Terapia psychodeliczna

Udanie się w psychodeliczną podróż z doświadczonym terapeutą pozwala nam zminimalizować lub całkowicie wyeliminować powszechne niebezpieczeństwa tych substancji, maksymalizując przy tym pozytywny, terapeutyczny efekt tego typu doświadczeń. Czym jest terapia wspierana psychodelikami i jak wygląda taki proces od kuchni?

Ten artykuł jest czwartym tekstem z serii na temat psychodelików:

  1. Psychodeliki. Przyszłość psychoterapii?
  2. Umysł w trakcie psychodelicznego doświadczenia
  3. Zagrożenia związane ze spożyciem psychodelików
  4. Terapia psychodeliczna
  5. Jak się przygotować do doświadczenia psychodelicznego?

+ Dodatek: nagranie 2-godzinnej rozmowy "Psychoterapia wspierana psychodelikami", w której gościłem na zaproszenie Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego.

Praca z psychodelikami to głęboka podróż w głąb siebie, którą może być trudno zrozumieć, jeśli nie mamy wsparcia osoby z doświadczeniem w tym obszarze. Bez takiej pomocy możemy zgubić się w labiryncie naszego wewnętrznego świata. Możemy przeżyć bardzo trudne chwile, które wpłyną niekorzystnie na nasz stan psychiczny po takim doświadczeniu. Możemy też być świadkami czegoś pięknego i cudownego, co jednak nie będzie miało większego wpływu na nasze codzienne życie.

Różnica pomiędzy samodzielnym spożyciem psychodeliku (lub w obecności kogoś, kto nie ma na ich temat pojęcia) a doświadczeniem tej podróży u boku psychoterapeuty jest ogromna.

Terapeuta wspierający "podróżnika” pełni rolę przewodnika czy towarzysza, który daje bezcenne w trakcie takiego doświadczenia poczucie bezpieczeństwa. Posiadanie takiej osoby u boku znacząco zwiększa prawdopodobieństwo tego, że znalezione w głębiach własnej psychiki skarby już na zawsze pozostaną z osobą, która zażyła psychodelik. Odpowiednie przygotowanie, wsparcie w trakcie sesji i pomoc w integracji doświadczenia to trzy kluczowe elementy, dzięki którym taka podróż ma dużą szansę skończyć się uzdrowieniem wewnętrznych ran i głęboką zmianą tego, jak myślimy o sobie, innych ludziach i otaczającym nas świecie.

W tym artykule opowiem Tobie czym jest terapia wspierana psychodelikami i dlaczego połączenie tych dwóch praktyk tworzy tak wyjątkową mieszankę. Poznasz też dokładny przebieg takiego procesu i zobaczysz fragment nagrania psychodelicznej sesji terapeutycznej.

Terapia wspierana psychodelikami

Pojęcie "Terapia psychodeliczna” jest dość powszechnie używane wśród osób interesujących się tematem (dla jasności i prostoty pojawiło się więc w nazwie artykułu), ale bardziej trafną i prawidłową nazwą dla tej praktyki jest "terapia wspierana psychodelikami”. Samo spożycie substancji nie wystarczy, aby osiągnąć trwałe efekty terapeutyczne (są wyjątki od tej reguły, ale to ruletka). Dopiero dobrze zaplanowany proces osadzony w procesie psychoterapii zapewnia nam osiągnięcie pożądanych efektów.

Doświadczenie psychodeliczne jest więc dodatkiem do psychoterapii, a nie czymś co w odłączeniu od niej może nam zapewnić wymierne efekty terapeutyczne. Trafnie opisuje to psychiatra Ben Sessa, wspominany już w poprzednich artykułach:

W przypadku terapii psychodelicznej ogromne znaczenie ma fakt, że samo podanie substancji będzie mało skuteczne. Przed podróżą psychodeliczną, a także po niej pacjent musi wziąć udział w serii spotkań, podczas których nie będzie przyjmował żadnych środków psychoaktywnych. Standardowa kuracja obejmuje od dziesięciu do szesnastu cotygodniowych sesji psychoterapeutycznych, które w większości nie są wspomagane substancjami zmieniającymi świadomość. W jej trakcie pacjent przyjmuje psychodelik tylko raz, dwa razy albo trzy razy. Pozostałe sesje są niezbędne do zintegrowania doświadczeń wywołanych przez substancje psychoaktywne.
- BEN SESSA

Co więcej, nie ma jednej terapii wspieranej psychodelikami, są terapie wspierane psychodelikami. Nie istnieje jeden model czy format takiego procesu. Będzie on wyglądać zupełnie inaczej w zależności od tego, jaka metoda psychoterapii będzie używana przez terapeutę i w jaki sposób zbuduje on cały kontekst wokół doświadczenia psychodelicznego.

Najbardziej powszechne modele stosowane podczas badań nad psychodelikami to terapia behawioralno-poznawcza, IFS (System Wewnętrznej Rodziny), Hakomi oraz ACT (akceptacji i zaangażowania). W dalszej części artykułu napiszę nieco więcej na temat badań organizacji MAPS (leczenie zespołu stresu pourazowego przy pomocy substancji MDMA), w której wykorzystywano terapię IFS.

Przygotowanie

Pierwszym etapem terapii wspieranej psychodelikami jest przygotowanie do podróży. Zwykle składa się ono z kilku sesji mających na celu zapoznanie się z terapeutą lub terapeutami, omówienie oczekiwań i lęków klienta oraz rozmowa na temat tego, jak taka podróż może wyglądać i czego należy się podczas niej spodziewać.

Kluczową funkcją takich spotkań jest zbudowanie zaufania w relacji z terapeutami, tak aby pacjent mógł czuć się w pełni bezpiecznie i komfortowo podczas sesji z psychodelikiem. Poczucie bezpieczeństwa ma ogromny wpływ na przebieg tej podróży.

W badaniach nad psychodelikami najczęściej stosowany jest format, w którym pacjenta wspiera dwóch psychoterapeutów - kobieta i mężczyzna. Choć nie wiadomo, czy w przypadku legalizacji tych substancji taki układ terapii będzie możliwy (ze względu na wysokie koszty), jest to bardzo pożądany sposób na przeprowadzenie tego typu terapii.

Podczas doświadczenia psychodelicznego często wracamy do dzieciństwa i posiadanie wsparcia kobiety i mężczyzny, z którymi czujemy się bezpiecznie, może być dla nas bardzo naprawczym i uzdrawiającym doświadczeniem (wiele osób nie doświadczyło tego bowiem w relacji ze swoimi rodzicami). Ponadto, w sytuacji gdy jeden z terapeutów w danej chwili jest emocjonalnie poruszony i nie jest w stanie dać pacjentowi pełnej obecności, pacjent zawsze może zwrócić się do drugiego terapeuty.

W fazie przygotowania terapeuci stosują zwykle nieco psychoedukacji - opowiadają o tym, w jaki sposób zaufać naturalnym zdolnościom naszej psychiki do samouzdrawiania, jak pozwolić sobie płynąć z doświadczeniem i co robić w trudnych chwilach.

Sporo czasu przeznacza się na rozmowę o lękach, które są nieuniknione (nie tylko przy pierwszym doświadczeniu) - wybranie się w taką podróż jest aktem odwagi, skokiem w nieznane. Jednocześnie terapeuci podkreślają, że te najtrudniejsze miejsca, z którymi zmierzymy się podczas sesji psychodelicznej, to właśnie te miejsca, w które najbardziej chcemy się udać. Na tym etapie dowiadujemy się więc, że nie mamy uciekać przed bólem - warto wręcz podążać w jego kierunku. To właśnie konfrontacja z cierpieniem przynosi nam szansę na uzdrowienie.

W niektórych badaniach, np. na Uniwersytecie John Hopkins stosuje się wizualizację, w której pacjent może w pewnym sensie przećwiczyć to, co może się wydarzyć po spożyciu psychodeliku. Jest on zapraszany do wyobrażenia sobie, jak nurkuje do metaforycznego oceanu i płynie w kierunku dna, szukając muszli chroniącej jakąś wrażliwą i zranioną część osobowości. Następnie ma do niej zajrzeć i wyciągnąć z niej perłę, którą zabiera ze sobą na powierzchnię. Taki proces ma przygotować osobę do zastosowania podobnej strategii (podążania w kierunku cierpienia) podczas zbliżającej się sesji z psychodelikiem. Inspiracją dla takiego podejścia jest terapia ACT.[1] 

Dzień podróży psychodelicznej

Prekursorem sposobu, w jaki przebiega sesja terapii z psychodelikami, był Al Hubbard, którego można opisać dość zaskakującym zestawieniem słów: szpieg, wynalazca i mistyk. Podczas pierwszej fali badań nad psychodelikami (lata 50’) Hubbard zaproponował następujący format: przytulnie urządzony pokój z łagodnym oświetleniem, pojedyncza, wysoka dawka LSD i jeden lub dwóch terapeutów. Do tego starannie dobrana playlista z muzyką i zakryte oczy (terapeuci z założenia mieli nie mówić zbyt wiele). Ciekawostką jest to, że lubił on pokazywać ludziom będącym pod wpływem psychodeliku obrazy Salvadora Dalego i sylwetkę Jezusa.

Hubbard jako pierwszy zrozumiał wagę słynnego "set and setting” (nastawienie i otoczenie), dwóch podstawowych zasad udanego doświadczenia psychodelicznego. To, jakie mamy emocjonalne i mentalne nastawienie oraz na ile czujemy się komfortowo w miejscu, w którym odbywamy psychodeliczną podróż, ma kluczowy wpływ na charakter tego doświadczenia. Szerzej opiszę tę kwestię w następnym artykule.

Psychoterapeuci psychodeliczni widzą w swojej pracy, że zaproponowany przez Hubbarda format bardzo się sprawdza. Dlatego gabinety, w którym takie sesje się odbywają, mają bardzo domową i przyjemną atmosferę.

W dniu sesji psychodelicznej pacjent spędzi z terapeutami w takim pokoju niemało czasu. Choć w latach 50’ i 60’ bardzo dużo badań dotyczyło terapii wspieranej LSD, obecnie chętniej stosuje się psylocybinę (magiczne grzybki). Jest to między innymi związane z długością doświadczenia. W przypadku spożycia LSD taka podróż może trwać nawet do 12 godzin, co wymaga od terapeutów dużego poświęcenia i zwiększa koszty terapii. Gdy proces jest wspierany psylocybiną, nawet przy wysokiej dawce całość trwa około 6 godzin. Terapeuci będą przy pacjencie przez cały czas trwania takiej sesji.

Dlaczego element wsparcia psychologicznego jest aż tak istotny?

Podstawową zasadą psychodelicznej terapii jest zaufanie w mądrość naszego organizmu. Wierzymy, że nasza podświadomość zabierze nas dokładnie tam, gdzie powinniśmy zajrzeć, oraz że zdolność naszej psychiki do samoleczenia zrobi swoje. Pisał o tym wielokrotnie czeski psychoterapeuta Stanislav Grof, pionier terapii psychodelicznej, który w latach 50’ przeprowadził tysiące sesji tego typu.

Aby jednak te naturalne dla naszej psychiki procesy samoleczenia mogły mieć miejsce, musimy odpuścić kontrolę i pozwolić sobie na to, aby popłynąć z nurtem psychodelicznego doświadczenia. To nie jest łatwe, ponieważ poddanie się rwącej rzece, która nie wiadomo gdzie nas zabierze, dla wielu może być zbyt dużym wyzwaniem. Wielokrotnie podczas tej podróży możemy napotykać te części nas, z którymi konfrontacja będzie dla nas wręcz przerażająca. Wtedy automatycznie pojawia się w nas opór - walczymy z doświadczeniem, chcemy od niego uciec. Niestety tego procesu nie da się tak po prostu zatrzymać, a gdy próbujemy to robić, uczucie paniki i przerażenia jedynie wzrasta.

Poddanie się doświadczeniu jest dla wielu z nas możliwe tylko wtedy, gdy będziemy mieć pewność, że podczas gdy my będziemy eksplorować inne wymiary ludzkiej świadomości, ktoś będzie miał oko na nasze fizyczne ciało.

I właśnie to jest najważniejsza rola psychodelicznych psychoterapeutów. Ich obecność rozluźnia nasze mechanizmy obronne i pomaga nam odpuścić kontrolę i zanurzyć się w procesie. Wagę tego aspektu terapii psychodelicznej podkreślają badania pokazujące, że brak zaufanego przewodnika w trakcie doświadczenia psychodelicznego jest jedną z najczęstszych przyczyn tzw. "złej podróży”.[2]

No dobrze, jesteśmy zatem już w pokoju terapeutycznym, wiemy co mniej więcej może nas spotkać, jesteśmy gotowi do podróży. Co dalej?

Na tym etapie otrzymujemy dawkę magicznych grzybków, LSD, MDMA lub innej substancji, którą wybraliśmy (lub która została dla nas wybrana). Jeszcze przez pewien czas nic szczególnego nie będzie się działo, mamy więc czas na to, aby jeszcze raz porozmawiać z terapeutami o naszych oczekiwaniach, lękach i nadziejach.

Gdy pierwsze efekty psychodeliku zaczynają się pojawiać, terapeuci zwykle zachęcają, aby pacjent jak najwięcej czasu spędził z uwagą skierowaną do wewnątrz. Temu właśnie służą słuchawki z przygotowaną wcześniej muzyką oraz opaska na oczy. "Podróżnik”, zawsze wtedy gdy tego potrzebuje, może zdjąć opaskę i porozmawiać z terapeutami. To bardzo indywidualna rzecz - niektórzy wchodzą w interakcję ze swoimi przewodnikami bardzo często (opowiadając o każdym szczególe swojej podróży), inni prawie w ogóle.

Przez dużą część sesji terapeuci mogą nie mieć pojęcia, gdzie w wewnętrznym krajobrazie jest w danej chwili podróżnik, którego mają pod opieką. Zdarza się, że osoba przeżywa wewnętrzną walkę i doświadcza cierpienia, ale z zewnątrz wygląda na bardzo spokojną. Innym razem może głośno płakać, doświadczając tak naprawdę uczucia głębokiej błogości. Niezależnie od tego, co przeżywa pacjent, poczucie bezpieczeństwa wynikające z posiadania pełnej uwagi dwóch doświadczonych i godnych zaufania terapeutów pozwala mu swobodnie płynąć z tym, co przynosi mu psychodeliczne doświadczenie.

Zdarza się, że terapeuci są bardzo zaangażowani w proces. Czasami muszą zapewnić pacjenta, że jest bezpieczny, że jego przeżycia są efektem substancji i że to niedługo minie. Innym razem dodają mu otuchy, zachęcając do tego, aby podążał w stronę bólu, aby otworzył te drzwi, które widzi, albo aby spojrzał w oczy temu, od czego odwraca wzrok. Zawsze uważnie słuchają opowieści pacjenta, po to aby po chwili ponownie go zachęcić do popłynięcia z doświadczeniem. Czasami przytulą pacjenta, bo to właśnie tego najbardziej potrzebuje. Mogą też razem z nim śmiać się lub dzielić się swoim współczuciem, cały czas będąc częścią jego psychodelicznej podróży w głąb siebie.

Terapeuci nie mają żadnego konkretnego celu w tym procesie. Nie mają agendy. Ich zadaniem jest wspieranie procesu wyłaniania się doświadczenia, którego pacjent najbardziej potrzebuje. Mają utrzymywać pełen obecności, wsparcia, współczucia stan świadomości, będąc w gotowości na najróżniejsze reakcje i przeżycia osoby, której są przewodnikiem.

O tym, co dokładnie dzieje się podczas takiej podróży z punktu widzenia podróżującego napisałem już w artykule Umysł w trakcie doświadczenia psychodelicznego, dlatego tutaj nie będę się powtarzać. W trakcie tych kilku godzin w naszym wewnętrznym świecie może wydarzyć się naprawdę wiele.

Jeśli chcesz zobaczyć, jak taka sesja wygląda w praktyce, bardzo polecam Ci obejrzenie filmu dokumentalnego Trip to Compassion, który można wypożyczyć online na platformie Vimeo za 20 złotych. Na filmie poznasz historię kilku osób, którzy korzystają z terapii psychodelicznej w Izraelu, pracując nad swoimi traumami przy pomocy MDMA.

Gdy efekty psychodeliku zaczynają przemijać, pacjent ma poczucie, jakby wracał z bardzo długiej i dalekiej podróży. Uwaga zaczyna być bardziej kierowana na zewnątrz, może pojawić się przestrzeń na lekki posiłek, jest też okazja do tego, aby porozmawiać z terapeutami. Zwykle na tym etapie jeszcze trudno jest ubrać w słowa to, co się wydarzyło. Terapeuci zachęcają, aby sobie z tym pobyć i dać przestrzeń na przepływ myśli i emocji - to na tym etapie zaczyna się bowiem proces integracji, który będzie trwać przez następne dni, tygodnie i miesiące.

Jeśli taka sesja jest częścią badania, pacjent na pewnym etapie otrzymuje do wypełnienia kwestionariusz, który posłuży badaczom do wyciągnięcia wniosków z serii przeprowadzanych sesji wspieranych psychodelikami.

Integracja

Następnego poranka rozpoczyna się proces integracji, dla wielu terapeutów zajmujących się tymi substancjami - najważniejszy etap całego procesu.

Psychodeliczne doświadczenie jest jak otwarcie wielkiej skrzyni z najróżniejszymi wizjami, wspomnieniami, symbolami i uczuciami. Wiele z nich jest dziwne, trudne i niezrozumiałe. Inne są piękne, intrygujące i fascynujące. Mnogość znaczeń i informacji płynących z podświadomości może być dla niektórych przytłaczająca. Dla innych opisanie sensu, jaki ma dla nich to, czego doświadczyli, nie będzie trudna. Niezależnie od tego, w której grupie się znajdziesz, poukładanie sobie tego wszystkiego z pomocą psychoterapeuty będzie bezcennym procesem, dzięki któremu zabierzesz te skarby ze sobą i będziesz wiedział, jak je wcielić w życie.

No właśnie. Skoro już o wcielaniu w życie mowa, musisz wiedzieć jedną ważną rzecz. Psychodeliki otwierają umysł, pokazują nam inny sposób doświadczania rzeczywistości i pomagają nam uzdrowić dawne rany. Często po takim doświadczeniu coś się w nas zmienia i z tym nowym podejściem nasze zachowanie i sposób bycia również się zmienia. Nie musisz wtedy nic konkretnego robić - nagle przestaje ci się chcieć palić, zaczynasz bardziej dbać o swoje relacje, mówisz bliskim to, co przez długi czas ukrywałaś w sobie.

Jednak nie zawsze tak jest. Psychodeliki nie wykonają całej pracy za Ciebie. Twoje życie może nie zmienić się ani o centymetr, nawet jeśli Twój sposób myślenia się nieco przebudował. Zmiany przyjdą dopiero z Twoim zaangażowaniem w podejmowanie nowych decyzji, wyrabianie nowych nawyków czy innymi wysiłkami, które są nieuniknione.

Na sesjach integracji psychodelicznej pacjent przy pomocy terapeutów stara się zrozumieć i wyłuskać sens swoich doświadczeń. Im głębiej zrozumiemy to, co do nas przyszło podczas tego doświadczenia, tym głębszy może być wpływ, jaki będzie to mieć na nasze życie.

Warto zaznaczyć, że dla niektórych doświadczenie psychodeliczne choć nie spowoduje widocznych zmian na zewnątrz, może być źródłem ważnym zmian wewnętrznych. Przykładowo, dla kogoś dużym krokiem na drodze swojego rozwoju może być zrozumienie, że jego problemy nie są winą, jak do tej pory sądził, wszystkich naokoło, ale że są one wynikiem jego własnych decyzji i czynów.

Ta zmiana myślenia może prędzej czy później doprowadzić do zmiany w zachowaniu. Być może świadomość odpowiedzialności za swoje życie i swój stan psychiczny zmotywuje tę osobę do wybrania się na psychoterapię, zakończenia toksycznego związku lub zadbania o siebie w inny sposób.

Sesje psychoterapeutyczne, choć dla wielu są głównym na to sposobem, wcale nie muszą być jedyną drogą integracji. Od wieków najróżniejsze plemiona i społeczności integrowały te doświadczenia na własny sposób. Poprzez długie rozmowy przy ognisku, za pomocą muzyki i tańca, używając odosobnienia lub medytacji.

Również w dzisiejszych czasach kładzie się nacisk na aktywną integrację poza gabinetem psychoterapeutycznym. Długie spacery na łonie natury, dzielenie się swoim doświadczeniem z naszymi bliskimi (lub w społeczności, która ma podobne zainteresowania), pisanie dziennika czy wyrażanie się w sztuce (malowanie, śpiewanie, pisanie wierszy lub opowiadań, taniec) - to wszystko są wartościowe sposoby na stworzenie dla naszej podświadomości przestrzeni na to, aby odnalezione w nas skarby zostały z nami na długo.

Kończąc omawiać aspekty procesu psychodelicznej integracji powtórzę to, co już napisałem w poprzednim artykule - to ważne, aby wsparcia psychologicznego w tym procesie udzielała osoba, która rozumie istotę tego typu doświadczeń (a najlepiej, jeśli sama ma doświadczenia z psychodelikami). Na zachodzie liczba osób oferujących takie usługi dynamicznie rośnie. Dla osób posługujących się językiem angielskim polecam zajrzeć na stronę organizacji MAPS (Multidisciplinary Association for Psychedelic Studies), na której można znaleźć listę terapeutów zajmujących się psychodeliczną integracją (również takich, których pracują online).

Kilka lat terapii w jeden dzień?

Wielokrotnie słyszałem opinie, że doświadczenie psychodeliczne to lata psychoterapii skondensowane w kilku godzinach pracy z substancjami psychoaktywnymi.

Według mnie, dla większości przypadków to mocno przesadzone stwierdzenie. Jednak z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że w wielu przypadkach jedna sesja terapii wspieranej psychodelikami może być ekwiwalentem kilku miesięcy pracy w dobrej, tradycyjnej terapii. Trzeba oczywiście dodać do tego czas integracji, więc nie do końca można powiedzieć, że przy psychodelikach cała przemiana dzieje się w kilka godzin czy jednego dnia.

Warto zwrócić tutaj uwagę na zjawisko "odwróconej traumy”, o którym mówią psychoterapeuci zajmujący się terapią psychodeliczną. To przeżycie będące przeciwieństwem doświadczenia traumatycznego. Osoby przechodzące przez traumę czują wielkie cierpienie, samotność, absolutny brak miłości, przerażenie - czują, jakby miały zaraz umrzeć. Natomiast po spożyciu substancji psychodelicznej często pojawia się uczucie bezgranicznej miłości, zaufania, jedności, bliskości i bezpieczeństwa.

Skoro trauma może nas dogłębnie zranić i zaburzyć, to jej przeciwieństwo może być dla nas głęboko uzdrawiające.

Jednak czy nie dzieje się to… za szybko?

Od czasu do czasu spotykam się z głosami, że psychodeliki to droga na skróty. Według osób wyrażających taką opinię tego typu doświadczenie może odebrać nam możliwość czerpania nauk ze wszystkiego, co dzieje się na drodze naszej samorealizacji. Z ich perspektywy ominięcie tych naturalnych przeszkód i wyzwań może sprawić, że nasze osiągnięcia będą niepełne.

Nie zgadzam się z takim punktem widzenia.

Uważam, że doświadczenia psychodeliczne dają nam w prezencie świadomość, głębokie zrozumienie oraz wgląd w to, jak możemy się czuć i jak możemy doświadczać życia bez kajdan ograniczonego utartymi schematami umysłu. Jednak mając to zrozumienie, nadal możemy stać w miejscu i nie ruszyć się ani o krok. Oczywiście w większości przypadków za tą świadomością idzie działanie, ale samo spożycie substancji niczego nie gwarantuje i nie przenosi nas w magiczny sposób na wyższy poziom rozwoju duchowego. Wciąż musimy przejść swoją drogę. Wciąż musimy wykonać ciężką pracę polegającą na wprowadzeniu naszych odkryć w życie.

Jeśli terapia wspierana psychodelikami daje nam możliwość zrobienia w krótkim czasie czegoś, co do tej pory wymagało miesięcy czy nawet lat pracy, dlaczego mielibyśmy sobie taką możliwość odmawiać? Czy bylibyśmy w stanie spojrzeć w oczy wszystkim cierpiącym na depresję, uzależnienia i inne zaburzenia psychiczne ludziom, mając świadomość tego, że być może odkryliśmy narzędzie, które może dać im nowe życie?

Doświadczenie psychodeliczne jest dla nas jak latarnia, która bardzo wyraźnie pokazuje nam, w jaki sposób możemy doświadczać życia. Ta świadomość staje się dla nas punktem odniesienia. Od tego momentu nasza droga jest bardziej oświetlona i mamy poczucie, że wiemy jak do tego celu dotrzeć. Dla osób, które nawet nie wiedziały, że taka droga istnieje, taka zmiana czyni ogromną różnicę.

Jeden lek na wszystkie choroby?

Niektóre sceptycznie nastawione do psychodelików osoby mają wątpliwości co do tego, że w terapii wspieranej psychodelikami można pracować z tak różnymi zaburzeniami.

Badania wskazują, że za pomocą takich praktyk możemy leczyć ciężkie przypadki depresji, zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne (np. nerwicę), zespół stresu pourazowego (PTSD) czy uzależnienia. Lista tych zaburzeń jest imponująca i faktycznie aż trudno uwierzyć, że jedna forma terapii może być odpowiedzią na tak różne choroby.

Jednak czy aby na pewno one są od siebie tak bardzo różne?

Powszechnie stosowana w psychiatrii klasyfikacja zaburzeń psychicznych DSM (Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders) opisuje kryteria, które osoba musi spełniać, aby otrzymać daną diagnozę. Ta "biblia” psychiatrów rzeczywiście wyraźnie odróżnia od siebie poszczególne zaburzenia. Jednak ten podział ma też wielu krytyków, według których wyróżnione kategorie nie odzwierciedlają rzeczywistości.[3] 

Zgodnie z ich opinią choroby psychiczne mają ze sobą dużo więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać. Istnieją na pewnym "kontinuum” naszego wewnętrznego doświadczenia, dzieląc między sobą najróżniejsze symptomy. Czasami trudno jest rozróżnić, co tak naprawdę nam dolega, ponieważ doświadczamy objawów więcej niż jednej choroby. Nasza psychika może być w miejscu, które trudno jest zaszufladkować prostą diagnozą.

Jednak niezależnie od tego, co nam dolega, większość tych zaburzeń ma jedną wspólną rzecz. Według Gabora Mate (psychoterapeuty i autora książek o traumie) źródłem zaburzeń psychicznych są przede wszystkim traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa.

Zaburzenie jest dla naszej psychiki wyrafinowaną strategią radzenia sobie z ogromnym bólem emocjonalnym.

To, jaką dokładnie strategię wykształci nasz umysł (innymi słowy - jakie zaburzenie wykształci się w toku radzenia sobie z traumą) zależy od wielu różnych czynników (genetyka, środowisko, wiek, w którym doznaliśmy traumy).

Powstałe mechanizmy obronne mogą być więc inne dla każdego człowieka. Dwie osoby doznające bardzo podobnej traumy mogą zareagować na nią w zupełnie inny sposób.

Siła terapii wspieranej psychodelikami leży właśnie w tym, że pozwala nam ona leczyć traumę. Dzięki niej docieramy do sedna, niezależnie od tego, jak zostaliśmy zdiagnozowani.

Psychodeliki i terapia IFS

Jak już wspomniałem wcześniej, istnieje wiele podejść terapeutycznych, które mogą stanowić podstawę dla procesu psychoterapii wspieranej psychodelikami. Niezależnie od modelu terapii, ramowy format takiego procesu będzie bardzo podobny (przygotowanie, sesja z psychodelikiem i integracja). Jednak sam charakter sesji z terapeutami będzie się już nieco inny w zależności od stosowanego podejścia.

Chciałbym tutaj przybliżyć Tobie jeden z modeli psychoterapii, które jest częścią obecnie najbardziej znanego badania na temat psychodelików. Mowa tu o prowadzonych przez organizację MAPS badaniach nad wykorzystaniem substancji MDMA w leczeniu zespołu stresu pourazowego (PTSD). Obecnie trwa 3 faza tych badań i wszystko wskazuje na to, że w 2021 roku MDMA będzie legalne w leczeniu tego schorzenia.

Jak się okazało, w trakcie pierwszej serii sesji psychodelicznych przeprowadzanych w ramach tego badania, pacjenci w naturalny sposób mówili o tym, że w trakcie swoich doświadczeń wchodzą w interakcję z różnymi częściami swojej osobowości.

Idea, zgodnie z którą nasza psychika składa się z wielu części była już wtedy doskonale znana liderowi zespołu badawczego. Michael Mithoefer, psychiatra z Medical University of South Carolina przeszedł bowiem szkolenie na temat nowatorskiego modelu psychoterapii IFS (System Wewnętrznej Rodziny), u którego podstaw leży paradygmat wielorakiego umysłu ("multiplicity of the mind”).

W rozmowie z Richardem Schwartzem (twórcą modelu IFS), powiedział, że MDMA wspiera rozluźnianie się tych części naszej osobowości, które pełnią ochronną rolę.

Mithoefer, tworząc podręcznik ze wskazówkami dla zespołu psychoterapeutów, zachęcał ich do doedukowania się na temat terapii IFS. W trakcie szkoleń pojawiały się również nagrania pacjentów opowiadających o częściach siebie, które napotkali podczas podróży w głąb siebie. IFS, obok oddychania holotropowego, stało się podejściem leżącym u fundamentów procesu terapeutycznego stosowanego w trakcie badań MAPS.[4]

Gdy pacjent podczas swojej sesji psychodelicznej wspomniał coś o swoich częściach, terapeuci mogli kontynuować proces zgodnie z modelem IFS. Analiza przeprowadzonych sesji wykazała, że aż w 78% przypadkach uczestnicy badania mówili o swoich subosobowościach.[5] Podejście IFS jest więc powszechnie stosowane podczas sesji terapeutycznych prowadzonych w ramach tych szeroko zakrojonych badań.

Wygląda na to, że doświadczenie psychodeliczne pozwala nam nawiązać głęboki kontakt z naturalnymi zjawiskami, którymi rządzi się nasza psychika. Terapia IFS daje nam natomiast narzędzia, dzięki którym możemy po tym świecie sprawniej się poruszać.

Poniżej zobaczysz krótki fragment sesji psychodelicznej, podczas której weteran wojenny dzieli się z terapeutami tym, czego doświadczył przez ostatnie kilkadziesiąt minut (gdy jego oczy były zamknięte). Video jest niestety pozbawione dźwięku, ale ma napisy w języku angielskim. Pod nagraniem znajdziesz transkrypcję przetłumaczoną na język polski.

80 minut później...

Chciałem Wam powiedzieć, że miałem bardzo intensywne uczucie, które ogarnęło całe moje ciało i serce zaczęło mi walić.

Na początku byłem trochę przerażony, ale zacząłem oddychać i poczułem coś, czego nie czułem nigdy wcześniej. Naprawdę doznałem uczucia, że moje serce zwalnia i zaczynam się relaksować.

Niesamowite, że czułem jak panuje nad tym i sprawiałem, by to odeszło.

W pewnym sensie przypominało to nadchodzący atak paniki. Czułem jak całe moje ciało zaczyna robić się czerwone i gorące. Byłem zdumiony, że z tym nie walczę, tylko się relaksuję.

Po kolejnych 30 minutach…

Powinienem wam o czymś powiedzieć. To naprawdę niesamowite. Trudno mi opisać to słowami. Czułem, że coś się zbliża, a za chwilę wszystko rozdmuchiwało się jak piasek.

Celowo próbowałem nawet myśleć o kłopotliwych kwestiach, takich jak problemy finansowe. Jednak ten głos, będący częścią mnie, tak mądry i rozsądny, przynosił mi pokój.

Wiecie, po prostu powiedział, że zawsze się o siebie troszczyłem i zawsze będę troszczyć. Nie masz powodów, by się martwić. Później znowu wszystko rozdmuchało się jak piasek.

Następnie ponownie próbowałem myśleć o tych aspektach mnie samego, które wywołują we mnie wściekłość, także wobec tego wyobrażenia, z którym walczę - o którym wam opowiadałem.

To obraz jakby części mnie zamkniętej w celi. Jest ciemno, ale widzę, że to coś ma jasno czerwone oczy, naprawdę złe. Czułem, jakbym to ja umieścił tam tę osobę, poszedł tam i po prostu otworzył drzwi i przytulił tę postać. Później te oczy po prostu zniknęły i nie miały już w sobie zła.

Zwizualizowałem nas obu poza celą i staliśmy się przyjaciółmi. Wizualizowałem wcześniej ten obraz, o którym wam opowiadałem, jak to coś wychodziło ze mnie i ugadzało mnie nożem.

Miałem też bardzo silną wizualizację, że sięgam w miejsce, w którym zostałem dźgnięty i wyjmuję nóż z rany. Zdjąłem ręce z szyi tej postaci i przestałem ją dusić. Naprawdę ją objąłem.

Część mnie zrozumiała, że trzymałem tę osobę w zamknięciu, bo strasznie się jej bałem. Trzymając ją w tej celi, w zamknięciu, utrudniałem jej to. Byłoby bardziej korzystne, gdybyśmy po prostu współpracowali.

Nigdy nie zdawałem sobie sprawy… Myślałem, że jestem spokojną osobą, ale nie rozumiałem, jak bardzo karałem ten aspekt mnie.

Sądzę, że może w Iraku widziałem do czego jestem zdolny i być może część mnie czuła się tak źle, że wyrządzałem to jej.

To znaczy, rozumiem, że to ja sam, ale opisuję to jako część siebie. Miałem to niesamowite poczucie mądrości - jak przypuszczam. Brzmi to jak mądrość dla mnie.

Kiedy próbuję i myślę o tych pełnych wściekłości aspektach mnie samego, wiem też, że to nadal tam jest. Czuję się jednak o wiele bardziej w zgodzie ze wszystkim.

Nawet jeśli próbuję i myślę o Iraku, i o wszystkim, odczuwam też pokój i zrozumienie, że to moja podróż. Wiem, że to część działania narkotyku.

Zastanawiam się, czy dam radę utrzymać w sobie to zrozumienie, tę wiedzę i mądrość, które posiadam teraz? Mam jednak wrażenie, że to jest tak głębokie, że nie mógłbym tego zapomnieć.

Naprawdę czułem, że spotkałem ten aspekt mnie, który był bardzo spokojny, przypominał mędrca. To bardzo pocieszające, jaśniejsze.

Wciąż powracam myślami do tego aspektu mnie, który przetrzymywałem w klatce. Wygląda na to, że ta część mnie potrzebowała trochę światła.

Teraz czuję, jakbyśmy byli kumplami, jakbym chciał pogadać i nadrobić zaległości… Piękne. Naprawdę czuję, że - tak jak powiedziałeś - ta część mnie jest strażnikiem. Nie jest niebezpieczna.

Właśnie teraz pomyślałem, że za każdym razem, gdy wybuchałem na ludzi, na żonę, wściekałem się i krzyczałem na nią, czułem się tak, bo trzymałem tę osobę w zamknięciu.

To oczywiste, że czujesz nienawiść i że jesteś pełen żalu za bycie zamkniętym. Dlatego jeśli wychodzi to na powierzchnię, to będziesz zachowywać się podle i będziesz doprowadzać ludzi do płaczu.

Czuję, że pozwalając sobie oddychać i pozwalając temu po prostu być, będzie dla mnie dużo lepsze. Tak sądzę.

Jest też część mnie, która ciągle powtarza, że powinienem czuć się źle z tym, że trzymałem tę część w zamknięciu.

Część mnie, która powtarza, że to moja wina, że to ja stworzyłem te wszystkie uczucia - gniew i całą resztę. Za każdym razem kiedy to mówi, odzywa się też ta mądra część, która mówi z kolei, że to element bycia człowiekiem.

Nie wiem, dlaczego nie mogłem na to wszystko wpaść sam, ale cieszę się, że to odnalazłem.

Uważam, że to piękny przykład tego, jak może wyglądać terapeutyczny aspekt podróży psychodelicznej. Szczególnie lubię ten fragment, ponieważ pokazuje on, że podczas takiego doświadczenia możemy w naturalny sposób spotkać się z częściami naszej osobowości, co jest tak bardzo charakterystyczne również dla terapii IFS, którą mam przyjemność stosować w pracy z ludźmi.

W 2019 roku ukończyłem edukację w ramach Systemu Wewnętrznej Rodziny i dostrzegam niesamowitą kompatybilność między tym modelem a terapią psychodeliczną. Sporo napisałem o tym podejściu, dlatego jeśli chcesz dowiedzieć się, czym jest i jak działa terapia IFS, przeczytaj mój artykuł Internal Family Systems, czyli Twoja wewnętrzna rodzina, lub zobacz moją serię filmów na Youtube, na których omawiam podstawy tego modelu: System Wewnętrznej Rodziny.

MDMA w terapii zespołu stresu pourazowego

Do jednego z badań prowadzonych w opisanym wyżej podejściu, organizacja MAPS zaprosiła osoby, które doświadczają odpornego na terapię zespołu stresu pourazowego. W ten sposób powstała grupa 20 osób, które doświadczały silnych symptomów PTSD. Były to osoby służące na wojnie lub będące ofiarą przestępstw. Wszyscy badani próbowali zarówno farmakologii (leki SSRI lub SNRI) oraz tradycyjnej psychoterapii. Bez szczególnych efektów.

W badaniu zastosowano podwójnie ślepą próbę - 60% badanych otrzymało MDMA (2 razy) oraz wsparcie psychoterapeutyczne, a 40% badanych otrzymało placebo i terapię.

Na poniższym slajdzie widzimy efekty pierwszego etapu badania.[6] Oś pionowa przedstawia wynik CAPS (The Clinically Administered PTSD Scale), który jest kliniczną oceną intensywności symptomów związanych z zespołem stresu pourazowego. Na poziomej osi widzimy czas, odpowiednio: Poziom podstawowy, 3-5 dni po pierwszej sesji, 3-5 dni po drugiej sesji, 2 miesiące po drugiej sesji.

Jak widać na wykresie, grupa, która otrzymała MDMA, doświadczyła znacznie większego spadku intensywności symptomów PTSD w porównaniu do grupy placebo (która otrzymała samą psychoterapię, która jak widać - również była pomocna). Różnica w wyniku CAPS wynosiła około 35 punktów. Dla porównania, Zoloft, pierwszy wprowadzony na rynek lek na PTSD, miał wynik lepszy o 7 punktów od placebo.

Następny slajd przedstawia łącznie pierwszy oraz drugi etap tego badania. Tym razem grupa, która do tej pory otrzymała placebo, również dostała MDMA (tym razem już wiedzieli, co otrzymują) - trzykrotnie. Zdecydowało się na to 7 uczestników z grupy placebo.

Na dolnej osi mamy: Poziom podstawowy, Poziom podstawowy dla etapu drugiego (czyli poziom, na którym został zakończony pierwszy etap), 2 miesiące po drugiej sesji i 2 miesiące po trzeciej sesji (badacze nie sprawdzali wyniku CAPS po pierwszej sesji w ramach drugiego etapu, dlatego mamy od razu "2 miesiące po drugiej sesji”).

Jak widać, po 2 miesiącach od trzeciej sesji grupa placebo "dołączyła” do osób, które od początku były w grupie MDMA.

W trakcie pierwszego etapu badania na terapię odpowiedziało (odpowiedź kliniczna oznacza co najmniej 30% spadku intensywności symptomów w wyniku CAPS) 25% osób z grupy placebo (które otrzymały tylko psychoterapię) oraz 83% osób z grupy MDMA (psychodelik + psychoterapia). W drugim etapie badania (w którym osoby z grupy placebo otrzymały MDMA) na terapię pozytywnie odpowiedziało 100% badanych.

W okresie między 17 a 74 miesięcy po ostatniej sesji z MDMA badacze wrócili do pacjentów, aby sprawdzić, jak sobie radzą. 16 osób wypełniło kwestionariusz i 88% z nich utrzymało pozytywny efekt, a 12% (2 osoby) doświadczyły nawrotu choroby.

Nadzieja i sceptycyzm

W czasach kryzysu zdrowia psychicznego potrzebujemy skuteczniejszych metod leczenia zaburzeń i zwiększania emocjonalnego dobrobytu. Leczenie farmakologiczne i tradycyjna psychoterapia przestały już zaspokajać rosnące potrzeby naszego społeczeństwa.

Doświadczenie psychodeliczne stanowią katalizator dla procesu terapeutycznego, który jest głębszy niż terapia "mówiona”. Co za tym idzie, pozwalają nam osiągnąć cele terapii szybciej niż jakiekolwiek dotychczasowe rozwiązania.

Dziesiątki publikowanych wyników badań dają dużą nadzieję na to, że rewolucja w psychoterapii zbliża się dużymi krokami. Dekryminalizacja magicznych grzybków w 3 stanach w USA (Denver, Colorado i Oakland), nowo otwarte ośrodki badawcze z wielomilionowymi dotacjami i rosnące jak grzyby po deszczu psychodeliczne konferencje są dowodami na to, że to nie jest tylko kolejna moda.

Jednocześnie łatwo dostrzegalny jest silny sceptycyzm branży psychiatrycznej i psychoterapeutycznej. To naturalna reakcja, ponieważ większość terapeutów jest bardzo przywiązana do swojego podejścia, w ramach którego pracowała przez wiele lat osiągając dobre wyniki. Przekazy w stylu "Hej, nadchodzi rewolucja, wykorzystajmy magiczne grzybki w terapii, bo są skuteczniejsze niż cokolwiek co do tej pory robiliśmy” mogą wywołać opór i wątpliwości.

Sceptycyzm jest dobry i potrzebny, ponieważ pozwala nam uniknąć hurra optymistycznego entuzjazmu, który już raz (w latach 60’) doprowadził do delegalizacji psychodelików. Wciąż potrzebujemy większej liczby badań i dobrego planu na wprowadzenie tych substancji do gabinetów psychoterapeutycznych, a także na wcielenie ich w życie naszych kultur.

Jednocześnie pełne cynizmu uprzedzenia i zamknięcie na cokolwiek, co nowe, mogą wyrządzić równie wiele szkody. Medycyna już nie raz nam pokazała, jak nagłe, duże odkrycia napotykały falę krytyki, zanim stały się dla nas zupełną normalnością (na przykład penicylina, komputerowa tomografia czy szczepienia przeciw ospie).

Podziemie

W USA od wielu lat prężnie działa podziemna sieć przewodników sesji psychodelicznych. Nie jest zorganizowana, ale są to ludzie dzielący sposób patrzenia na terapię psychodeliczną, zestaw praktyk i zasad, a nawet etyczny kodeks.[7]

Podobne osoby działają w różnych krajach Europy, jak również w Polsce. Na konferencji "Insight” w Berlinie spotkałem psychoterapeutkę, która mieszka na Słowacji i wspiera swoich pacjentów podczas doświadczeń psychodelicznych z MDMA. Nie sprzedaje ani nie podaje im ona samej substancji - zdobycie psychodeliku i zażycie go leży po stronie pacjenta. Jednak wciąż, to co robi jest nielegalne i wysoce ryzykowne. Widząc jednak ogromny potencjał takiej terapii (i ogromne cierpienie ludzi, którym nic innego nie pomaga), trudno jest jej odmówić odpowiedniego wsparcia ludziom, którzy i tak się na to zdecydują.

Nie jestem zwolennikiem takich działań, gdyż osoba szukająca tego typu wsparcia nigdy nie będzie mieć pewności, czy osoba, która została jej polecona, faktycznie wie, co robi.

Wierzę jednak w to, że sytuacja na świecie już niedługo się zmieni. Wraz z rosnącą świadomością na temat psychodelików i kolejnymi dowodami na skuteczność takiej terapii, będzie ona stawać się legalna w kolejnych krajach. Wraz z tym trendem rosnąć będzie zapotrzebowanie na specjalistów zajmujących się taką praktyką. California Institute for Integral Studies wypuściła w 2016 roku pierwszą grupę 42 psychodelicznych psychoterapeutów. W Stanach Zjednoczonych powoli zaczynają się pojawiać kolejne miejsca, w których można otrzymać tego typu edukację.

Świadomość w naszym kraju również powoli zaczyna się zmieniać. Wraz z publikacją pierwszej polskiej książki poruszającej ten temat - "Czy psychodeliki zmienią świat?” Macieja Lorenca - coraz więcej osób dowie się, jakim błędem było wrzucanie psychodelików do jednego worka z całą resztą narkotyków.

Warto również śledzić wysiłki Polskiego Towarzystwa Psychodelicznego, do którego dynamicznie dołącza cała masa specjalistów z dziedzin psychologii, neuronauk, prawa, socjologii, biologii, chemii, kognitywistyki… Tutaj możesz zobaczyć krótki film prezentujący misję Towarzystwa.

Trzymam kciuki za to, aby świat psychoterapii przyjął tę dającą nadzieję na lepsze czasy metodę terapii, z otwartością, ale i ostrożnością.

Przed nami ostatni już artykuł z serii na temat psychodelików. Będzie on skierowany do osób, które pomimo zapoznania się ze wszystkimi zagrożeniami doświadczeń psychodelicznych chcą spróbować tego na własnej skórze. W ostatnim artykule opowiem więc o znaczeniu słynnego "set and setting” i podzielę się całą masą wskazówek na temat tego, co zrobić, aby przede wszystkim zadbać o swoje bezpieczeństwo, a w drugiej kolejności zapewnić sobie wartościowe i transformujące doświadczenie.

Całą serię zakończymy również bazą odnośników do wartościowych książek, stron internetowych, filmów dokumentalnych i filmów na Youtube. Baza zostanie umieszczona na końcu następnego artykułu.

Tymczasem, podziel się proszę w komentarzach swoimi odczuciami po przeczytaniu niniejszego tekstu. Jestem ciekaw, co myślisz na temat tego, jak wygląda psychodeliczna terapia. A być może miałeś lub miałaś okazję doświadczyć podróży przy wsparciu specjalistów? Zapraszam do dyskusji.

Przypisy

1. Rosalind Watts, London Real Podcast
2. Carbonaro TM, Bradstreet MP, Barrett FS et al. Survey study of challenging experiences after ingesting psilocybin mushrooms: Acute and enduring positive and negative consequences. J Psychopharmacol. 2016 Dec;30(12):1268-1278. Epub 2016 Aug 30. PubMed PMID: 27578767.
3. The Real Problems With Psychiatry - The Atlantic
4. Integrity, Mentorship, and Self-Care - MAPS
5. R. Schwartz, Internal Family Systems Therapy, Second Edition, The Guilford Press 2019
6. Mithoefer MC et al. J Psychopharm. 2011:25(4):439-452
7. M. Pollan, How to change your mind, Penguin Press 2018

Napisz komentarz