercu. Takie wglądy trzymają się nas, trudniej jest uniknąć myślenia o nich. Sesje z psychodelikami pozbawiają ludzi luksusu bezmyślności."
Potwierdzają to badania efektywności psylocybiny w terapii uzależnienia od nikotyny. W jednym z badań naukowcy skontaktowali się z badanymi po 12 miesiącach od ostatniej z 3 sesji z magicznymi grzybkami. 10 z 15 osób (67%) nadal nie paliło papierosów (pomimo wcześniejszego uzależnienia). 13 z badanych (87%) uznało natomiast to doświadczenie jako jedno z 5 najbardziej znaczących doświadczeń w ich życiu. Ponowny kontakt miał miejsce po dłuższym czasie (średnio około 30 miesięcy). Tym razem 9 na 15 badanych osób było wolnych od uzależnienia.[7]
Dla naukowców badających psychodeliki jest jasne, że długotrwałe efekty, które możemy zaobserwować nie są psychofarmakologicznym efektem samej substancji, ale raczej następstwem subiektywnego doświadczenia, którego te substancje są katalizatorem.
Naukowcy badający LSD i inne psychodeliki podczas swoich eksperymentów określają spektrum efektów, które są najczęściej spotykane po spożyciu tego typu substancji. W ten sposób są w stanie badać ich intensywność i wpływ na pacjenta. Poniżej znajduje się wykres pokazujący natężenie poszczególnych zjawisk w zależności od dawki LSD. Puste kółeczka oznaczają placebo, puste kwadraciki to 100 mikrogramów LSD, a zapełnione kółeczka to 200 mikrogramów LSD.
Powyższy wykres został przeze mnie nieco zmodyfikowany, głównie w celu przetłumaczenia etykiet na dolnej jego osi. Oryginalna wersja jest dostępna tutaj.[8]
Oczywiście efekty dla danej osoby są zawsze zależne od wielu czynników - stanu psychicznego, wagi, nastawienia, itp. Powyższy wykres dotyczy badania, w którym wzięło udział 40 osób i widzimy na nim uśrednione wielkości. Daje nam to klarowne porównanie poszczególnych zjawisk psychologicznych, które są częścią psychodelicznego doświadczenia.
Neuronauki
Główną przewagą obecnego psychodelicznego renesansu nad wydarzeniami z lat 50’ i 60’ są osiągnięcia nauk o mózgu i metody, jakie możemy zastosować do badania tego typu doświadczeń.
W świecie badań nad psychodelikami jedną z najczęściej wymienianych osób jest neuropsycholog Robin Carhart-Harris, który prowadzi grupę badaczy na Imperial College London. Przyglądając się tym substancjom, pierwotnie zakładał, że zwiększają one przepływ krwi przez mózg i tym samym zwiększają jego aktywność. Badania jednak pokazały, że jest dokładnie odwrotnie - psychodeliki zmniejszają aktywność mózgu, zwłaszcza w jednym z obszarów, zwanym "siecią stanu spoczynkowego" (ang. default mode network, DMN).
Ta sieć "to zespół obszarów aktywnych wtedy, gdy mózg nie jest skupiony na konkretnym zadaniu. Innymi słowy zawsze wtedy, gdy nasze myśli podążają swoim własnym biegiem. Skany mózgu wykonywane w takich sytuacjach pokazują, że da się w nich zaobserwować powtarzający się wzorzec aktywacji."[9]
W dużym skrócie, DMN redukuje sensoryczne przetwarzanie świata zewnętrznego. Zmniejsza liczbę informacji, które są odbierane przez nasz świadomy umysł. Działa jako filtr, przepuszczając tylko to, co jest nam potrzebne, aby przetrwać i zadbać o swoje potrzeby. Lawina informacji byłaby dla nas bowiem nie do przetworzenia. Sieć DMN pozwala nam zatem utrzymać "tunelową świadomość" (pomyśl o tym, jak różni się światło latarki skierowane w jedno miejsce od latarni, która świeci w każdym kierunku).
Można więc powiedzieć, że gdy jesteśmy pod wpływem psychodeliku i nasza sieć DMN zostaje wyłączona, nasz mózg otwiera drzwi percepcji otwierając się na całą lawinę informacji, które wcześniej nie były dla nas dostępne.
Co ciekawe, DMN gra ważną rolę w tworzeniu ego (stąd potoczne określenie „the me network” dla tego obszaru mózgu) i w tworzeniu narracji, jaką mamy na swój temat (nasz obraz samego siebie). Jeśli ego ma swój adres w mózgu, to znajduje się ono właśnie tam.
Robin Carhart-Harris odkrył, że największe spadki w aktywności DMN przypadają na moment rozpadu ego podczas podróży psychodelicznych. Niezwykłe jest to, że skany mózgu (fMRI) osób z dużym doświadczeniem w medytacji pokazały niemal identyczne tendencje.
Jedną z funkcji ego jest pilnowanie, aby materiał ukryty w podświadomości nie wypłynął na powierzchnię. Gdy więc pod wpływem psychodelików DMN zmniejsza swoją aktywność, wrota naszej podświadomości otwierają się, czego efektem jest często napływ do naszej świadomości wcześniej dla nas niedostępnych wspomnień czy traum z dzieciństwa.
Oprócz rozluźnienia mechanizmów obronnych i podania nam na tacy materiału ukrytego w naszej podświadomości, zmniejszenie aktywności sieci stanu spoczynkowego pozwala naszemu mózgowi wyjść z utartych szlaków działania. Co ciekawe, jest to efekt, na który jako ludzie nie mamy wyłączności.
W swoim artykule Odmienne stany świadomości pisałem o tym, że spożywanie substancji psychoaktywnych jest czymś zupełnie naturalnym również w świecie zwierząt.
Delfiny żują rozdymkę tygrysią (rybę wydzielającą toksyny, które w małych ilościach wywołują u delfinów narkotyczny stan odurzenia), psy mają zwyczaj lizać ropuchy, koty kochają kocimiętkę, kozy gustują w grzybkach z psylocybiną, pawiany lubią ibogainę (psychodelik rosnący w Afryce), a słonie upijają się sfermentowanymi owocami.
Psychofarmakolog Ronald K. Siegel w swojej książce "Intoxication" napisał, że szukanie i spożywanie narkotyków jest w świecie zwierząt biologicznie normalnym zachowaniem i że jest to raczej reguła aniżeli wyjątek.
Badacze twierdzą, że takie zwyczaje mają ważną, ewolucyjną rolę. Tą rolą jest tzw. "depatterning", czyli usuwanie lub "rozbrajanie" wzorców i utartych schematów z naszego mózgu. Organizmy żywe cały czas wpadają w pewne nawykowe sposoby funkcjonowania i korzystają z pomocy środków, które pozwalają spojrzeć im na rzeczywistość w świeży sposób, co daje im większe szanse na przetrwanie.[10]
"Odrębne sieci neuronalne stają się mniej odrębne pod wpływem narkotyku, co sprawia, że komunikują się ze sobą bardziej otwarcie. Mózg działa z większą elastycznością i łącznością pod wpływem halucynogenów."
To zjawisko może mieć zbawienny wpływ na zdrowie psychiczne osób z zaburzeniami, ponieważ DMN jest również odpowiedzialne za mentalne "podróże w czasie", które w swojej ekstremalnej formie są nieodłącznym elementem zaburzeń psychicznych. W depresji to często utkwienie w przeszłości, w nerwicy kompulsywne martwienie się o przyszłość. Pod wpływem psychodeliku nasz mózg uwalnia się z kajdan zmuszających go do działania w schematyczny sposób.
Powyższy schemat nie wymaga szerszego wyjaśnienia, jeden rzut okiem na taki obrazek wystarczająco działa na naszą wyobraźnię. To wizualizacja połączeń sieci neuronalnych w naszym mózgu pod wpływem psylocybiny. Żeby było jasne - po lewej widzimy mózg na placebo, po prawej - na psylocybinie. Regiony, które były do tej pory od siebie odizolowane, teraz mogą się ze sobą komunikować.[11]
Wszystko to pokazuje, że psychodeliki są substancjami, które mogą w bardzo silny sposób wpłynąć na funkcjonowanie naszego mózgu i umysłu. Zmieniają naszą percepcję świata i samych siebie i wyrywają nas z utartych szlaków myślenia. Takie mistyczne doświadczenia, wykorzystane w odpowiedni i rozsądny sposób mogą pomóc nam zajrzeć głęboko w siebie, spotkać się z przeszłymi traumami i uwolnić zamrożone w naszym ciele emocje. Mogą stać się bezcennym narzędziem w psychoterapii, umożliwiając to, co do tej pory było niemożliwe.
Psychodeliki nie są jednak panaceum na wszystkie problemy i jeśli stosujemy je bez odpowiedniego przygotowania, możemy sobie zrobić krzywdę. Choć przedawkowanie jest w przypadku najbardziej powszechnych psychodelików praktycznie niemożliwe i nie są to substancje, które uzależniają, istnieją realne psychologiczne zagrożenia, o których trzeba wiedzieć zanim podejmie się decyzję o własnej podróży. Będzie to tematem mojego następnego artykułu.